Np. tekst z 1 Krn 8,32 podaje:
„Miklot był ojcem Szimejego. Oni również mieszkali w pobliżu swych krewnych ze swoimi braćmi w Jerozolimie” (1 Krn 8,32 – BT).
„Miklot był ojcem Szimmeama. Oni również mieszkali w pobliżu swych krewnych ze swoimi braćmi w Jerozolimie” (1 Krn 9,38 – BT).
„Oto jak dobrze i jak miło, gdy bracia mieszkają razem” (Ps 133,1 – BT).
„Józef mieszkał w Egipcie wraz z rodziną swego ojca” (Rdz 50,22 – BT).
„I zabrał Abram z sobą swoją żonę Saraj, swego bratanka Lota i cały dobytek, jaki obaj posiadali, oraz służbę, którą nabyli w Charanie, i wyruszyli, aby się udać do Kanaanu” (Rdz 12,5 – BT).
„Nie będziesz odsłaniać nagości brata swojego ojca: nie będziesz się zbliżał do jego żony, bo jest ona twoją ciotką. Nie będziesz odsłaniać nagości swojej synowej, bo jest ona żoną twojego syna, nie będziesz odsłaniać jej nagości. Nie będziesz odsłaniać nagości swojej bratowej, jest to nagość twojego brata” (Kpł 18,14-16 – BT).
Ten ostatni tekst sugeruje nam, że Izraelici żyli w zwartej wielorodzinnej społeczności. Potwierdza to inny tekst:
„Bo syn znieważa ojca, córka powstaje przeciw swej matce, synowa przeciw swej teściowej: nieprzyjaciółmi człowieka są jego domownicy” (Mi 7,6 – BT; por. Mt 10,35 i Łk 12,53).
Również w Joz 17,4 czytamy, że córki Selofchada zamieszkają wśród braci ich ojca.
Twierdząc na podstawie Mk 6,3, Mt 13,54-55 i wyżej zacytowanych tekstów z Ewangelii Jana, że tak doskonała wiedza tłumu o braciach Jezusa w Jego rodzinnych stronach byłaby niezrozumiała, gdyby byli to tylko Jego kuzyni, „racjonaliści” przeoczyli pewien istotny niuans. Otóż teksty z Mk 3,31 i Mt 12,46-47 opisują incydent, jaki zdarzył się poza rodzinnymi stronami Jezusa, co wynika z Mk 6,1 i Mt 13,53, jednak w tych przypadkach tłum również wiedział, kim jest Jezus, mimo że wspomniane teksty tym razem nie akcentują, iż są to Jego rodzinne strony. Jak widać dzięki tym tekstom, Jezus i Jego bracia byli dobrze znani w wielu stronach. Nie jest więc żadnym argumentem twierdzenie, że bracia Jezusa i On sam mogliby być gdzieś w tamtych okolicach dobrze znani tylko wtedy, gdyby chodziło o rodzeństwo, a nie kuzynostwo.
Następnie, „racjonaliści” twierdzą też często, że mówiące o braciach Jezusa wyżej zacytowane teksty z Mk 3,31, Łk 8,19-20 i Mt 12,46-47 wskazują, iż z większym prawdopodobieństwem jest tam mowa o rodzeństwie Jezusa niż kuzynach. „Jak to możliwe, żeby wspomniane w tych dwóch tekstach osoby postronne, tłum zebrany przy Jezusie wiedział, że Jezus ma kuzynów i są nimi właśnie ci i ci ludzie?” – pytają „racjonaliści”. „Gdyby byli to kuzyni Jezusa, to tłum nie rozpoznałby ich, bo kuzynów nie zna się już tak dobrze jak rodzeństwo” – stwierdzają ponownie „racjonaliści” i dodają, że musiało to więc być rodzeństwo. Jeśli takie wnioskowanie ma być dowodem na cokolwiek, to jest ono chyba jedynie co najwyżej dowodem na brak wyobraźni u tych, którzy je przeprowadzają.
Odpowiadając na te wątpliwości, odwołajmy się wpierw do zwyczajnej codzienności życia rodzinnego, która dobrze jest znana niemal każdemu z nas. Załóżmy też przez chwilę, że jest tak, jak chcą „racjonaliści”, czyli że wspomniane w Mk 3,31, Łk 8,19-20 i Mt 12,46-47 sytuacje wydarzyły się z daleka od rodzinnych stron Jezusa, na jakiejś prowincji. Wielu z nas na pewno ma rodzinę gdzieś na wsi, gdzie bywa od dzieciństwa. Niewątpliwie wielu z nas ma tam też kuzynów. Oczywiste jest, że przebywamy w odwiedzinach u tej rodziny co jakiś czas i przez ten okres większość sąsiadów naszej rodziny kojarzy już, kim jesteśmy. Nawet jeśli znają nas tylko z widzenia, wiedzą mniej więcej, kim jesteśmy i jaki stopień pokrewieństwa łączy nas z rodziną, podobnie jak my kojarzymy ich z widzenia, jeśli nawet nie znamy ich osobiście (co jest częste, gdy mówimy im choćby „dzień dobry”). Wiedzą oni nie tylko, kim my jesteśmy, ale wiedzą oni też często, kim są np. nasze dzieci, bracia czy matki. Znamy to zapewne z własnego doświadczenia, kiedy w mniejszych miejscowościach, gdzie anonimowość jest o wiele mniejsza niż w dużych miastach, na uroczystości rodzinne gdzieś pod chmurką często zaglądają sąsiedzi (niekiedy nawet dalsi) naszej rodziny.
Podobnie jest wtedy, gdy nasza rodzina z prowincji odwiedza nas choćby regularnie. Nasi sąsiedzi, którzy widzą ich w naszym towarzystwie od lat, kojarzą już mniej więcej, kto to jest. Swego czasu wyjeżdżałem co jakiś czas do pewnej uroczej miejscowości o nazwie Gostomia, która znajdywała się pod Nowym Miastem nad Pilicą. Nie znałem tam nikogo poza rodziną znajomego, do którego zajeżdżałem. Nie minęło jednak wiele czasu, a zorientowałem się, że mnie znali natomiast wszyscy, choć wcale nas nie zapoznawano. Pewnego wiosennego poranka wstałem i skoro świt udałem się nad pobliskie stawiska i rozlewiska, których tam nie brakowało. Po dość długim spacerze udałem się w drogę powrotną i kiedy już byłem na miejscu, idąc drogą, usłyszałem, jak ktoś przechodzący obok mówi mi „dzień dobry”, wymieniając moje imię. Była to pewna dziewczyna, znajoma moich znajomych, której nie znałem osobiście, jednak ona już mnie znała. Szła ona właśnie do szkoły i przywitała się ze mną jak ze starym znajomym, choć ja jej nie znałem. Dopiero potem dowiedziałem się, kto to był, opisując znajomemu wygląd tej osoby. Ten przykład dobrze pokazuje, jak w małych miejscowościach sprawdza się znane powiedzenie, że tu wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Sytuacja ta jest może trochę trudna do wyobrażenia sobie dla tych, którzy żyją w wielkich miastach i blokowiskach, gdzie warunki sprzyjają anonimowości. W czasach Jezusa jednak ludzie w Palestynie tak nie żyli. Anonimowość i prywatność każdej jednostki była o wiele mniejsza (tak jak moja anonimowość w zdarzeniu z moim udziałem, które opisałem przed chwilą). Była ona znikoma w małych wioskach i miejscowościach, w których wydarzyły się wyżej wspomniane konteksty sytuacyjne z udziałem Jezusa i Jego braci. W tym momencie zupełnie jasne więc staje się to, że w Mk 3,31, Łk 8,19-20 i Mt 12,46-47 może spokojnie być mowa o kuzynach Jezusa, których zna wspomniany w tym wersie tłum, wiedzący, jaki stopień pokrewieństwa łączy ich z Nim i Jego Matką, mimo że nie była to rodzinna okolica Jezusa (por Mk 6,1 i Mt 13,53). Tę opartą na współczesności ilustrację można potwierdzić na pewnych przykładach z ST. Np. w Sdz 9,1-4 czytamy (por. też Sdz 9,18), że bracia matki Abimeleka opowiadali o nim w Sychem. Był więc tam znany jako ich krewny. Była tam też zapewne znana jego matka. Analogicznie mogło być więc z Jezusem i Jego Matką w przypadkach opisanych wyżej.
Przejdźmy teraz do wyżej wspomnianego tekstu z Dz 1,14. „Racjonaliści” twierdzą, że „nie może” tu chodzić o kuzynów Jezusa, bo co oni by mieli robić przy Marii? Myślę, że dla każdego, kto rozumuje elastycznie, argument taki jawi się jako bardzo słaby. Jest bowiem oczywiste, że kuzyni ci mogli po prostu przyłączyć się do wierzących w Jezusa, którzy tworzyli wtedy pierwszą społeczność chrześcijańską opisaną w Dziejach Apostolskich 2,44n i 4,32. Mogli też po prostu odwiedzić Matkę Jezusa jako swą ciotkę, mogli nawet robić to często. No bo czemu nie?
Reasumując, wszystkie powyższe argumenty przeciw jedynactwu Jezusa jawią się jako bardzo słabe. Domniemywam, że ci, którzy stosują takie argumenty, albo są pozbawieni jakiejkolwiek dobrej woli w tej sprawie, albo zupełnie brak im wyobraźni i elastyczności w rozumowaniu. Jak było, bowiem widać w powyższych rozważaniach, istnieje cały wachlarz możliwości, za pomocą których możemy utrzymać bez większych trudności tezę, że gdy w NT mowa o „braciach” Jezusa, którzy dość często pojawiają się w jego otoczeniu, to chodzi tu mimo wszystko o Jego kuzynów, a nie braci rodzonych.
(listopad 2004)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |