Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »O PEWNYCH FAŁSZYWYCH POGLĄDACH ZAGRAŻAJĄCYCH PODSTAWOM NAUKI KATOLICKIEJ 12 sierpnia 1950
Jeśli się dobrze rozważy powyższe wywody, stanie się zrozumiałe, dlaczego Kościół wymaga, by przyszłych kapłanów kształcić w naukach filozoficznych "według metody, doktryny i zasad Doktora Anielskiego" (Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917r. Kan. 1366, 2.). Z wielowiekowego bowiem doświadczenia wiadomo, że metoda św. Tomasza z Akwinu najlepiej nadaje się czy to do nauczania szkolnego, czy to do zgłębiania prawd trudno poznawalnych, ponadto, ze doktryna tomistyczna zgadza się harmonijnie z Boskim Objawieniem i jest jak najbardziej skuteczna dla trwałego zabezpieczenia podstaw wiary oraz dla pożytecznego i bezpiecznego wykorzystywania wyników zdrowego postępu.
Dla powodów wymienionych tym bardziej należy ubolewać, że niektórzy pogardzają dziś tą filozofią, w Kościele przyjętą i uznaną, oskarżając ją bez ogródek za przestarzałą w formie, a za racjonalistyczną w metodach rozumowania.
Powiadają często, że bezpodstawnie nasza filozofia broni możliwości istnienia metafizyki bezwzględnie prawdziwej, podczas gdy, według ich zapewnień, prawdy, zwłaszcza transcendentne, można ściśle wyrazić jedynie przez systemy rozbieżne, nawzajem się uzupełniające, choćby się nawet w pewnej mierze przeciwstawiały sobie. Zgadzają się wprawdzie, że filozofia, nauczana w naszych szkołach z jej przejrzystym opisywaniem i rozwiązywaniem zagadnień, z jej ścisłym definiowaniem pojęć i wyrazistymi rozróżnieniami może oddać korzyści przy wtajemniczeniu w teologię scholastyczną, i że znakomicie przystosowana była do umysłowości średniowiecznej. Nie posiada jednak – utrzymują - metody myślenia filozoficznego, która by odpowiadała współczesnej kulturze i dzisiejszym potrzebom. Wysuwają następnie zarzut, że "filozofia wieczysta" zajmuje się jedynie niezmiennymi istotami rzeczy, podczas gdy dzisiejszy umysł winien raczej się interesować istnieniami indywiduów i życiem ciągle zmiennym. Gdy tędy filozofię scholastyczną poniżają, wychwalają inne, dawne i nowe, narodów wschodnich i zachodnich, jak gdyby dając do zrozumienia, że każda filozofia czy teoria po dokonaniu niezbędnych poprawek i uzupełnień da się uzgodnić z dogmatem katolickim. Nie wolno jednak żadnemu katolikowi zachwiać się w przekonaniu o całkowitej fałszywości tego wszystkiego, zwłaszcza jeśli chodzi o systemy immanentyzmu, idealizmu, materializmu historycznego i dialektycznego oraz egzystencjalizmu ateistycznego, lub zaprzeczającego wartości rozumowania metafizycznego.
W końcu mają za złe filozofii scholastycznej uwzględnianie w procesie poznawczym jedynie umysłu, z pominięciem udziału woli i uczuć. Ale to nie jest prawdą. Nigdy bowiem filozofia chrześcijańska nie odmawiała dobrym dyspozycjom psychicznym człowieka skutecznej użyteczności do pełnego poznania i przyjęcia prawd religijnych i zasad moralnych. Przeciwnie zawsze uczyła, że brak takich dyspozycji może się stać przyczyną zaślepienia rozumu opanowanego przez namiętności i złą wolę i fałszywego patrzenia. Co więcej, według zdania Doktora Powszechnego, intelekt może w pewnej mierze spostrzegać wartości wyższego rzędu należące do porządku etycznego, przyrodzonego lub nadprzyrodzonego, o ile odczuwa w duszy pewną zbieżność uczuciową z tymi wartościami, czy to naturalną, czy to pomnożoną darem łaski (św. Tomasz, Summa Theol. 2ae kwest. 1, art. 4 ad 3 i kwest. 45, art. 2 in c.). Nie trudno zauważyć, jak wiele podobne poznanie, choćby niejasne i podświadome, może być pomocne przy badaniach rozumowych. Jednakże uznawanie roli dyspozycji i woli i uczuć w poznawaniu pewniejszym i trwalszym prawd etycznych nie pokrywa się z twierdzeniami wspomnianych nowatorów. Przypisują oni mianowicie władzom woli i uczniom zdolność intuicyjną i mówią, że człowiek nie mogąc się upewnić samymi aktami rozumu, za czym ma pójść jako prawdziwym, skłania się do woli, dzięki której przez wolną decyzję wybiera jedną z przeciwnych opinii, przemieszanym bezbłędnie aktem poznania woli.
Nic dziwnego, że te nowe poglądy zagrażają dyscyplinom filozoficznym, z natury swej ściśle związanym z teologią, to jest teodycei i etyce. Zadanie ich nie polegałoby na zdobywaniu pewnych dowodów o Bogu i innych bytach transcendentnych, lecz raczej na wskazaniu, że pouczenia wiary o Bogu osobowym i Jego przykazaniach doskonale harmonizują z potrzebami życia. Dlatego właśnie wszyscy powinni je przyjąć, aby uniknąć rozpaczy i osiągnąć zbawienie wieczne. To wszystko sprzeciwia się pismom Poprzedników Naszych Leona XIII i Piusa X i z orzeczeniem Soboru Watykańskiego I nie da się pogodzić.
Nie zachodziłaby potrzeba ubolewania nad tymi odchyleniami od prawdy, gdyby wszyscy, także i w dziedzinie filozofii, zwracali z należytą czcią uwagę na Urząd Nauczycielski Kościoła, do którego przecież należy nie tylko chronić i tłumaczyć depozyt Boskiej wiary, lecz także czuwać nad naukami filozoficznymi w tym celu, by dogmaty katolickie nie ucierpiały szkody od poglądów niesłusznych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |