Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.
Tekst i komentarz z Komentarza Żydowskiego do Nowego Testamentu. David H. Stern. Oficyna Wydawnicza Vocatio. Warszawa 2004
II CZYTANIE
Bo Mesjasz wszedł do takiego Miejsca Najświętszego, które nie jest dziełem ludzkim i jedynie kopią tego prawdziwego, lecz do samego nieba, aby teraz stanąć w naszym imieniu przed obliczem samego Boga.
Ponadto nie wszedł On do nieba, aby składać siebie na ofiarę raz za razem, jak kohen hagadol, rok w rok wchodzący do Miejsca Najświętszego z krwią, która nie jest jego własną krwią; wówczas bowiem musiałby ponosić śmierć wiele razy, poczynając od założenia wszechświata. Lecz w takiej sytuacji objawił się On jeden raz u kresu wieków, aby zgładzić grzech przez ofiarowanie samego siebie. Tak jak ludzie muszą umrzeć jeden raz, a potem przychodzi sąd, tak i Mesjasz, raz będąc złożonym w ofierze, aby ponieść grzechy wielu", pojawi się po raz drugi, już nie żeby zgładzić grzech, ale aby wyzwolić tych, którzy żarliwie Go wyczekują.
(Hbr 9,24-28)
26. Ponosić śmierć, gr. pathein, dosłownie: „cierpieć". Zob. 2,9b-10K.
27. Bóg tak zorganizował wszechświat, że ludzie muszą umrzeć jeden raz, nie zaś „wiele razy" (w. 26). Oto biblijne obalenie koncepcji reinkarnacji, obecnej w większości religii wschodnich oraz w popularnych ostatnio jej rozmaitych zachodnich imitacjach. Pojęcie „reinkarnacja" opiera się na idei, że choć ciało jest niewątpliwie śmiertelne, to dusza śmiertelna nie jest, kiedy zatem ciało umiera, będąca w nim dotąd dusza przenosi się - być może po pewnym czasie - do innego ciała. Cel owych przenosin wyjaśnia się w tych religiach rozmaicie - jako oczyszczenie, nabycie doświadczenia albo wypracowanie karmy. W hinduizmie i buddyzmie karma to siła duchowa, która przylega do duszy danej osoby wskutek etycznych konsekwencji jej czynów. Generalnie karma powoduje cykl narodzin i śmierci, przez które dana dusza przechodzi aż do chwili osiągnięcia duchowego wyzwolenia; poza tym karma przynależna danej duszy w konkretnym momencie jej ewolucji określa jej los w kolejnym wcieleniu.
Pojęcie „reinkarnacja" wydaje się atrakcyjne ludziom, którzy są w jakiejś mierze niezadowoleni z tego życia, czyli jest atrakcyjne dla większości ludzi. I nic dziwnego, odwołuje się ono do romantycznej potrzeby snucia domysłów na temat tego, że w poprzednim wcieleniu było się - dajmy na to - księżniczką, pustelnikiem, wielkim przywódcą religijnym, a może lwem albo...ślimakiem. Koncepcja ta bazuje poza tym na popularnym niebiblijnym przekonaniu, że jedynie dusza jest czysta, ciało zaś jest nieczyste, gorsze, niegodne nieśmiertelności (podobne przekonanie leży u źródeł gnostycyzmu i innych filozofii gardzących płciowością i propagujących rozmaite praktyki, z jednej strony, ascetyczne, z drugiej - co ciekawe - rozwiązłe; zob. 13,4K; Rz 7,5K; 1 Kor 7,2-9zK; Kol 2,18-23zK).
Abstrahując od jej fałszywości, wiara w karmę i reinkarnację pomniejsza wagę odpowiedzialności za własne czyny. Nikt, kto wierzy w reinkarnację, nie może poważnie traktować grzechu. W jego przekonaniu bowiem przewinienia z tego życia można naprawić w przyszłych wcieleniach, a w końcu każda dusza dojdzie do wyzwolenia z koła karmy. Innymi słowy, nie nastąpi Dzień Sądu, rozliczenia się grzeszników przed Bogiem za swe czyny i otrzymania przez nich tego, na co sobie nimi zasłużyli (jak naucza się m.in. w 10,25b-29; J 5,27-29; Dz 17,31; Rz 2,5-16; 1 Kor 3,8b-15; 4,5; 2 Kor 5,10); nie ma więc większych bodźców ku etycznemu postępowaniu tu i teraz, w obecnym życiu. Ponadto popularna forma nauki o karmie pozwala usprawiedliwiać grzechy twierdzeniem, że są one skutkiem złej karmy z poprzednich wcieleń, nie należy więc za nie winić grzeszącego („karma zmusiła mnie do tego").
Niniejszy werset słusznie jednak głosi, że najpierw każdy umiera, a potem przychodzi sąd. Ludzkiego życia nie można powtórzyć, czyny człowieka popełnione w tym życiu zostają po śmierci osądzone i nie ma sposobności, aby je później poprawić. Mój cioteczny dziadek, który był Żydem niewierzącym i nie uważał, że po śmierci cokolwiek nas czeka, zwykł był mawiać, że to jego brak wiary motywuje go do etycznego zachowania w życiu, bo nie będzie miał już później okazji do podobnego postępowania. Osobiście sądzę, że żył on z odsetek od kapitału po przodkach, którzy wierzyli w 'olam haba. Jeśli nie wierzy się w życie po śmierci, siła rzeczy nie wierzy się w Sędziego, który będzie nagradzał bądź karał, stosownie do naszych czynów. Pojęcie Dnia Sądu (Jom ha-Din) pojawia się w całym Tanach, podobnie jak w tradycji żydowskiej. Nie jestem zwolennikiem redukcjonizmu, ale byłbym skłonny uważać etykę w oderwaniu od Boga i sądu za wynik albo postępowania według wpojonych wcześniej wzorców, albo dążenia do własnej korzyści - kwestionowałbym zatem nazywanie takiej postawy etyczną, nawet jeśli przezornie zdefiniujemy własną korzyść jako pragnienie dobra także dla innych.
Czy przesadzę, jeśli powiem, że to powszechna wśród Hindusów wiara w reinkarnację była jedną z przyczyn pełnienia przez chrześcijankę Matkę Teresę posługi pocieszania umierających porzuconych na ulicach Kalkuty (za co otrzymała pokojową Nagrodę Nobla)? Ludzie, którzy uważają nieszczęścia życiowe za naturalny skutek karmy wypracowanej w poprzednich wcieleniach, nader łatwo uznają niewytłumaczalne cierpienia za sprawiedliwe, nie odczuwają więc silniejszych pobudek, aby komuś w nich ulżyć. Są oczywiście inne powody pozostawienia takich ludzi własnemu losowi - życie w Indiach jest ciężkie, a ubodzy ludzie zapewne nie mogą pomóc wiele, nawet gdyby chcieli.
Reinkarnacja odrzuca też pojęcie „sens dziejów". Uważa bowiem, że wędrówka pojedynczej duszy z ciała do ciała jest nieporównanie ważniejsza niż wszelkie losy narodu czy jakiejś zbiorowości. Nazywam takie podejście teorią jo-jo w historii: dusza zstępuje z wiecznego niezmiennego świata, przyobleka się w ciało i pojawia się w tym iluzorycznym świecie codziennej egzystencji, gdzie nic nie ma sensu, żyje bez żadnych sensownych związków z innymi ludźmi, a następnie odchodzi z powrotem do wiecznego niezmiennego świata po to tylko, aby znów powtórzyć cały proces. Ta historyczna teoria jo-jo, wedle której tak naprawdę nie dzieje się nic, całkowicie przeczy wyrazistemu stanowisku Tanach, że historia ma początek (stworzenie), środek (objawienie) i koniec (odkupienie) a Bóg stworzył człowieka w jakimś celu i objawił swe postanowienie pewnemu ludowi, Israelowi, za którego pośrednictwem wypełni się ów cel odkupienia.
Podsumowując, w porównaniu z teoriami alternatywnymi idea wyrażona w tym wersecie stanowi najstabilniejszą podstawę zdrowej etyki oraz intelektualnie satysfakcjonującej filozofii historii, z których każda jest potrzebna człowiekowi szczerze spragnionemu szczęścia i sensu w życiu. Więcej o tym - zob. mój Messianic Jewish Manifesto, rozdz. III, zatytułowany History.
28. Oto najwyrazistsze w Biblii określenie związku pomiędzy Pierwszym a Drugim Przyjściem Jeszui. Jego Pierwsze Przyjście wypełniło przepowiednię Izajasza 52,13-53,12, która zapowiadała, że Mesjasz umrze jako przebłaganie za ludzki grzech i zostanie wskrzeszony z martwych, tak aby mógł pojawić się po raz drugi i wypełnić takie proroctwa jak Izajasz 2,2-5 i 9,5-6 (6-7), mówiące o zaprowadzeniu przez Mesjasza pokoju na ziemi i wyzwoleniu z ucisku Jego ludu, Isra'ela. Ponieważ jednak „nie każdy, kto jest z Isra'ela, jest prawdziwie częścią Isra'ela" (Rz 9,6), to tylko ci, którzy żarliwie wyczekują powrotu Jeszui, mogą mieć pewność swego wyzwolenia.
EWANGELIA
Nauczając ich, powiedział: „Uważajcie na takich nauczycieli Tory, którzy lubią przechadzać się w szatach i gdy się ich z szacunkiem pozdrawia na rynku, którzy lubią mieć najlepsze siedzenia w synagodze i zajmować na ucztach honorowe miejsca, którzy lubią pożerać domy wdów, czyniąc zarazem wielkie przedstawienie ze swojego dawwenowania. Ich kara będzie tym gorsza!".
Wtedy Jeszua usiadł naprzeciwko skarbca świątynnego i obserwował, jak tłum wrzuca pieniądze do skarbon. Wielu bogatych wrzucało duże sumy, ale przyszła pewna uboga wdowa i wrzuciła dwie małe monety. Przywołał swych talmidim i powiedział im: „O właśnie! Mówię wam, ta uboga wdowa wrzuciła do skarbony więcej niż wszyscy pozostali ofiarodawcy. Bo wszyscy oni ze swego bogactwa użyczyli pieniędzy, których im zbywa, lecz ona ze swego ubóstwa dała wszystko, co miała na życie".
(Mk 12, 38-44)
38. Uważajcie na takich nauczycieli Tory, którzy [... ] Większość przekładów Biblii oddaje ten werset w taki sposób, jakby Jeszua mówił tu generalnie o wszystkich nauczycielach Tory (zob. Mt 2,4K), np. BT: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie". Jednakże składnia grecka nie daje podstaw do postawienia kropki (bądź przecinka) po „uczonych w Piśmie", stwarzającej wrażenie, jakoby Jeszua potępiał ich wszystkich. Byłaby to interpretacja antysemicka, bo z góry potępiałaby całą grupę Żydów, mimo że Jeszua tego nie uczynił. Jeszua potępia tymczasem tylko tych nauczycieli Tory, którzy przejawiają pewne wątpliwe zachowania. Czyniąc tak, stanowi On wyraz prorockiej tradycji Tanach, nie zaś antyżydowskiej tradycji świata chrześcijańskiego. Zob. też Mt 23,13-36zK i 1 Tes 2,14-16zKK, gdzie mamy do czynienia z tą samą kwestią.
40. Dawwenowanie (jidysz) — modlenie się. Określenie to odnosi się zwykle do modlitw liturgicznych w synagodze. Dzisiejszy Żyd pielęgnujący tradycję dawwenuje trzy razy dziennie, z dodatkowymi modlitwami w szabbat i jom tow (święta). W synagodze chazan (kantor) odśpiewuje pierwszych kilka słów każdej modlitwy lub błogosławieństwa, a każdy wypowiada modlitwę cicho, we własnym tempie, aż kantor zasygnalizuje koniec modlitwy, odśpiewując jej kilka ostatnich słów. Kto chciałby zwrócić na siebie uwagę, może odmawiać modlitwę głośno lub z wymyślnym zaśpiewem, co stwarza wrażenie głębokiej religijności.
Choć dawwenowanie w I wieku różniło się szczegółami od dzisiejszego, Jeszua ostro wypowiada się tutaj przeciwko tego rodzaju religijności, niezależnie od epoki, zwłaszcza jeśli religijności tej towarzyszy postępowanie ujawniające jej hipokryzję, np. wykorzystywanie biednych i bezbronnych. W ten sposób Jeszua, podobnie jak prorocy przed Nim, wyraził zatroskanie o właściwe postawy społeczne, który to temat zajmował Żydów od wieków.
42. Dwie małe monety, dosłownie „dwa lepta, co stanowi jeden kwadrans", czyli najmniejszą rzymską monetę. Na denara - czyli dzienny zarobek zwykłego robotnika - składało się ich 64.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |