za: apologetyka.katolik.net.pl :.
Warunki zbawienia?
Będziesz zbawiony, jeżeli...
"Pismo św. nigdy nie głosi, że za grzechy chrześcijanie ryzykują utratę zbawienia". Autor tych rewelacji zapewnia, że zaczerpnął odpowiednie przesłanki z Biblii, z której dowiedział się, że sposób życia chrześcijanina, jego święte życie lub żywot bezbożny i grzeszny nie mogą wpłynąć na wieczne zbawienie. Na tym polega teza o absolutnej pewności zbawienia, której nic naruszyć nie zdoła. Jeśli jest to prawda, to należałoby oczywiście życzyć sobie, aby wszyscy chrześcijanie taką pewność posiedli. Ale jeśli prawdą to nie jest, to pewność okaże się pewnością fałszywą. Z dość poważnymi, jak łatwo sobie to wyobrazić, konsekwencjami...
a. Zbawienia stracić nie można?
Czy łaska Boga, przez którą jesteśmy zbawieni, wyklucza wartość moich dobrych uczynków? Jeśli dziwi kogoś, że takie pytania można zadawać, to trzeba zacytować parę polemicznych tez z upodobaniem wytaczanych nieraz przez niechętne katolikom kręgi: "żadne moje dobre czyny nie mają ze sprawą mojego zbawienia nic wspólnego"; "łaska, przez którą Bóg cię zbawił, wyklucza twoje uczynki"; w sprawie swojego własnego zbawienia "człowiek nie ma nic do zrobienia". Mówi się: "katolicy dodają coś do wiary, twierdzą, że do zbawienia potrzebna jest wiara i coś jeszcze". Tymczasem podobno Biblia mówi, że tylko wiara i kropka!
W najbardziej jaskrawej wersji teoria ta brzmi jeszcze bardziej radykalnie: podobnie jak dobre uczynki w żaden sposób nie miałyby wpływać na ostateczną ocenę człowieka przed Bogiem w dzień sądu, tak samo i złe uczynki, najokropniejsze nawet grzechy, nie mogłyby spowodować utraty zbawienia. Zbawienie raz uzyskane w chwili "przyjęcia Jezusa" miałoby być absolutnie nie do utracenia, nawet przez najbardziej wyzywające grzechy. A oto stosowne cytaty zaczerpnięte z tekstów głosicieli takiej "dziwnej Ewangelii":
"W kościele korynckim pleniły się podziały, bałagan, kłótnie, rozpusta i świętokradztwo; w Listach św. Pawła nigdzie jednak nie znajdziemy wskazówki, że za takie grzechy zapłacą oni utratą zbawienia".
"Bez wątpienia nasze zbawienie nie ma nic wspólnego z uczynkami, choćby były one wspaniałe i dobre, lecz zależy od wiary w Ewangelię".
Najlepszym znawcą problematyki zbawienia jaki kiedykolwiek żył na ziemi, a także najlepszym znawcą ze wszystkich, jacy żyją obecnie i kiedykolwiek żyć będą, jest Jezus Chrystus. A On wypowiedział się raczej jasno w tej kwestii: "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" (Mt 24, 13). Dlatego czytamy w Piśmie: "strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł" (Mt 24, 4). A więc zwiedzenie chrześcijanina jest możliwe i może wpłynąć na zbawienie. Co więcej istnieje jakiś warunek zbawienia: jest nim wytrwanie do końca. "Powstaną fałszywi mesjasze [...], by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych" (Mt 24, 24). Wybranie przez Boga nie jest więc automatyczną gwarancją na zawsze, jeśli człowiek przestanie w którymś momencie na takie Boże wezwanie odpowiadać. A człowiek nie jest automatem, jest wolny i zły użytek z wolnej woli jest zawsze możliwy.
Czytamy na innym miejscu słowa skierowane do chrześcijan w Koryncie:
"Dopuszczacie się niesprawiedliwości, czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy nie odziedziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was, lecz zostaliście usprawiedliwieni" (por. 1 Kor 6, 8-11).
Św. Paweł pisze Koryntianom o możliwości utraty zbawienia i o tym, że usprawiedliwienie z grzechów popełnionych w przeszłości nie jest automatycznie usprawiedliwieniem z grzechów popełnionych w przyszłości. Spotykane dziś czasem dziwne nauki o absolutnej pewności zbawienia do tego się bowiem sprowadzą: jestem automatycznie usprawiedliwiony z każdego grzechu, jaki popełnię w przyszłości, gdyż niemożliwe jest, abym kiedykolwiek utracił raz zdobyte usprawiedliwienie, raz dane mi zbawienie. Warto powtórzyć trzy słowa św. Pawła ostrzegające nas wszystkich bez wyjątku: "Nie łudźcie się!"
"O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was [...], żaden rozpustnik ani nieczysty nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga" (Ef 5, 3 i 5).
"Postępujcie według Ducha, a nie spełnicie pożądania ciała; jest rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość i tym podobne; co do nich zapowiadam wam: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą" (por. Ga 5, 16-21).
Teksty te są jasne: zbawienie zależy od wiary, ale ma związek także z czynami chrześcijanina. Są takie czyny, które są grzechami. Mało tego, niektóre grzechy mają charakter tak wyjątkowo ciężki, że powodują utratę łaski, a więc zamykają bramę Królestwa. "Jeśli dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy" (Hbr 10, 26).
b. Zbawienie pod pewnymi warunkami?
A co z dobrymi uczynkami? Czy są one przydatne w drodze do zbawienia? Czy głoszenie ich potrzeby to rzeczywiście katolicki wymysł, aby utrudnić ludziom dojście do zbawienia, które w przeciwnym wypadku byłoby łatwe i natychmiastowe, jak nie przymierzając rozpuszczalna kawa? Cóż, o takim "wymyśle" dobrze wiedzieli Apostołowie, a nawet zapisali to w Biblii. "Sprawiedliwy z trudem dojdzie do zbawienia" (1 P 4, 18), pisał św. Piotr, a św. Paweł precyzował to jeszcze bardziej, gdy pisał o kobietach żyjących w małżeństwie: "Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; jeśli wytrwają w wierze i miłości, i uświęceniu z umiarem" (1 Tm 2, 15). Jest to oczywiście dokładnie ta sama nauka, którą uczniowie usłyszeli od Jezusa i zapisali dwukrotnie w Ewangelii: "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" (Mt 10, 22 i 24, 13). Jest to w tym sensie "zbawienie warunkowe"! Chrześcijanin będzie zbawiony, jeśli coś będzie czynić. "Jeśli wytrwa w wierze i miłości", "Jeśli wytrwa do końca". Św. Paweł, jak widać, był kolejnym z tych, którzy obok Pana Jezusa "dodawali coś do wiary": zbawienie "przez czynienie czegoś", "pod warunkiem", "jeżeli..."
Czy możemy wobec tego mówić o przeżywaniu pewności naszego zbawienia? Gdyby ktoś chciał to rozumieć jako pewność absolutną, niezależną od swojego dobrego i chrześcijańskiego życia w przyszłości, to musiałby spierać się o swoją pewność zarówno z Panem Jezusem, jak i z Jego Apostołami. Apostołowie takiej absolutnej, niezależnej od niczego pewności zbawienia, wcale nie mieli. "Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego" (1 Kor 9, 27). Jak widać, odrobina ascezy i wyrzeczenia dla wzmocnienia pewności zbawienia nie zaszkodzi nam, skoro św. Pawłowi też się przydała. "Staramy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim, czy gdy z daleka od Niego jesteśmy. Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre" (2 Kor 5, 9-10). Zamiast absolutnej i niezależnej od niczego pewności możemy natomiast mówić o pewności życiowej, opartej na ufności, że Bóg będzie mnie wspierał w chrześcijańskim życiu, a ja go nie zawiodę i "wytrwam do końca".
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |