Jedyną nagrodą ludzi wyniosłych jest ich chwilowa satysfakcja, stąd - mówi Chrystus - ci otrzymali już swoją nagrodę...
Sprawa jest jasna i nie wymaga komentarza. Jako ciekawostkę powiem tylko, że użyty tutaj czasownik otrzymać (gr. apechō) jest terminem technicznym pochodzącym ze słownika ekonomii tamtych czasów. Dosłownie oznacza on otrzymać całą swoją należność.
„Ty, kiedy dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa”... To brzmi jak przysłowie.
Tak, to prawdopodobnie jest przysłowie, choć nie zostało ono potwierdzone przez żadne inne źródła judaistyczne. E. Klostermann znalazł w starożytnych pismach Persów inne, bardzo podobne powiedzenie: Dawaj lewą ręką, ale nie mów o tym prawej; dawaj prawą ręką, ale nie mów o tym lewej. Być może obydwie sentencje miały ze sobą coś wspólnego...
„A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie...”. Chodzi o nagrodę w niebie?
W niebie albo jeszcze tu, na ziemi... Na myśl znowu przychodzi Księga Przysłów, w której autor natchniony przypomina nam, że Bóg widzi w ukryciu: Czy powiesz: „Nie wiedziałem tego?”; Kto bada serca, ma nie rozumieć? Wie Ten, który dusz dogląda, i według czynów odda każdemu (Prz 24,12). Najważniejszą sprawą w argumentacji jest tutaj ten charakterystyczny dla semickiego dyskursu rytm antytetyczny ukazujący kontrast dwóch przeciwstawianych sytuacji: inni wszystko czynią jawnie i już otrzymali nagrodę - to jest negatywna część antytezy; z kolei ty czyń wszystko w ukryciu, a w przyszłości otrzymasz, co twoje - część pozytywna. Zwróć uwagę, że ten rytm jest zachowany tak na poziomie znaczenia tekstu, jak i na płaszczyźnie budowy zdania.
Jak sądzisz, dlaczego spośród tysiąca różnych możliwości czynienia miłosierdzia wśród trzech form wskazanych przez Jezusa w samym centrum Jego kazania znalazła się akurat jałmużna?
Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie w sposób rozstrzygający. Może dlatego, że dawać jałmużnę to znaczy wyświadczać ogromne dobro dwóm osobom: temu, komu dajemy i... sobie samemu. Prosty gest uświadamia nam wiele istotnych spraw: że jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni; że przed Bogiem wszyscy jesteśmy równi i niezależnie od wykształcenia czy majątku, znaczymy tyle samo; że dzięki jałmużnie - gdy faktycznie jest ona wyrazem miłości - odnajduję duchowo swoje prawdziwe miejsce w świecie, wobec Pana Boga i wobec bliźnich.
OK, ale czy to nie jest miłość typu „coś za coś”? Daję, ale sam zyskuję... Wiesz, różne współczesne teorie wymiany społecznej próbują udowodnić, że zachowaniem człowieka kieruje przede wszystkim jego własny interes. Nie wracamy przypadkiem do punktu wyjścia?
To zależy. Miłość jest i ma pozostać bezinteresowna. Zgoda. Ale czy to znaczy, że miłość nas nie kształtuje? Jałmużna, jak i wiele innych form czynienia miłosierdzia, rzeczywiście może być sposobem usypiania sumienia. Dajesz i mówisz: ja swoje zrobiłem; jestem w porządku... To nie jest postawa miłości. Racja! Ale z innej strony, jeśli w każdej konkretnej postawie będziemy dopatrywać się chęci uspokojenia egoistycznych pragnień, to w konsekwencji dojdziemy do absurdalnego wniosku, że miłość jest utopią... Spojrzenie biblijne jest bardziej optymistyczne i - jak sądzę - bliższe prawdzie.
Więc kwestią rozstrzygającą jest to, co kryje się w naszym wnętrzu. To, co wyraża gest jałmużny...
Tak. I tu dochodzimy do sedna problemu.
Można powiedzieć, że czyn miłosierdzia kształtuje nasze wnętrze?
Jasne, ale zanim kształtuje, najpierw wyraża to, co już nosimy w sercu. Jałmużna jest czynem miłosierdzia, czyli gestem, dzięki któremu wewnętrzna postawa miłosierdzia wyraża się na zewnątrz. W Nowym Testamencie ten warunek rzeczywistej zgodności między sercem a czynem widać bardzo wyraźnie, gdy czytamy tekst w oryginale - w grece słowo jałmużna (gr. eleēmosýne) jest pokrewne słowu miłosierdzie (gr. éleos). W konsekwencji temat jałmużny wprowadza nas w tematykę duchowości miłosierdzia - warto dodać: duchowości będącej charakterystyczną cechą religii Izraela. Już w Starym Testamencie prorocy wielokrotnie nawoływali i upominali Izraelitów, by dbali o wdowy, sieroty, biednych i opuszczonych. Głosy te wskazują na kształtującą się świadomość dotyczącą ubogich - w Izraelu biedni są duchowym bogactwem narodu. Później, po wygnaniu babilońskim, wrażliwość miłosierdzia rozwinęła się jeszcze bardziej. O ile prorocy udzielali konkretnych wskazówek dotyczących życia, o tyle późniejsza tradycja mądrościowa miłosierdzie uczyniła tematem głębokiej refleksji i rozwinęła typowo judaistyczną koncepcję duchowości miłosierdzia: Kto bliźnim gardzi - ten grzeszy, szczęśliwy - kto z biednym współczuje (Prz 14,21); Kto ciemięży ubogiego, lży jego Stwórcę, czci Go ten, kto się nad biednym lituje (Prz 14,32). Syracydes powie nawet: Miłosierdzie gładzi grzechy i zyskuje zbawienie (Syr 35,2). Fundamentem tej duchowości była reguła: zewnętrzne czyny mają wyrażać wnętrze serca. Zatem Jezus, mówiąc o jałmużnie, przywołuje wielką tradycję Izraela. Mówi swoim uczniom: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Mt 9,13).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |