Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań święta Przemienienia Pańskiego w roku B
4. Warto zauważyć
Może tym razem trochę więcej rozważań egzegetycznych :) Góra na której przemienia się Jezus nie jest wymieniona z nazwy. Tradycja widzi w niej górą Tabor. Scena, choć pewnie właśnie na owej górze się rozegrała, przywodzi jednak na myśl inna górę. Synaj, w tradycji Starego Testamentu zwany częściej Horebem. Dlaczego?
Mamy tu i Mojżesza, który chodził na tę górę, gdy Izrael zawierał z Bogiem przymierze i Eliasza, który także na tej górze spotkał Boga w cichym zefirku. Mamy obłok – podobnie jak obłok, który spowijał Synaj w dnia zawierania przymierza. Obłok, który symbolizuje Boga, z którym to na Synaju i Mojżesz i Eliasz rozmawiali. Mamy też głos z nieba - głos samego Boga. No i mamy przemienionego Jezusa. Inaczej jednak niż u Mateusza i w sumie także Łukasz, Marek nie pisze, że jaśnieje także twarz Jezusa. Pisze tylko o lśniąco białym ubraniu. Nie ma więc tak oczywistego jak u Mateusza odniesienia do Mojżesza, z którego twarzy po rozmowie z Bogiem bił taki blask, że Izraelici nie mogli na niego patrzyć. Tak więc wątki „synajskie” nie są tu tak wyraźnie obecne jak u Mateusza. Ale chyba też nie są tak potrzebne. Marek, inaczej niż Mateusz, nie przedstawia, Jezusa jako nowego Mojżesza. Myśl Marka jest nieco inna. Choć nie można ograniczyć jej to podsumowania, że chodzi tylko i wyłącznie o to, by widzenie to umocniło uczniów w czasach próby.
Najistotniejsze w rozumieniu tego wydarzenia wydaje się to, co mówi głos z nieba. Czyli Bóg. „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. Czy to cytat? Sęk w tym, że nie. U Mateusza, w którym głos mówi ciut więcej, nawiązanie jest oczywiste. Tam słowa te brzmią: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Przywodzi to na myśl początek pierwszej Pieśni o Słudze Pańskim (Iz 42,1nn).
Oto mój Sługa, którego podtrzymuję.
Wybrany mój, w którym mam upodobanie.
Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął;
On przyniesie narodom Prawo.
Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze.
Nie złamie trzciny nadłamanej,
nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
On niezachwianie przyniesie Prawo.
Nie zniechęci się ani nie załamie,
aż utrwali Prawo na ziemi,
a Jego pouczenia wyczekują wyspy.
W scenie przemienienia „sługa podtrzymywany” staje się „synem umiłowanym”, ale fraza „w którym mam upodobanie” się powtarza, nasuwając jasne skojarzenie. U Marka jednak jej nie ma. Czy to dyskwalifikuje szukanie tutaj odniesienia?
Ano nie. Czytelnik Ewangelii Marka może mieć jeszcze w uszach głos, który rozległ się nad Jezusem podczas chrztu nad Jordanem. „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Ta analogia chyba wystarczy by uznać, że głos z nieba i tym razem przypomina zapowiedź Izajasza. I wskazuje na Jezusa jako tego, który przyniesie narodom prawo, nie będzie wołał ni podnosił głosu, który utrwali Prawo na ziemi; całej, bo jego pouczenia wyczekuję przecież nawet wyspy, czyli odległe kraje. Jezus więc i tu jest tym, który wypełnia tę prorocką zapowiedź. Ale jest tu jeszcze coś więcej.
Głos z nieba dodaje jeszcze jedno: „Jego słuchajcie”. A to przywodzi na myśl inną starotestamentalną scenę. Mową Mojżesza z osiemnastego rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa
Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał. Właśnie o to prosiłeś Pana, Boga swego, na Horebie, w dniu zgromadzenia: «Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego, i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł». I odrzekł mi Pan: «Dobrze powiedzieli. Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę.
Ciekawy cytat, prawda? „Proroka jak ty”. Czyli Mojżesz też jest prorokiem :) Nie tylko – jak my to dziś chcielibyśmy upraszczać – prawodawcą. Ale wróćmy do tematu. Dodanie "jego słuchajcie" sprawia, że rozumiemy już, iż ów Boży głos z obłoku każe nam widzieć w Jezusie Nowego Mojżesza i Proroka, który kontynuuje to, co Bóg obiecał. Który kontynuuje Boże dzieło wobec Izraela. A że Bóg przemawiał do Izraela najpierw przez Mojżesza – prawodawcę i proroka (!), a potem przez innych proroków, stąd jasnym się staje, czemu w scenie występuje też Eliasz, największy z proroków Starego Testamentu. Tak, Jezus jest tym, który po nich przejmuje pałeczkę kontynuowania Bożego dzieła. I tak to chyba widzieli uczniowie Jezusa. Przynajmniej po zmartwychwstaniu, gdy już oświeceni Duchem Świętym tę scenę sobie przypominali, bo z początku to chyba byli zbyt wszystkim oszołomieni :)
Scena ta pokazuje więc Jezusa jako tego, który prowadzi dalej rozpoczęte przez Boga dzieło. Bóg niegdyś posłużył się swoimi sługami, Mojżeszem, potem prorokami, a teraz posługuje się swoim Umiłowanym Synem. Nie tylko sługą. Synem, który znacznie przewyższa poprzedników godnością. Bo jest kimś znacznie bardziej niezwykłym. Widząc lśniące szaty Jezusa i pamiętając o innych, wcześniejszych jego dziełach uczniowie mogą już podejrzewać jest Bogiem w ludzkiej postaci
Przemienienie Jezusa na górze (Tabor) to wstęp do scen, w których będą się pojawiały ciągle nowe wobec uczniów wymagania. Do wydarzeń, które pokażą im, że pójść za Jezusem może znaczyć też stracić wszystko, z życiem włącznie. Wydaje się, że zasadnicza wymowa tej sceny jest taka, jak wspomniałem wcześniej: to wydarzenie ma uczniów umocnić. Gdy przyjdą chwile trudne mają pamiętać, komu zaufali. Zaufali prawdziwemu Mesjaszowi, prawdziwemu Synowi Bożemu. Z Nim nawet beznadziejne sytuacje znajdą szczęśliwe rozwiązanie.
I podobnie jest, gdy czytamy tę Ewangelię w kontekście pozostałych czytań. Nie poszliśmy za wymyślonymi mitami. Nasza nadzieja ma mocne podstawy. Zakorzenienia w zapowiedziach proroków i w tym wszystkim, co zostało o nim objawione Apostołom.
5. W praktyce
Chrześcijanin służy temu, któremu została przekazania wszelka władza i wszelkie panowanie. Nie musi się martwić, że coś przegrywa, ze świat idzie nie tą drogą, jaką powinien. Stoi po stronie Pana. Zwycięzcy. Nic tego nie zmieni.
A gdy jest szczególnie trudno, wtedy warto wrócić na Tabor. Do tych chwil, gdy Bóg wydawał się tak blisko, w których pewnym się było, że działa. Gdy świat zdaje walić się na głowę, pamięć o nich pomaga przetrwać.
I nie chodzi tu tylko o zawirowania w życiu osobistym czy zawodowym. Nie udaje się nam nie raz także, gdy chodzi o życie społeczne czy polityczne. Ale to nie ma większego znaczenia. Pan historii wie co robić. I choć czasem prowadzi świat krętymi drogami, to jednak zawsze ku odnowieniu wszystkiego w Dniu Ostatecznym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |