Z całego serca swego szukam ciebie: nie daj mi zboczyć od twoich przykazań! (Psalm 119)
Ten werset uświadamia nam, że nawet jeśli już wkładamy w szukanie Boga całe serce, nie możemy być nigdy pewni, że od Jego przykazań nie zboczymy. Że tego, czego dzisiaj z całego serca pragniemy, jutro nam się nie odechce. Że na drodze Bożej wytrwamy.
Ojcowie monastyczni uczą, że pokusy trzeba się spodziewać aż do ostatniego tchnienia i nic nas przed nią nie zabezpiecza: i to nie tylko przed pokusą, ale nawet przed ulegnięciem pokusie. Wieloletnie ćwiczenie się w cnotach daje nam, jak uczy św. Benedykt, pewną łatwość w ich pełnieniu; ale to nie przeszkadza, że jeśli zasiądziemy na laurach i damy sobie urlop od czujności, możemy upaść w sposób bardzo bolesny i głupi. Cuda i objawienia także nie dają pewności: Ojcowie rejestrują niejeden taki wypadek, że ktoś zaczął od czynienia cudów, a skończył w błocie.
Pan Jezus wyraźnie powiedział, co czeka sługę Bożego, który zamiast czuwać (jak mu nakazano), zaczął dbać o swoje wygody. Nie możemy więc mówić, że nas nie uprzedzono. Tak Ewangelia, jak i piętnaście wieków doświadczenia monastycznego, potwierdzają treść tego wersetu i nakazują nam czuwanie i pilnowanie się zawsze i aż do końca. A także pokorną modlitwę o to, żeby Bóg nas na swoją drogę nawrócił, a jeśli już na niej jesteśmy, to żeby nas na niej zachował. Nie daj mi zboczyć... bo mogę; w każdej chwili; aż za łatwo.
Okazji do zboczenia z drogi nigdy nam nie zabraknie. Tym jednak nie należy się specjalnie martwić, bo przecież nikt nam nie każe z tych okazji korzystać. Możemy, owszem, i o tym należy pamiętać; ale nie musimy. Bóg nie po to dopuszcza takie okazje, żeby patrzeć, jak wpadamy w pułapkę, albo żeby z nas robić tragicznych bohaterów, co to „aż tyle” potrafią dla Niego przecierpieć; ale żeby wspólnie z nami cieszyć się wspólnym, swoim i naszym zwycięstwem. Ojcowie tak dobrze to rozumieli, że mawiali: „Odejmij pokusę, a nikt nie będzie zbawiony”. Pokusa była dla nich radosną okazją do wybrania Boga jeszcze raz, a tym samym – drogą do zbawienia.
Dlatego też każda pokusa może nam wyjść na dobre, nawet taka, której ulegliśmy. Zwyciężona poddaje nas Bogu jeszcze bardziej; zwycięska uczy nas pokory, a więc znowu rzuca nas w ramiona Boże z jeszcze usilniejszą prośbą: "Nie daj mi więcej zboczyć od Twoich przykazań"! Czujność, której się od nas wymaga, nie jest czuwaniem w mroźną noc w budce wartowniczej, kiedy zęby szczękają, myśl jest pełna zazdrości wobec śpiących smacznie kolegów, a nogi tylko dlatego nie niosą same do domu, że żołnierz boi się kary od kaprala.
Po nas się oczekuje czujności takiej jak czujność kobiety, która przygotowuje dom na powrót męża; jak czujność dziecka, które za nic w świecie nie chciałoby zasnąć, kiedy ojciec opowiada o sobie; jak czujność muzyka, wpatrzonego w ręce dyrygenta, żeby móc dać zlecony sobie wkład w melodię i niczym nie zmącić jej piękna. Inaczej mówiąc, ma to być czujność skoncentrowana nie na sobie, ale na Oczekiwanym i na obowiązkach, które mamy do spełnienia wobec Niego. Nie czujność strachu i napięcia, ale spokoju i wierności.
Pokora nie pozwala nam zapomnieć o tym, że jesteśmy słabi i zawsze zdolni do upadku; ale też ta sama pokora nie pozwala nam skoncentrować się na sobie choćby po to, żeby liczyć własne grzechy przeszłe albo drżeć przed przyszłymi. Bóg jest od nas ważniejszy i godniejszy uwagi. A przy tym jest także od nas mocniejszy, więc kiedy Go z całego serca szukamy, nie da nam zboczyć od swoich przykazań.
*
Małgorzata Borkowska OSB Petronela, czyli uwagi monastyczne o psalmie 119 (część 1) Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC