Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Zadziwiające jak mając na ustach Boże prawo można wartościować dokładnie przeciw niemu.
Rozmyślania na kanwie Łk 16, 14-18
Tekst z cyklu „W drodze do Jerozolimy”
Można twierdzić, że kocha się Boże prawo, a tak naprawdę, gdy tylko okazuje się niewygodne, szukać wymówek, jak je ominąć. W Ewangeliach najbardziej rzucającym się w oczy przykładem takiej postawy było (udawane) gorszenie się przez faryzeuszy tym, że Jezus w szabat uzdrawiał. Zakazaną przez Boga pracą stawało się dla nich dotknięcie chorego człowieka i wypowiedzenie do niego paru słów. Podobnie zresztą jak łuskanie w szabat kłosów, by zaspokoić głód. Wiedzieli za to jak postąpić, gdy chodziło o ich sprawy: gdy syn lub zwierzę w szabat wpadliby do studni, na dzień święty – i słusznie – już by nie zważali.
Judaizm twórczo rozwinął później zasady dotyczące tego, co wolno, a czego nie wolno. „Nie wolno w szabat dotykać pieniędzy” – uznano. Wiadomo, dotykanie pieniędzy związane jest najczęściej z handlem, a od niego szabat powinien być wolny. W praktyce, gdy np. chodzi o zwrot długu przez nieŻyda, może on po prostu położyć pieniądze w szufladzie. Jeśli jednak trzeba by wydać resztę - o, to już Żydowi przecież pieniędzy dotykać nie wolno. Uznano też na przykład, że w szabat nie wolno podróżować. Jasne, dawniej podróżowano nie w calach turystycznych, ale handlowych. Wyjątek uczyniono jednak dla podróży morskich. Wiadomo, z powodu szabatu nikt nie zatrzyma statku na wodzie. A żeby nie roztrząsać co jest już morzem a co nie, ustalono, że chodzi o podróż „na wodzie”. Dlatego pobożniś podróżujący w szabat np. pociągiem mógł położyć sobie pod siedzenie termofor. Podróżuje na wodzie. Wszystko OK.
W rozważanej w poprzednim odcinku naszego cyklu scenie Jezus uczył, że należy mieć dystans do pieniądza. Bo – jak to ujął – nie można być jednocześnie sługą Boga i Mamony. Chciwym na grosz faryzeuszom – jak to napisał ewangelista Łukasz – bardzo się to nie podobało. Podrwiwali sobie z Jezusa. Nie wiemy co mówili, ale można się domyślić, jaką logiką się kierowali; jakie założenie stało u podstaw tego, że drwili z niewątpliwie słusznego nauczania Jezusa, że Bóg stoi ponad pieniądzem. Warto tu pamiętać, że powodzenie, bogactwo, było dość często w Starym Testamencie oznaką Bożego błogosławieństwa. Ot, historia Hioba: dlaczego niewinny cierpi? Ano to była tylko próba. Ale gdy Hiob przeszedł ją pomyślnie, Bóg na powrót obdarzył go powodzeniem i bogactwem. Ten sposób myślenia o bogactwie jako oznace Bożego błogosławieństwa leży też źródeł zdumienia Apostołów, gdy Jezus mówił im, ze łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa Bożego (Łk 18, 24-27; wyraźnie o zdumieniu jest w tekście paralelnym u Marka 10,24). Jak to? Czemu ten, któremu za prawe postępowanie Bóg błogosławi miałby mieć problemy z wejściem do Królestwa? Kto więc może się zbawić, jeśli nawet ten któremu Bóg pobłogosławił?
Faryzeusze traktując bogactwo jako oznakę Bożej przychylności okazywanej człowiekowi pobożnemu przestali widzieć, że Mamona może stać się dla człowieka ważniejsza niż Bóg. I to nie jedyny przypadek, kiedy twierdząc jakimi są znawcami Bożego prawa, wypaczali jego sens.
Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego. Powiedział więc do nich: «To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych.
Mocne słowa. Udajecie sprawiedliwych, ale nimi nie jesteście. Dlaczego? Co takiego był w nich nie tak? Kontekst wskazuje, że mogło chodzić o ów stosunek do pieniądza. Uznawanie słowem, że „Bóg jest Panem Jedynym” i że nie można mieć bogów cudzych ponad Nim, a jednoczesne stawianie ponad Boga Mamony. W Ewangeliach znajdziemy jednak jeszcze całą masę innych, podobnych przykładów wypaczania przez przywódców Izraela sensu Bożego prawa. Choćby wspomniane już traktowanie szabatu, stawianie czystości rytualnej ponad czystość serca, stawianie daru na świątynię ponad czwarte przykazanie (oba przykłady w Mk 7, 1-23), uzależnienie ważności przysięgi od tego, na co się przysięga (Mt 23 16-22), pod pozorem długich modlitw objadanie wdów (Mk 12,40) i parę innych. W oczach ludzkich faryzeusze uchodzili za sprawiedliwych. Ich nauki wydawały się takie mądre. Ale Bóg widział, co się za nimi kryje. Jezus krytykując drwiących z Niego faryzeuszy wyjaśnia i podkreśla:
Aż do Jana sięgało Prawo i Prorocy; odtąd głosi się Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, i każdy gwałtem wdziera się do niego. Lecz łatwiej niebo i ziemia przeminą, niż żeby jedna kreska miała odpaść z Prawa.
Jasne. Stary Testament – Prawo i Prorocy – kończy się na Janie Chrzcicielu. Królestwem Bożym nie będzie już Izrael. Odtąd jest ono dla gwałtowników. Chodzi zapewne o ludzi, którzy zdecydują się na przekór okolicznościom i przywódcom pójść za Jezusem. Ot, tacy Piotr, Andrzej, Jakub i Jan, którzy dla Jezusa zostawili swoje zajęcia. Ot taki celnik Mateusz, który dla Niego poświecił dobrze płatną pracę. Ale choć Królestwo zdobywają teraz gwałtownicy, nie znaczy to, że cokolwiek w Bożym prawie się zmieniło. Ono nadal jest ważne. Jedna kreska najmniejszej litery się w nim nie zmieni. Dla nowego ludu Bożego - Kościoła, stare prawo będzie nadal aktualne. I w tym kontekście Jezus wspomina o nierozerwalności małżeństwa. Na przekór temu, czego uczyli – fakt że za Mojżeszem – faryzeusze.
Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo.
U innych ewangelistów (np. Mk 10, 1-12) myśl ta jest szerzej rozwinięta. Jezus stwierdza tam, że choć prawo do oddalania żon dał Mojżesz, to zrobił to ze względu na „zatwardziałość serca” Izraela. Ale że pierwotny plan Boży jest inny: małżeństwo ma być związkiem nierozerwalnym.
Warto zauważyć, że Jezus stawia się tu w roli autentycznego interpretatora Bożego prawa: jako ten, kto wie najlepiej, o co w nim chodzi. Dlatego nie tylko pozwala sobie na krytykę uczonych w Piśmie i faryzeuszów, ale i na poprawienie samego Mojżesza. Przesłanie Jezusa jest jasne: jego uczniowie nie mają zmieniać Bożego prawa, szukać sposobów na jego obejście, ale zawsze powinni starać się żyć zgodnie z nim. Zgodnie nie z ludzką jego interpretacją, wykrzywioną sztuczkami czy czyniącą koncesje na rzecz ludzkich słabości, ale z tą którą podał On, Boży Syn.
Jest to oczywiście wezwanie nie tylko do współczesnych Jezusowi, ale też do Jego uczniów wszystkich wieków. Także XXI. My też wezwani jesteśmy, by swoimi zwyczajami czy pokrętną argumentacją nie zmieniać sensu Bożego prawa, a zawsze wiernie się go trzymać. Na pewno w kwestii ubóstwiania Mamony czy nierozerwalności małżeństwa. Na co jeszcze zwróciłby Jezus współczesnym uwagę nie jestem pewien. Mam oczywiście parę typów, zwłaszcza z dziedziny miłości bliźniego :). Zadziwiające jak mając ją na ustach można postępować dokładnie na przekór niej. Ale tymi przemyśleniami podzielę się z Czytelnikami przy innej okazji. Jeśli oczywiście jeszcze taka się nadarzy, bo przecież o przyszłości nigdy nic całkiem pewnego powiedzieć się nie da :)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |