Sól bez soli

Dlaczego ewangeliczna sól traci czasem smak w Kościele? Może dlatego, że Kościół musi być także solą w oku. A to nie jest sytuacja komfortowa.

1. „Wy jesteście solą ziemi”. To jedno zdanie genialnie określa misję chrześcijan w świecie. Mamy być solą, czyli ludźmi o określonej tożsamości. Sól ma charakterystyczny smak i właściwości. Jest zaprzeczeniem tego, co mdłe, nijakie, miałkie, bez smaku. Sól nadaje smak i konserwuje, czyli chroni przed zepsuciem. W starożytności sól była traktowana jak środek leczniczy. Była też symbolem przymierza i wierności, dlatego np. dawano ją do spróbowania młodej parze, a wspólnym spożywaniem chleba i soli potwierdzano sojusze. Sól nazywano białym złotem, ponieważ była tak cenna, że traktowano ją jako środek płatniczy. Stąd wzięły się powiedzenia: „słony rachunek” lub „coś słono kosztuje”. Jako chrześcijanie mamy konserwować, czyli nie gonić za postępem, ale strzec wiernie niezmiennych prawd i zasad przekazanych przez Boga. Chronić świat przed zepsuciem. Mamy nadawać Chrystusowy smak ziemi, na której żyjemy. Jezus jest skałą, która została „zmielona” na krzyżu. Na tej skale zbudowany jest Kościół. Z tej skały powstaje sól, którą chrześcijanie mają solić świat.

2. „Wy jesteście światłem świata”. To jeszcze jeden obraz, który mówi o misji Kościoła wobec świata. „Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”. Naszym celem nie jest to, aby ludzie nas chwalili, lecz by chwalili Boga. To ważne, aby widzieć jasno cel bycia Kościołem. Nasze dobre uczynki, czyli miłość bliźniego, mają być znakiem miłości Boga. Kościół nie może zatrzymać się na dobroczynności, ale ma prowadzić ludzi do Najwyższej Miłości, czyli do Boga, którego oblicze ukazał Jezus.

3. Zastanawiające jest to, że tuż po słowach o soli ziemi Pan daje ostrzeżenie: „Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić?”. Jezus zapewne wiedział, że będziemy mieli problem z zachowaniem smaku soli. Po co komu sól, która nie jest słona? Po co komu chrześcijanie, którzy nie niosą w sobie smaku Chrystusa? Po co komu Kościół, który rozpływa się w świecie i zamiast zmieniać świat wedle miary i pełni Chrystusa, zmienia siebie według kryteriów nowoczesności czy postępu? „Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. Czyż prawdy tych słów nie potwierdza upadek tych wspólnot chrześcijańskich, które „pobłogosławiły” rozwody, aborcję, homoseksualizm?

4. Dlaczego ewangeliczna sól traci czasem smak w Kościele? Może dlatego, że Kościół musi być także solą w oku. A to nie jest sytuacja komfortowa. Bycie solą oznacza często sprzeciw wobec światowych mód. Oznacza nazywanie po imieniu grzechu, stawianie wymagań, przypominanie o nadchodzącym sądzie Bożym, wzywanie do nawrócenia. Silną pokusą dla współczesnych chrześcijan jest chrześcijaństwo w wersji soft, czyli takie, które nie rozróżnia jasno dobra i zła w imię „tolerancyjnej” moralności, które nie tworzy podziałów i koncentruje się na praktycznej, dobroczynnej działalności, żeby wykazać, że Kościół może się na coś jeszcze przydać. Zostaje etykietka z napisem „sól”. A w środku zamiast soli – słodzik niskokaloryczny.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg