Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Najkrócej? Chrześcijanina nie wiążą reguły świata, a miłość.
Sadzawka Betesda, Jezus i wielu chorych. Wśród nich taki, który od 38 lat miał nadzieję, że zostanie uzdrowiony. Dzięki łasce Boga, jaką dawały poruszane przez anioła wody sadzawki. Ale niestety, nie mógł się dopchać. Nie było „komitetu kolejkowego”, który by pilnował komu w jakiej kolejności się należy. I nie było człowieka, który pomógłby mu w odpowiednim momencie wejść do wody. A sam – cóż – zbyt był schorowany, by zdążyć przed innymi. Jezus zaś z jakiegoś powodu właśnie jego zauważył. I uzdrowił. Na przekór dzisiejszej „ewangelicznej poprawności” już po wszystkim dodając „Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”.
I może gdyby Jezus uzdrawiając tego człowieka nie powiedział mu też, że ma wziąć swoje łóżko, nic by się nie stało. Ale tak powiedział. A był szabat. W szabat zaś – wiadomo – pracować nie wolno. Jak mógł? Jak Jezus mógł mu nakazać coś takiego? Przecież ewidentnie łamie uświęcone zasady!
Prawda, złamał. Ale czy złamał też trzecie z Bożych przykazań? Można zrozumieć, że w zalewie pogaństwa starający się strzec swojej tożsamości Żydzi ostentacyjnie wręcz pokazywali swoje przywiązanie do Mojżeszowego prawa. Zagubili jednak w tym wszystkim umiar i rozsądek. Nie odróżnili mozołu pracy od świętowania uzdrowienia. W sumie, jak się zastanowić – czczenia Mamony od wychwalania prawdziwego Boga...
Spętani zasadami... Nie to, że zasady są złe. Wręcz przeciwnie. Nieraz pomagają zachować się przyzwoicie. Ale bywa że mocno ograniczają horyzonty. I uniemożliwiają zobaczenie tego co dobre. A o to przecież chodzi. „Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny - na zmartwychwstanie potępienia” (J 5,29). Tak, by się zbawić trzeba uwierzyć w Syna Człowieczego, współdziałającego z Ojcem. Z wiary wypływać musi jednak dobro. Prawdziwe dobro, nie wierność jakimś zasadom....
Dzisiejszemu światu często dziś z Jezusem nie po drodze. Nie ma co się dziwić, że nie interesuje go Jego nauka, o oddawaniu Mu czci już nie mówiąc. Ma jednak ten świat oczywiście różne zasady. Jakiś system wartości, jakiejś konwenanse, jakąś „polityczność” – roztropność w postępowaniu w sytuacjach trudnych, gdy zderzają się ze sobą sprzeczne interesy. Wśród tych wszystkich także to, co z domieszką odrobiny szyderstwa nazywamy „polityczną poprawnością”. Zasady... cóż... często stawiane na piedestały, wystawiane w świeckich ołtarzykach i okadzane dymem achów i ochów. Wszelkie próby podważenia ich słuszności uważane są za bluźnierstwo, a wobec tych, którzy mimo wszystko próbują przeciw nim argumentować, coraz częściej podnosi się krzyk oburzenia żądnej samosądów tłuszczy. Na stos potępienia z nim! Niech zniknie z publicznej przestrzeni raz na zawsze!
Jezus uzdrawiając chorego nad sadzawką jasno pokazał, że nie wiążą Go reguły tego świata, nawet te najmocniej okadzone dymem powszechnego uznania, a tylko szukająca prawdziwego dobra miłość. Z Jego uczniami jest podobnie: nie reguły tego świata ich wiążą, a jedynie autentyczna miłość. W imię tejże poszukującej prawdziwego dobra miłości mają prawo i obowiązek odrzucać to wszystko, co nią nie jest. Kompromisy? Dialog? Czasem dla ochronienia choć cząstki dobra trzeba. Ale nie wolno tracić z oczu tego, co jest dobrem prawdziwym. W żadnym wypadku zgoda na mniejsze zło nie czyni przecież z tego zła dobra.
Wiele tych zasad, które dzisiejszy świat stawia na piedestały słuszności. Aborcja prawem człowieka? Tylko gdzie jest podstawowe prawo do życia tych, których się zabija? Eutanazja? Przecież – widać to dziś coraz wyraźniej – jest ucieczką przed koniecznością trudnego towarzyszenia człowiekowi w cierpieniu. Prawo do pozamałżeńskiego seksu? A potem zdziwienie, gdy z niewinnego niby ognia, w porę nie opanowanego, rozpala się pożar, który wszystko niszczy. Rozwody, zwłaszcza łatwe rozwody? Przecież to kompletna klęska kogoś, kto deklarował, że będzie z drugim na zawsze, o cierpieniu dzieci przeżywających rozstanie rodziców już nie mówiąc. Prawo do wyboru płci? Tak, to znacznie łatwiejsze niż pomóc człowiekowi zaakceptować siebie takim, jakim się jest. A po terapiach i operacjach, gdy człowiekowi dalej źle we własnej skórze, bo powód dyskomfortu tkwił w czym innym, tak łatwo powiedzieć „sam chciałeś, sama chciałaś, o co ci chodzi?”....
Od dwóch tysięcy lat się nic się nie zmieniło. Podobnie jak wtedy nie reguły tego świata wiążą dziś chrześcijanina, a miłość. Prawdziwa miłość. I świadomością, że nie o różne doraźne chciejstwa i interesy w życiu chodzi, ale o miłość, różni się chrześcijanin od świata. Autentycznie kochając pewnie nie raz narazi się różnym strażnikom zasad, ale ta wierność miłości w dzień sądu da mu życie wieczne.
Zobacz też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |