Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Kontynuujemy kolejną edycję Szkoły Słowa Bożego, którą prowadzi ks. Jan Kochel. Zapraszamy do aktywnego udziału
Zbawienie płynące z krzyża i jego tajemne błogosławieństwo, które Edyta odczytała na twarzy tej dostojnej kobiety, kładło się blaskiem na całym jej życiu. Krzyż okazał się dla niej pieczęcią miłości i przyjaźni z Jezusem Chrystusem. Edyta w pełni zrozumiała znaczenie słów Ewangelii Jana: Nikt nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś daje swoje życie za swoich przyjaciół (J 15,13). Jezus wybrał ją i przeznaczył, by nie tyle poprzez ukryte życie w Karmelu i doskonałą interpretację nauki św. Jana od Krzyża (niedokończone dzieło „Wiedza krzyża”), ale nade wszystko przez ofiarę męczeńskiej śmierci w komorze gazowej upodobnić się do swego Mistrza. Sługa nie jest większy od swego pana. Jeśli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15,20).
Jak wolno nam wnioskować z jej własnych aluzji, Bóg ukazał Teresie Benedykcie w widzeniu mistycznym swój krzyż jako ten, pod którym cierpi jej naród. Wezwał ją, by – jak niepokalany Baranek – przewidziany dla niej udział w tym krzyżu wzięła dobrowolnie na siebie w imieniu wszystkich, za nich i za ich zbawienie. Edyta wyraziła zgodę na ofiarę. „Na czym jednak miało polegać to «niesienie krzyża», tego jeszcze nie wiedziałam” – pisze. Ale Bóg wiedział, że tylko specyfika Karmelu prowadząca do jej własnego «nic», by ją otworzyć całkowicie na Tego, który w miłości chciał być jej «wszystkim», jest w stanie udzielić tej wybranej duszy podobieństwa do Baranka. Bóg pragnął ją doprowadzić aż do zjednoczenia z gwałtowną śmiercią swego Syna – dla ratowania całego narodu” (s. 122).
Gdy na kilka dni przed deportacją zaproponowano jej możliwość ratunku, wyjazd do Szwajcarii, odpowiedziała: „Nie róbcie tego, dlaczego miałabym zostać wyłączona? Czyż sprawiedliwość nie polega właśnie na tym, że nie powinnam czerpać żadnych przywilejów z mojego chrztu? Jeżeli nie mogę dzielić losu moich braci i sióstr, moje życie jest jakby zniszczone”.
2 sierpnia 1942 r. przed klasztorem w Echt (Holandia) zatrzymało się auto policji nazistowskiej. Siostrze Benedykcie dano pięć minut na przygotowanie się do wyjazdu. Kiedy Gestapo wyprowadzało ją z klasztoru powiedziała do swojej siostry: „Chodź Różo, idziemy za nasz naród!”. Kilka dni później: Oświęcim okazał się stacją końcową jej drogi krzyżowej! Nie znamy okoliczności śmierci Edyty, zachował się jedynie oficjalny list zamieszczony w „Holenderskim Biuletynie Państwowym”. Na liście nr 34 z czwartku 16 lutego 1950 r. figuruje [informacja]: „Nr 44074 Edyta Teresa Jadwiga Stein, ur. 12 października 1871 r. we Wrocławiu, z Echt, + 9 sierpnia 194[3]” (s. 227). Później Czerwony Krzyż sprostował rok 1943 na 1942 r.
W homilii podczas Mszy św. kanonizacyjnej Jan Paweł II powiedział: „Św. Teresa Benedykta od Krzyża zrozumiała ostatecznie, że miłość Chrystusa i wolność człowieka są ze sobą splecione, ponieważ między miłością a prawdą istnieje wewnętrzna więź. Nie widziała sprzeczności między poszukiwaniem prawdy a jej wyrażaniem przez miłość; przeciwnie, zrozumiała, że prawda i miłość wzajemnie się przywołują. W naszej epoce często utożsamia się prawdę z opinią większości. Rozpowszechnione jest też przekonanie, że należy posługiwać się prawdą nawet przeciw miłości i vice versa. Jednakże prawda i miłość potrzebują siebie nawzajem. Św. Teresa Benedykta jest tego świadkiem. Ta «męczennica z miłości», która oddała życie za przyjaciół swoich, nikomu nie pozwoliła prześcignąć się w miłości. Zarazem całym swoim jestestwem poszukiwała prawdy, o której tak pisała: «Żadne dzieło duchowe nie przychodzi na świat bez wielkich boleści. Jest to zawsze wyzwanie dla całego człowieka». Św. Teresa Benedykta od Krzyża mówi nam wszystkim: Nie uznawajcie za prawdę niczego, co jest wyzute z miłości. I nie uznawajcie za miłość niczego, co jest wyzute z prawdy! Jedno bez drugiego staje się niszczycielskim kłamstwem” (Kolonia, 11 października 1998 r.).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |