Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Jezus dając mi poznać siebie wyciągnął rękę. Ode mnie zależy czy ten gest odwzajemnię.
Z cyklu "W górę serca! Bóg z nami!"
Miłość. Parę liter, a tyle znaczeń. O miłości narzeczonych czy małżonków ktoś kiedyś powiedział, że to patrzenie w jednym kierunku. Piękne, odróżniające miłość oblubieńczą od miłości rodzicielskiej czy szerzej, tego co nazywamy miłością bliźniego. Co powiedzieć o przyjaźni? Czym jest? I kim jest przyjaciel? Jak ująć to coś, co sprawia, że jest się blisko, a jednocześnie zachowuje pewien dystans? Nie ma co silić się na definicję. Najlepiej chyba byłoby powiedzieć, że przyjaciel to ktoś, komu na nasz widok rozjaśnia się twarz.... A jeśli tak właśnie jest, to na nasz widok rozjaśnia się twarz samemu Bogu. Bo on, Bóg, Jezus Chrystus, nazwał swoich uczniów przyjaciółmi.
Czytam kolejny fragment mowy Jezusa z Wieczernika.
To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Miłujcie się wzajemnie – powtarza ciągle Jezus. A że miłość to nie puste słowa, ale zawsze konkret, wskazuje: tak jak ja was umiłowałem. W tej chwili uczniowie jeszcze tego nie wiedzieli. Mieli zobaczyć w zbliżających się godzinach, a zrozumieć po Jego zmartwychwstaniu: On oddał za nich swoje życie. A nikt nie kocha bardziej od tego, kto oddaje życie za swoich przyjaciół. Bardzo wymagający ideał. Nie pozwalający na tanie wymówki...
Stawiając uczniom wymagania mówi też jednak, że są wybrani. Że On ich wybrał. Wybrał, by przynosili owoce i by ten ich owoc trwał. Owoc wiary w Niego, owoc złożonej z Nim nadziei, owoc obdarowującej wszystkich miłości. On przez nich – jak mówił wcześniej – ma owocować w tym świecie. On, jak winny krzew gałązkom, da im ożywcze soki, ale owoce wydadzą oni, jego wybrani, Jego przyjaciele – jak ich nazywa. Przyjaciele czyli ci, na widok których rozjaśnia się Jego twarz.
Nie, nie są Jego sługami! – podkreśla. Jeśli czynią co im nakazał, są przyjaciółmi. Sługa to ten, który nie wie wszystkiego: od swojego pana dowiaduje się tyle, ile musi wiedzieć. Ale Oni są przyjaciółmi, bo ujawnił im największe swoje tajemnice: wszystko co usłyszał od Ojca, od Boga. Oni, Jego przyjaciele, dopuszczeni zostali do poznania Bożych zamysłów...
Przyjacielem był też Judasz. Ten, który Go zdradził. On też był wybrany. On też dopuszczony został do poznania Bożych zamysłów. Ale nie czynił tego, co Jezus przykazał: zdradził. Był przyjacielem, mógł nim pozostać. On jako jedyny osobiście, nie w grupie, przyjacielem został nazwany. Ale wybrał inną drogę... Pozostał nim? Został wykluczony z grona przyjaciół? Jeden Bóg raczy wiedzieć. Na pewno przysporzył Jezusowi sporo smutku. Zapewne jednak nigdy nie stał Mu się obojętny... To nie Jezus Go z grona przyjaciół wykluczył: Judasz sam zdecydował pójść inna drogą.
A my? Chrześcijanie XXI wieku? Też możemy się czuć wybrani. Przez wiarę opartą na tym, co przekazali nam Apostołowie też objawiono nam to wszystko, co Jezus usłyszał od Ojca. Znamy Jego tajemnice. Też więc jesteśmy Jego przyjaciółmi. Gdybyśmy byli dla Niego sługami, ujawniłby nam tylko tyle, ile jako słudzy musimy wiedzieć....
Tak, też jesteśmy wybrani. Tylu ludzi na świecie nie zna przecież tego wszystkiego, co objawił Jezus. Bóg, jeśli w ogóle w niego wierzą, ciągle jest dla nich kimś dalekim. Jeśli jest łaskawy, to jak wielki władca wobec swoich sług. Ale nie czują się przyjaciółmi. Tak blisko z Bogiem nie są. Nie odkryli, że Bóg naprawdę kiedyś stał się jednym z nas, byśmy my mogli stać się dziećmi Boga...
To wybranie nas to jednak nie tylko zaszczyt. To też zadanie. Wybrani zostaliśmy po to, byśmy miłując się wzajemnie, jeśli trzeba oddając jedni za drugich życie, wnosili w ten świat owoce. By przez nas było w nim więcej wiary, więcej nadziei i więcej miłości. Często nie dorastamy do tego ideału, ale to nie szkodzi. Apostołowie w chwili próby też nie zdali egzaminu ze swojej miłości do Mistrza. Ale nie wyrzekli się wiary w Niego, nie zrezygnowali ze złożonej w Nim nadziei. Wrócili potem do Wieczernika. I umocnieni przez Jezusa na nowo podjęli zadanie bycia Jego przyjaciółmi. Dla nas w takich wypadkach droga podobna. Nawet gdybyśmy czuli się Judaszami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |