Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Niezależnie zatem od wszelkich symbolicznych tłumaczeń, tym, co Jan zobaczył, była właśnie krew i woda.
Jego naoczność uderza w miejscu, gdzie sam Jan najbardziej emfatycznie o niej pisze. „Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli” (J 19, 32-35). Jak pisze celnie Wallace, opis wypływającej z boku Chrystusa krwi i wody jest jednym z tych nieomylnych znaków rozpoznawczych prawdziwego świadectwa.
O ile Jan mógł spodziewać się, że z boku Chrystusa wypłynie krew, to nic nie wiedział na temat zachowania organizmu w stanie agonii. Gdyby nie był obecny przy krzyżu, gdyby jedynie spisywał to, o czym usłyszał z drugiej ręki, wspomniałby może o krwi, ale na pewno nie o wodzie. Tę mógł zobaczyć jedynie z bliska, jedynie stojąc pod krzyżem. Ani on, ani jego czytelnicy nie znali ustaleń nowożytnej medycyny i nie wiedzieli, że nagromadzenie płynu osierdziowego w okolicy serca, przypominającego wodę, to rezultat skrajnego niedotlenienia, co z kolei było skutkiem katuszy na krzyżu. Jezus nie mógł swobodnie oddychać, za każdym razem gdy wznosił się w górę, by wziąć wdech, w Jego ciało coraz mocniej wrażały się gwoździe. Śmierć na krzyżu była powolną formą zaduszenia skazańca.
„Zapewne z tego powodu wielu wczesnych ojców Kościoła interpretowało ten fragment Jana w sposób alegoryczny lub metaforyczny”. Wallace ma rację. Jeśli Jan nie był naocznym świadkiem wydarzeń na Golgocie, jeśli nie stał pod krzyżem i nie widział ostatnich chwil Galilejczyka, to jak mógł wspomnieć o tym ważnym szczególe? Podobnie McGrew: „Jego zainteresowanie teologią wzmaga siłę jego żywej pamięci, a jego zainteresowanie literaturą każe mu troszczyć się o dokładność, jak wtedy, gdy opisuje krew i wodę, które wypłynęły z boku Jezusa, co widział na własne oczy (J 19, 34-35)”. Współcześni teologowie zamiast zadać sobie to pytanie, wolą uciekać się do wielce wątpliwych i często arbitralnych hipotez, zgodnie z którymi na Jana patrzy się jak na obdarzonego śmiało imaginacją teologa.
Tę wiarygodność opisu śmierci na krzyżu, tę wspomnianą przez McGrew „dokładność” potwierdza też jeden z rozmówców amerykańskiego dziennikarza Lee Strobela, wybitny patolog, Alexander Metherell. „Gdy ktoś raz zawiśnie w pozycji pionowej, ukrzyżowanie staje się w istocie morderczo bolesną powolną śmiercią przez uduszenie się” – mówił w rozmowie z dziennikarzem.
Powodem jest to, że „pod wpływem nacisku na mięśnie i przeponę klatka piersiowa znajduje się w pozycji wydechu; zasadniczo żeby dokonać wdechu osoba musi podpierać się na stopach tak, żeby osłabić napór na mięśnie chociaż na chwilę. W ten sposób gwóźdź przebija się przez piętę ostatecznie docierając do kości stępu”. Stopniowo zatem człowiek dusi się, odczuwając narastający ból. „Nawet zanim Jezus umarł, wstrząs hipowolemiczny powodował ciągłe przyspieszenie bicia serca, co przyczyniło się w pewnej chwili do tego, co potocznie nazywa się jego pęknięciem. Serce nie wytrzymało, jego praca ustała. W rezultacie w błonie wokół serca zebrał się płyn, wysięk osierdziowy, a także wokół płuc, wysięk opłucnowy”. Włócznia najpewniej przebiła prawe płuco i sięgnęła do serca, tak więc kiedy zostało wyciągnięte ostrze, nieco płynu – wysięk osierdziowy i wysięk opłucnowy – pojawiło się na ciele. Miało to wygląd czystego płynu, jak woda, po czym wypłynęła spora ilość krwi, dokładnie tak, jak opisał to naoczny świadek w swojej ewangelii, Jan”.
Niezależnie zatem od wszelkich symbolicznych tłumaczeń, tym, co Jan zobaczył, była właśnie krew i woda. Jak mówił Metherell, najpierw na ciele pojawił się przezroczysty płyn, wysięk, a dopiero potem krew. Jedyna różnica między tym, co na temat śmierci Jezusa mówi medycyna, a tym, co przekazał święty Jan, dotyczy kolejności. Jan pisze o krwi i wodzie, tymczasem w rzeczywistości najpierw powinna wypłynąć woda, potem krew. Nie jest jednak żadna nieścisłość. Jan stosuje się do reguł języka greckiego: w starożytnej grece kolejność słów zależała nie od chronologii, ale od ich znaczenia. Skoro było znacznie więcej krwi niż wody, Jan wspomniał o niej na pierwszym miejscu – wskazuje Metherell. Nie ma zatem żadnych wątpliwości, że żeby przekazać tak precyzyjne informacje, Jan musiał być obecny pod krzyżem i to na tyle blisko Jezusa, że mógł widzieć, co wypływa z Jego boku, i odróżnić krew od wody. Podobnie jest to kolejny dowód, że Jezus umarł. Tylko śmierć, tylko ustanie pracy serca wywołuje takie efekty, o jakich pisał ewangelista.
Tak, pisarstwo Jana wyróżnia precyzja i dbałość o szczegóły. Pisała amerykańska filozof Lydia McGrew. „Autor ewangelii Jana z pewnością jest teologiem, może w większym stopniu niż pozostali ewangeliści. Lecz raz po raz odkrywamy, że w swej Ewangelii umieszcza elementy bez ich pełnego wytłumaczenia, najpewniej dlatego, że chciał, by jego czytelnicy wiedzieli co się stało”.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Prawdziwie zmartwychwstał. Śledztwo w sprawie najważniejszego wydarzenia w historii". Autor: Paweł Lisicki. Wydawnictwo FRONDA