Ludzie bez ustanku pytają o Boga i domagają się odpowiedzi w nadziei, że dzięki temu zdołają wyjść z opresji... – Vito Mancuso.
Kiedy miałam siedem lat, moja wiedza o Bogu sprowadzała się do stwierdzenia: „Bóg jest to najwyższy i nieskończenie doskonały Pan nieba i ziemi, od którego wszystko dobre pochodzi”.
Co to znaczy, że Bóg jest „nieskończenie doskonały”?
„To znaczy, że Bóg ma w sobie wszystkie doskonałości, bez żadnego braku ani ograniczenia. Bóg jest wszechmocą, mądrością i nieskończoną dobrocią”.
Taką definicję Boga podaje Katechizm świętego Piusa X, z którego wielu z nas uczyło się podstaw wiary chrześcijańskiej. Pomne zawartych w Katechizmie nauk, kolejne pokolenia wierzyły, że z Bogiem nie ma żartów, ponieważ On, jako bezstronny sędzia, wynagradza dobrych i karze złych.
W Starym Testamencie mamy wiele przykładów tak rozumianej sprawiedliwości. Hiob oburzał się na taki sposób sądzenia i usiłował – niestety, z marnym skutkiem – przekonać swoich przyjaciół, że Bóg nie wymierza mu kary i że bynajmniej nie zasłużył na to, co mu się przydarzyło.
Zawsze bardzo lubiłam Hioba i potrafiłam „wejść w jego skórę”. Być może wynika to z faktu, że od czasu do czasu wszyscy czujemy się tak jak on: odnosimy wrażenie, że spotyka nas krzywda i że kiedy inni wygrzewają się na słońcu, dla nas dziwnym trafem ciągle pada deszcz.
Może wyczuwamy, że tragedia Hioba, która na przestrzeni wieków tak często oddziaływała na wyobraźnię, ma w gruncie rzeczy niemal poetycki wydźwięk, a może po prostu doceniamy sposób, w jaki przedstawia przyjaźń; w tym przypadku nie jest ona bynajmniej skarbem, o którym mówi się w Piśmie:
Przyjaciel kocha w każdym czasie, ale brat się rodzi w nieszczęściu (Prz 17, 17).
Początkowo wydaje się, że trzej przyjaciele, Elizaf, Bildad i Sofar, mogą pomóc Hiobowi przezwyciężyć trudności. Zwracają się do niego spokojnie, dobrotliwie. Później jednak ich wypowiedzi – wygłaszane jedna po drugiej, niosące podobne treści – stają się uszczypliwe, wręcz okrutne, natrętnie pouczające przez co nie podnoszą Hioba na duchu, wprost przeciwnie, maja mu uzmysłowić, że jego cierpienia są zasłużoną karą za mierność.
Czy wiecie, co w tej jakże przykrej i bolesnej interwencji przyjaciół Hioba jest najgorsze? Ich przeświadczenie, że znają Boga dostatecznie dobrze, żeby w Jego imieniu ferować wyroki. W istocie, Elifaz mówi:
Przypomnij, czy zginął ktoś prawy? Gdzie sprawiedliwych zgładzono? (Hi 4, 7)
Hiob – który nie wie, co będzie, ale doskonale pamięta, co było i ile dobroci zaznał od Boga – osuwa się na kolana przed tym, co niepojęte; jego postawa wobec zdumiewającej woli Boskiej, pełna cichego i bolesnego uwielbienia, jest niczym wezbrana rzeka, zagłuszająca szyderczy śmiech szatana, który spodziewał się, że Hiob nie dochowa wierności swemu Bogu.
I oto w przypływie dumy i hardości Hiob zwraca się do przyjaciół słowami: „Prawda, że wy – to naród, a z wami już mądrość zaginie. I ja mam rozsądek jak wy, nie ustępuję wam w niczym” (Hi 12, 2–3).
Hiob buntuje się przeciwko traktowaniu go jak głupca; Boga poznaje sercem, a przyjaciół – rozumem i literą Prawa.
Pewnego dnia Jezus powie: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu” (Mk 2, 27). My również możemy wpaść w pułapkę, w którą wpadli przyjaciele Hioba, jeżeli będziemy zbyt dosłownie rozumieć Prawo i postrzegać Boga bądź to w myśl przyjętych schematów, bądź to na własny obraz i podobieństwo. Gdyby tak było, rozumowalibyśmy i postępowali jak faryzeusze, nie zdając sobie z tego sprawy; sądzilibyśmy, że dostrzegamy oblicze Boga i Jego obecność w tym, co w rzeczywistości byłoby jedynie projekcją nas samych i naszego chrześcijańskiego oportunizmu.
Także prorok Eliasz, wybraniec JHWH (1 Krl 17, 1–2), pielęgnuje wizerunek Boga, który nie jest niczym więcej niż projekcją jego chełpliwego, surowego i despotycznego ja. Bóg Izraela jest potężniejszy od Baala i jego fałszywych proroków, a on, Eliasz, uosabia Jego siłę i potęgę, czując się – i będąc w istocie – Jego karzącą ręką. Toteż, rozprawiwszy się z wszystkimi prorokami fałszywego boga, kreuje się na sędziego i oprawcę:
Eliasz zaś im rozkazał: «Chwytajcie proroków Baala! Niech żaden z nich nie ujdzie!» Zaraz więc ich schwytali. Eliasz zaś sprowadził ich nad potok Kiszon i tam ich wytracił (1 Krl 18, 40)
Dalszy ciąg tej historii pokazuje, że JHWH nie nagradza proroka za jego postępek, wręcz odwrotnie: pozwala, żeby ugodził w niego gniew Izebel:
Izebel wysłała do Eliasza posłańca, aby powiedział: «Niech to sprawią bogowie i tamto dorzucą, jeśli nie zrobię jutro z twoim życiem [tak], jak [się stało] z życiem każdego z nich» (1 Krl 19, 2)
Osamotniony i zdjęty trwogą Eliasz rzuca się do ucieczki. Pragnie umrzeć. A wówczas Bóg wzywa go na górę Horeb i tam objawia swoje prawdziwe oblicze.
Teofaniom, czyli objawianiu się Boga, w tym wypadku JHWH, towarzyszą ściśle określone zjawiska naturalne: trzęsienia ziemi, gwałtowne wichury, ogień. Bóg przemawia przez nie do człowieka. Tym razem jednak dzieje się coś innego, bez mała wbrew naturze: Bóg milczy. Słychać jedynie szmer łagodnego powiewu.
Eliasz, który wierzy, że posiadł Boga i poznał Go dogłębnie, wpada w osłupienie. Pan ukazuje mu coś, o czym nie miał pojęcia – swoje prawdziwe oblicze, które nigdy nie jest takie samo, ponieważ Bóg wymyka się wszelkim definicjom.
*
Powyższy tekst pochodzi z książki "Bóg lepszy niż myślisz". Autorka: Caterina Ciriello. Wydawnictwo Promic
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?