Niezapomniane wrażenia zrobiła i robi na mnie lektura Księgi Judyty. Kiedy pierwszy raz się na nią natknęłam, pomyślałam sobie: to jest historia kobiety inspirującej, silnej, odważnej, pięknej, mądrej, przebiegłej…
Jak się domyślasz, zostałam jej fanką. Nie, nie mam na drugie imię Judyta, ale może to i lepiej…
Zainspirowana jej postacią, przed laty, wraz z moimi przyjaciółkami, zaczęłam prowadzić warsztaty dla kobiet „Jak Judyta”. Mój dobry znajomy zapisał na nie swoją żonę. Namówił również swojego kolegę i dzięki temu jego małżonka też mogła wziąć w nich udział. Znajomy powiedział mi na stronie:
– Mój kolega jeszcze nie wie, że niejeden barani łeb spadnie, jak te nasze żony wrócą do domu…
Judyta była wdową. Mieszkała w miasteczku Betulia. Była bardzo zamożna. Po śmierci swojego męża ubierała się bardzo skromnie – nosiła wdowie szaty, a na biodrach włosiennicę. Dużo pościła – w zasadzie we wszystkie dni oprócz świąt, uroczystości i dni je poprzedzających. Codziennie modliła się do Boga…
Jej miasto zostało oblężone przez Holofernesa, naczelnego dowódcę wojsk asyryjskiego króla Nabuchodonozora. Starszyzna miasta, w obliczu nadchodzącej tragedii – utraty dostępu do wody pitnej (sprawka Holofernesa, odciął dostęp do źródeł, a studnie zaczęły wysychać) – postanowiła dać Bogu warunek. Jeśli w ciągu pięciu dni nie spadnie deszcz, poddadzą miasto Asyryjczykom. Kiedy dowiedziała się o tym Judyta, wezwała starszyznę miasta do siebie do domu i w „krótkich” słowach przywołała ich do porządku: kim wy jesteście, że wystawiacie Boga na próbę?!
Powiedziała im, że Bóg posłuży się nią dla ratowania Izraela i że stanie się to w ciągu tych pięciu dni. Co zrobiła dalej?
1. Judyta padła na twarz, posypała głowę popiołem i głośno wołała do Boga!
2. Gdy skończyła się modlić, zdjęła swoje wdowie szaty, obmyła się, natarła ciało olejkiem uczesała włosy, założyła świąteczne szaty, sandały.
3. Nałożyła bransolety, naramienniki, pierścionki, kolczyki i wszystkie ozdoby – jednym słowem: pięknie się wystroiła. Wyglądała zachwycająco!
4. Zabrała do torby jedzenie, wino, oliwę i wraz ze swoją zaufaną służącą opuściła miasto.
I tu mała dygresja:
Jaki Ty masz zwyczaj, kiedy przeżywasz wielką trudność, gdy Twoje miasto oblega Holofernes, co wtedy robisz? Zaszywasz się gdzieś, zamykasz w sobie, płaczesz? Uciekasz? Wpadasz w uzależnienia?
Judyta pokazuje lepsze rozwiązanie:
Wołaj do Boga ze wszystkich sił! Płacz przed Nim!
A potem umyj się, uczesz, załóż najlepsze ubranie, zaproś przyjaciółkę i… weź się do dzieła!
Judytę i jej służącą zatrzymali strażnicy – powiedziała im, że ma wiadomość dla ich wodza. Trafiła w końcu przed jego oblicze i naopowiadała mu niestworzonych rzeczy, bardzo go przy tym chwaląc i obiecując, że dzięki współpracy z nią i jej Bogiem łatwo pokona Izraela, który przecież zgrzeszył przed swoim Bogiem…
Holofernes jej uwierzył.
Judyta co noc wychodziła na modlitwę poza obóz. Jadła tylko zabrane ze sobą jedzenie. Czwartego dnia Holofernes zaprosił ją na kolację. Judyta przyjęła zaproszenie na ucztę, wystroiła się i poszła. Jadła to, co przygotowała jej służąca. Holofernes był tak szczęśliwy, zachwycony i rozluźniony, że wypił zbyt wiele wina. Podobno nigdy w życiu tyle nie wypił… W końcu wszyscy opuścili wodza, została z nim sama.
Pomodliła się.
Sięgnęła po miecz.
I odcięła głowę pijanego Holofernesa.
Schowała ją do torby (w której wcześniej nosiła jedzenie) i wyszła ze służącą, jak zwykła wychodzić do tej pory na modlitwę – tym razem kierując się jednak wprost do bram swojego miasta…
Szach i mat! Co ta kobieta zrobiła?!
Przede wszystkim ufała Bogu ze wszystkich sił! Pościła, modliła się. Nie pozwoliła władzom miasta na szantaż wobec Boga… Zawołała ich do swojego domu i ostro zwróciła im uwagę! A oni przyszli i jej grzecznie wysłuchali…
Opracowała plan z detalami (torba na jedzenie i zarazem głowę Holofernesa, regularne opuszczanie obozu), ale nie mówiła o tym nikomu. Miała ze sobą niewolnicę – służącą. Jestem pewna, że przyjaciółkę (na końcu księgi jest mowa, że Judyta obdarzyła ją wolnością).
Świadomie posłużyła się swoim pięknem i swoją siłą, której źródła wypływały z jej żywej relacji z Bogiem. Dużo się modliła. Nie jadła byle czego. Pięknie się ubierała – stosownie do okazji, jak było trzeba… Znała serce mężczyzny i wiedziała, jakich argumentów użyć, żeby je zdobyć…
Na koniec oddała chwałę Bogu!
Judyta swoją siłę czerpała z głębokiej relacji z Bogiem.
Wiedziała, kim jest Bóg, i wiedziała, kim ona jest. Nie nosiła w sobie urazy do Boga, choć jej mąż zmarł nagle, kilka lat wcześniej. Nie miała kompleksów – miała świadomość tego, że jest piękna…
Cudowna kobieta. Bardzo lubię czytać fragmenty, które opisują, w jaki sposób się modliła.
Które cechy Judyty posiadasz?
Czy regularnie się modlisz, pościsz? Czy jesteś świadoma swojego piękna, wartości? Czy używasz sprytu? Czy znasz serce mężczyzny? Czy jesteś odważna?
Chcę, żebyś spojrzała na te cechy nie zero-jedynkowo: mam – nie mam, tylko procentowo…
W jakim stopniu, na ile procent jakieś zachowanie Judyty jest Ci bliskie?
A może chcesz nad czymś konkretnie popracować?
Clarissa Pinokla Estes, autorka „Biegnącej z wilkami”, docenia wpływ legend, baśni i mądrości z nich płynących na proces uzdrawiania wewnętrznego. Jedna z opisywanych przez nią historii opowiada o kobiecie, której mąż po powrocie z wojny zachowywał się agresywnie i nieprzewidywalnie. Kobieta kompletnie nie mogła sobie z nim poradzić. Zwróciła się o pomoc do wiejskiej zielarki z pomysłem, aby ta przyrządziła jakiś uzdrawiający napar. Zielarka wysłuchała uważnie kobietę i powiedziała jej, że sprawa nie jest taka prosta, bo do przygotowania naparu potrzebny jest włos białego niedźwiedzia. Zrozpaczona żona postanowiła, że go zdobędzie. Udała się w daleką drogę, w końcu dotarła na miejsce. Niedźwiedź nie kwapił się, żeby podarować jej swój włos, zachowywał się dziko i niebezpiecznie. Kobieta zdała sobie sprawę, że żeby osiągnąć swój cel, musi go najpierw oswoić. Zbierała dla niego jagody, a on nabierał do niej coraz większego zaufania. W końcu lody zostały przełamane, cel osiągnięty. Szczęśliwa, z włosem niedźwiedzia, wróciła do rodzinnej wioski i udała się wprost do zielarki…
Zielarka wzięła włos, przyjrzała mu się uważnie i… wrzuciła go wprost do palącego się ogniska.
– No to teraz już nie potrzebujesz żadnego naparu – wiesz, jak traktować swojego męża – powiedziała.
Judyta wiedziała, jak potraktować Holofernesa…
Kiedy zapominamy, kim jesteśmy, i przeglądamy się w innych ludziach, mężczyznach, same umieszczamy się i tkwimy w świecie, który nie przyznaje kobiecie jej należytej pozycji…
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki „Jesteś córką Króla” autorstwa Małgorzaty Kornackiej, która ukazała się nakładem wydawnictwa FRONDA