Apokalipsa dziś: Kościele, umarłeś. Prawie

Ubranie w połowie czyste jest... brudne, nie tak?

W czasach powstania Apokalipsy ciągle było to miasto ważne i bogate. Rzeka Paktol nie dawała już tyle złota co dawniej, jednak okolica ciągle była żyzna, a położenie na szlaku Azja – Europa w jednym rzymski imperium, musiało dawać spore profity. Czemu w Liście do Kościoła w Sardes pada zarzut, że Kościół ten umarł?

Splamiłeś swą biała szatę

Na początku listu Chrystus, jak zwykle, przedstawia się adresatom listu. Tym razem jako ten, który ma Siedem Duchów Boga i siedem gwiazd. To pierwsze jest nawiązaniem do tzw. adresu Apokalipsy z pierwszego jej rozdziału (konkretnie 1,4). Jak tłumaczyłem, to najpewniej symbol Ducha Świętego, przychodzącego, jak prorokował Izajasz, z siedmiorakimi darami. Może to być też nawiązanie do wizji z księgi Zachariasza, w której Duch Boży przedstawiony jest jako świecznik z siedmioma lampami, z których każda ma siedem palników. Tak czy owak siedem to w Apokalipsie liczba doskonałości; doskonały jest ten, który ma siedem albo to, czego jest siedem. Chodzi więc o doskonałego we wszystkim Ducha.

Siedem gwiazd natomiast to nawiązanie do wizji wstępnej tej części Apokalipsy: zgodnie ze znajdującym się tam wyjaśnieniem oznaczają one Aniołów siedmiu Kościołów. Czyli albo aniołów - opiekunów tych Kościołów albo, co w kontekście tego akurat Kościoła bardziej prawdopodobne – o czym za chwilę – ich biskupów. Chrystus przedstawiając się uczniom w Sardes mówi: jestem tym, który ma pełnię Ducha Świętego; jestem tym, który trzymam w ręce, czyli mam władzę na tymi, którzy są waszymi zwierzchnikami; jestem Panem. Panem całego Kościoła, nie tylko tych siedmiu, bo to siedem też ma tu wymowę symbolu, pełni Kościoła.

I ten Pan, Chrystus, który – jak to słyszeliśmy w Apokalipsie wcześniej – ma wzrok przenikliwy, czyli wszystko wie, wszystko zna, wyrokuje: „znam twoje czyny: masz imię, które mówi że żyjesz, a jesteś umarły”. Jak ten zarzut rozumieć?

Jeśli przyjąć, że wspomnianym aniołem Kościoła jest biskup, to w stwierdzeniu „masz imię, które mówi że żyjesz” może chodzić o to, że nosi imię, które zawiera słowo „życie” albo „żyjący” czy jakoś podobnie. Oczywiście nie w języku polskim, a w grece, w której życie to „zωή”, „dzoe”. Co konkretnie znaczy jednak, że jest umarły, tego możemy się tylko domyślać. Pierwszą wskazówką jest znajdujące się parę wierszy dalej stwierdzenie „nie znalazłem twych czynów doskonałymi wobec mego Boga” i dalej „w Sardes masz kilka osób, co swoich szat nie splamiły”. Znaczy reszta splamiła. Czyli nie byli święci, popadli w grzechy. Jakie konkretnie?

Tu z pomocą przychodzi druga wskazówka: milczenie. Charakterystyczne, że Chrystus nie wspomina, jak w przypadku poprzednich Kościołów, o jego zasługach w trzymaniu się wiary mimo przeciwności. Ani teraz, ani dawniej. To sugeruje, że Kościół ten niczego takiego nie doświadczył. Czemu? To oczywiście tylko domysły, ale być może dlatego, że chrześcijanie w Sardes poszli na kompromis. Nie wychylali się, nie narażali, nikt się ich nie czepiał. Modlili się, praktykowali – owszem – ale przez te kompromisy przestali byś świadkami. Sól straciła swój smak, światło schowane zostało pod korcem. Wypisz wymaluj problem podobny do tego, jaki w naszym kręgu kulturowym przeżywa Kościół dziś. Jednak częściowe posłuszeństwo Bogu to tylko łudzenie samego siebie; szata, choć nie cała,i tak jest brudna; nadaje się tylko do prania.

Potwierdzeniem, że o to właśnie chodzi zdaje się być trzecia wskazówka: stwierdzenie Jezusa, że wyzna imię zwycięzców przed Bogiem i Aniołami, czyli przyzna się do nich. To sugeruje, że owi w ubrudzonych szatach do Jezusa się nie przyznawali, udawali w tych swoich kompromisach, że Go nie znają.

Wziąłeś i usłyszałeś? Strzeż tego, nawróć się. Bo inaczej...

Chrystus radzi temu Kościołowi, jego aniołowi - biskupowi: „stań się czujny i umocnij resztę, która miała umrzeć”. Tak, chrześcijaństwo, które plami się grzechami, a już zwłaszcza chrześcijaństwo, które idzie na kompromis z tym światem w kwestiach, w których nigdy pójść nie powinno, umiera. Wiara staje się pustą tradycją, coraz mniej zrozumiałym rytuałem. Ale jest jeszcze szansa: trzeba stać się czujnym w wierze, umocnić tych, którzy jeszcze nie umarli; trzeba, żeby czyny chrześcijan mogły podobać się Bogu, były wyrazem przywiązania do Niego, a nie przymilania się światu. Wtedy życie wraca.

Trzeba, jak radzi Chrystus umierającemu Kościołowi w Sardes, „pamiętać jak wzięliśmy i usłyszeliśmy”, czyli trzeba wrócić do zasad Ewangelii i nie trzymać się wypracowanych przez lata kompromisów. Trzeba „strzec tego i nawrócić się”. Nawrócić, czyli – przypomnijmy – zmienić myślenie. Bo tylko od zmiany myślenia może zacząć się sensowna przemiana życia.

Ale jeśli tego nie zrobisz, „jeśli czuwać nie będziesz” – mówi dalej Jezus do swojego Kościoła w Sardes – „przyjdę jak złodziej, i nie poznasz, o której godzinie przyjdę do ciebie”. To oczywiście nawiązanie do nauki znanej z Ewangelii:

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama