Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Teraźniejszość, podobnie jak cała chrześcijańska przeszłość, doszukuje się jakiegoś pokrewieństwa z tą zapieczętowaną, a jednocześnie rozpieczętowaną księgą Pisma.
Fragment książki "Księga Baranka", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa WAM.
Zachowująca swój tajemniczy charakter ostatnia księga Biblii fascynowała wszystkie epoki dziejów Kościoła; poczynając od drugiego wieku (Ireneusz, Hipolit) aż po dziś dzień powstawały do niej ciągle nowe komentarze. Interpretacje szły w najrozmaitszych kierunkach, nieraz z pewnością pojawiały się i takie, które w porę uznano za błędne. Tak na przykład Tychoniusz i Augustyn położyli kres, na jakiś czas przynajmniej, interpretacji chiliastycznej, która tysiącletniego królestwa Chrystusa oczekiwała w obrębie obecnej historii świata. Odstępowano też coraz częściej od interpretacji kościelno-historycznej, która w seriach siódemek chciała widzieć konkretne okresy historii (najczęściej twierdzono, że obecnie Kościół znajduje się w szóstym okresie), i opowiadano się albo za jakąś formą „metody rekapitulacji", która w kolejnych seriach lub obrazach widziała replikę tych, które je poprzedziły, albo też pozostawiała obrazom ich autonomiczny charakter, bez odnoszenia ich do jakiegoś określonego wydarzenia historycznego. Od bardzo dawna już i aż po najnowsze czasy - w oparciu o zagadkową liczbę 666 i dane rozdziału siedemnastego -z uporem interpretowano całość księgi przez odniesienie jej do cesarstwa rzymskiego i ówczesnych wydarzeń, bądź też doszukiwano się religijno-historycznych paralel w mitach pogańskich (po części astralnych) lub w innych, późnożydowskich, apokalipsach. Wszystkie te metody mogą, rzeczywiście lub tylko pozornie, rzucić jakieś światło na to czy inne miejsce, żadna z nich jednak nie zdołała zapewnić całemu temu dziełu powszechnie akceptowanego wyjaśnienia.
Najlepiej zrobimy, jeśli rozmaite drogi interpretacji uznamy jedynie za symptomy nigdy nie słabnącej fascynacji, jaką Apokalipsa wywierała na Kościół, a często również daleko poza jego granicami, a zawarte w niej sceny i obrazy będziemy (na ile jest to możliwe) wyjaśniać jedynie w oparciu o ich treść. Tej samej tendencji poddawano się z konieczności także w innym przejawie tej samej fascynacji, a mianowicie w sztuce chrześcijańskiej. Ta również od bardzo dawna już próbowała odtwarzać najbardziej charakterystyczne sceny Apokalipsy w malarstwie lub w sztukach plastycznych. Przestrzenny rozmach wizji pozwalał artystom tworzyć przebogate scenerie, czego przykładem są choćby majestatyczne realizacje sztuki hiszpańsko-mozarabskiej. Na tym polu średniowiecze pozostawiło nam bogaty wachlarz prób, których apogeum, pod względem prostoty i siły wyrazu, stanowi niewątpliwie Apokalipsa bamberska. W kolejności obrazów i wypowiedzi trzyma się ona ściśle tekstu biblijnego, jednak dzięki zachowaniu równowagi pomiędzy pełnym szacunku liturgicznym dystansem a rodzącym napięcie i absorbującym realizmem nadała mu nigdy już później nie osiągnięty poziom. Słynne obrazy Durera swym potężnym, często zniewalającym rozmachem mówią więcej o artyście niż o samej rzeczy, a ich swoisty naturalizm odciąga od religijnej głębi tekstu. Dzisiaj w sztuce podejmuje się nowe wysiłki plastycznego wyrażenia „Księgi Baranka": obrazy umieszcza się w burzliwej, odczuwanej jako apokaliptyczna, teraźniejszości, w której usiłuje się wskazać właściwe miejsce Kościołowi i świadkom Chrystusa.
To zestawianie naszych czasów z Apokalipsą jest godne uwagi. Stanowi znak, że mamy tu do czynienia nie tylko ze zwyczajnym przekazywaniem danego fragmentu Biblii, ale że teraźniejszość, podobnie zresztą jak cała chrześcijańska przeszłość, mocą wewnętrznego wymogu doszukuje się jakiegoś pokrewieństwa z tą zapieczętowaną, a jednocześnie rozpieczętowaną księgą Pisma. Jako przejaw pozytywny należy odnotować fakt, że uświadomienie sobie tego pokrewieństwa dokonuje się zostawiając na boku wszelkie metody interpretacyjne dystansujące się od tekstu przez relatywizację historyczną albo religijno-historyczną. Z drugiej strony, można też jednak zadać pytanie, czy modne określenie naszych czasów (z ich zagrożeniami dotyczącymi całej ludzkości) jako apokaliptyczne może się opierać na autentycznej znajomości Objawienia Jana, czy też wynika po prostu z wiedzy o tym, że są tam opisane niesłychane plagi i katastrofy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |