Szalony Dawid

Jak to się stało, że Dawid sprawiał wrażenie człowieka niespełna ro­zumu?

Trzech szalonych

W tym wydarzeniu widzimy jakby spotkanie trzech szalonych królów. Jeden to Saul opętany zawiścią i rozdarty między wdzięcznością a strachem, reagujący wbrew obietnicom danym własnemu synowi Jonatanowi. Drugi to Akisz pozwalający - wbrew własnym interesom - uciec wrogowi. A trzeci to potajemnie namaszczony na króla Da­wid, o którym do końca nie wiemy, na ile udawał szalonego, a na ile „puściły mu nerwy". Widać tu różne oblicza szaleństwa.

Jedno to owoc strachu przed utratą władzy. Szaleństwo płynące z miłości do syna, ale miłości chorej, sprawiającej, że w trosce o jego karierę sprawia mu się ból, prześladując jego przyjaciela i łamiąc dane mu słowo. Czyż nie takie jest szaleństwo rodziców, którzy chcą decydować o tym, kto ma być miłością ich dziecka, jego żoną mężem czy w ogóle przyjacielem?

Drugie oblicze szaleństwa to skrajna nieroztropność, to po­dejmowanie decyzji wyraźnie szkodliwej dla własnego ludu. Wypusz­czając wolno Dawida, król filistyński kieruje się wstrętem do wariatów. Nie chce u siebie jeszcze jednego takiego. Gardzi też swoimi sługami, którzy postępują rozsądnie. Uważa, że jest otoczony bandą wariatów, a w efekcie sam postępuje jak władca skrajnie nieodpowiedzialny.

Trzecie oblicze szaleństwa spowodowane jest strachem przed śmiercią. Być może też jest przejawem chęci wycofania się z walki i szukania spokoju. A może to jeszcze coś więcej, może to szukanie życia sensownego, a nie pełnego zniszczenia i zabijania; może to pogoń za ludzkim obliczem życia? Szaleństwo byłoby tu buntem, niezgodą na nieludzkie układy. Być może Dawid symbolicz­nie „pluł" na to wszystko, gdy pozwalał ślinie spływać po brodzie. Może dość miał życia w ciągłym terrorze i chciał uciec w świat, w którym nikt nikomu nie zagraża.

Szaleństwo Ewangelii

Wśród postaci zapowiadających Chrystusa Dawid jest jedną z naj­ważniejszych. Niektórzy bibliści twierdzą że również ta scena uka­zuje nam pewien aspekt Mesjasza. Sądzę, iż nie należy się gorszyć tą sugestią. Bo przecież Pan Jezus głosił niejedną „szaloną rzecz", na przykład w Błogosławieństwach, w których twierdził, że szczęśliwi są ubodzy, płaczący, głodni, prześladowani itd. Paweł nazwał Jego śmierć szaleństwem krzyża. Po co Jezus prowokował? Po to, by wyrwać ludzi ze śmierci wiecznej. By, ratując swoje życie za wszelką cenę, nie stracili go. Mówił: Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je (Mk 8, 35). „Szaleństwo" Jezusa, podobnie jak szaleństwo Dawida, wyni­kało z obawy przed śmiercią ale nie przed śmiercią fizyczną. Jezus chciał „obudzić" idących na zatracenie.

Mógłby ktoś w tym miejscu zapytać z przekąsem: Czy więc należy leczyć szaleńców? Nie jestem za tym, by pozbawiać pracy psychiatrów. Ale wydaje się, że leczenia potrzebuje także świat. Ktoś, kto nie wytrzymuje presji tej rzeczywistości i „pęka", może być dla nas wyzwaniem do tego, by świat czynić bardziej ludzkim, a nie wmawiać sobie i innym, że to normalne, iż trzeba harować ponad siły w ciągłym zagrożeniu albo zabijać na wojnie. Gdyby to było nor­malne, to skąd by się wzięły następujące liczby? Armia Stanów Zjed­noczonych straciła w Iraku ok. 4 tyś. żołnierzy, lecz na skutek samo­bójstw zmarło aż ok. 6 tyś. kombatantów tej wojny.

Nasze sumienia często poruszają ludzie chorzy. Czy nie powinni tego robić również chorzy psychicznie?

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama