Miłość bez względu na Boga

Bez względu na to, jakiemu bogu służysz, należy okazać miłość człowiekowi w potrzebie.

Kierunek: miłosierdzie

Kaznodzieje, katechiści, ewangelizatorzy, głosiciele Słowa Bożego i li­derzy grup odnowy wskazują na Samarytanina jako na wzór miłosierdzia. Komentując łaciński przekład Psalmu 51, zwanego Miserere, Ojciec Święty zauważa: „Jest jakieś szczególne piękno w tym powolnym falowaniu słów łacińskich, a równocześnie w falowaniu myśli, odczuć i odruchów serca... One mówią same za siebie. One same objawiają prawdę o kruchości mo­ralnej człowieka. Oskarża on siebie przed Bogiem, bo wie, że grzech jest przeciwny świętości jego Stwórcy. Równocześnie też człowiek - grzesznik wie o tym, że Bóg jest miłosierdziem i że to miłosierdzie jest nieskończo­ne: Bóg wciąż na nowo gotów jest przebaczać i usprawiedliwiać grzesznego człowieka"[1].

Bóg gotowy, by okazać miłosierdzie. Bóg gotowy, by przebaczać. To jedna z najbardziej szokujących prawd w nauce Jezusa. Dlatego Timothy Radcliffe, komentując przypowieść o Samarytaninie, wspomina interesujące wydarzenie: „W czasie rewolucji w Nikaragui pewien dominikanin amery­kański pomógł grupie tamtejszej młodzieży zainscenizować w trakcie Mszy świętej przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Przedstawiono scenę, w której młody Nikaraguańczyk zostaje pobity i porzucony na poboczu dro­gi. Przechodzący tamtędy zakonnik dominikański zignorował go. Kolejny przechodzień, uczony, także nie zwrócił na niego uwagi. Wreszcie nadszedł ubrany w mundur wojskowy człowiek wrogiej grupy contras. Zatrzymał się, włożył różaniec na szyję Nikaraguańczyka, dał mu wodę i zaniósł go do pobli­skiej wioski. W tym momencie połowa uczestników Mszy zawrzała gniewem i zaczęła protestować. Nie mogli zaakceptować faktu, że rannemu pomógł contras. To przecież potworni ludzie - „My nie mamy z nimi nic wspólnego". Wierni pogrążyli się w chaosie. Po chwili zaczęli dyskutować nad znaczeniem przypowieści. Doznali szoku, dlatego lepiej zrozumieli tę historię. Zgodzili się, że w przyszłości nie będą nazywać innych los contras, lecz „nasi kuzyni w Hondurasie" czy „nasi błądzący kuzyni" Następnie odnowili akt pokutny z początku mszy św., przekazali sobie znak pokoju i powrócili do przerwanej liturgii. Taki właśnie szok powinna ta przypowieść wywołać i w nas".

Dla nieszczęśnika leżącego przy drodze pomiędzy Jerozolimą a Jerychem miłosierdzie przybrało twarz osoby; twarz człowieka; twarz wroga, który oka­zał się przyjacielem. Współczesne kierunki myśli o człowieku, zwłaszcza tak zwanej filozofii dialogu, głoszą, że szczęście przybiera postać osoby. Nie moż­na być szczęśliwym bez bliskiej relacji z drugą osobą, bez przyjaźni czy mi­łości - nawet wtedy, gdyby miały być one złączone z niepokojem czy bólem. Człowiek odkrywa i poznaje siebie najpełniej w odniesieniu do innych. W ser­cu każdego człowieka kryje się potrzeba spotkania, potrzeba głębokiego dia­logu, pragnienie bycia przyjętym i zrozumianym. Bóg stworzył nas do życia we wspólnocie i w niej właśnie w naturalny sposób spełnia się nasze życie.

Jak więc w takim kontekście rozumieć słowa wyjęte z księgi proroka Jeremiasza: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku" (Jr 17,5). Za odpowiedź niech posłuży nam przykład życia proroka, który te słowa zanotował. Misja Jeremiasza była bardzo trudna. Nawoływał do nawrócenia i pełnienia woli Boga, aby w ten sposób naród izraelski ocalił Jerozolimę. Jego wołanie pozostało bez echa. Prorok bardzo dotkliwie odczuł zburzenie mia­sta. Cierpiał podwójnie - nie tylko dlatego, że widok Świętego Miasta wyciskał łzy z oczu, ale także z powodu osobistej klęski: jego wysiłek nie przyniósł efektu. Już wcześniej doświadczał podobnych uczuć, gdy żalił się: „Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku" (Jr 20,10).

Jedynym źródłem pociechy dla proroka jest jego ufność w Bożą pomoc: „Pan jest przy mnie, jako potężny mocarz; dlatego moi prześladowcy usta­ną i nie zwyciężą" (Jr 20,11). Postawę człowieka, który ufa Bogu, Jeremiasz ukazuje za pomocą obrazu: „Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad płynącą wodą, co swe korzenie puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, że przyjdzie upał, bo utrzyma zielone liście" (Jr 17,8). Jak drzewo czerpie ży­ciodajne soki ze źródła, tak człowiek ufający Bogu od Niego czerpie siłę do pokonywania przeciwności. Tak więc Jeremiaszowe słowa „Przeklęty mąż, który w człowieku pokłada nadzieję" nie są wezwaniem do zerwania relacji z innymi ludźmi, ale zachętą do szukania relacji z tymi, którzy ufają Bogu. Tak rozumiana przyjaźń jest darem Boga, jest wewnętrznym bogactwem i cząstką szczęścia, które pozwala nieraz mężnie przetrwać najtrudniejsze nawet chwile.

-------------------------------

[1] Pamięć i tożsamość, Kraków 2005,59-60.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama