Rozmowa z Profesorem Michałem Wojciechowskim
Jaka jest opinia Pana Profesora na temat sposobu kształcenia, budowania ścieżki rozwoju naukowego młodych polskich biblistów? Czy jest to wąska specjalizacja, zarezerwowana dla określonej grupy adeptów, głównie osób duchownych? Idąc dalej tym tropem: pytanie, kto może być biblistą? Czy to przestrzeń aktywności poznawczej zarezerwowana tylko dla chrześcijan, czy ateista, agnostyk, będzie dobrym badaczem Pisma Świętego?
- Biblistyka jest wymagająca warsztatowo. Znajomość języków i świata starożytnego, wgląd w historię, kulturę, rozwój filozoficzny, religijny, społeczny tamtych czasów – wszystko to jest potrzebne. Do tego ogólna orientacja w teologii, której podstawy na Biblii się opierają. W związku z tym, nie ma może zbyt wielu chętnych do rozpoczęcia specjalizacji biblijnej, ale jeżeli są, to zwykle okazują się ludźmi zdolnymi i pracowitymi, czyli kandydatami odpowiednimi.
Tym bardziej, że ta dziedzina z pewnością nie jest ona zarezerwowana tylko dla duchownych. Wręcz przeciwnie! Obserwujemy zainteresowanie biblistyką wśród ambitnych młodych osób świeckich. Wielu z nich - po studiach teologicznych – zgłasza chęć przygotowania dysertacji doktorskiej i kontynuowania pracy naukowej nad Pismem Św. Na moim wydziale, aktualnie doktoryzują się z tematyki biblijnej cztery osoby - duchowny i trzy panie (każda z nich ma własną rodzinę i jednocześnie realizuje projekty badawcze).
Teraz drugie pytanie: czy jest to dziedzina tylko dla chrześcijan? Oczywiście, zdarza się, że osoba niewierząca podejmuje studia biblijne – choćby z ciekawości; jest to jednak zjawisko marginalne. Czy mogą oni być dobrymi badaczami? Można przyjąć, że w jakimś wąskim zakresie – np. filologia hebrajska – tak będzie. Ale dobre zrozumienie tekstu religijnego wymaga jednak religijności! I wiary, i wiedzy! Jeżeli ktoś jest na wiarę głuchy, będzie miał kłopoty z ogarnięciem całości. Istnieje również ryzyko wejścia w tanią polemikę z religią.
Natomiast nie należy absolutnie lekceważyć studiów nad Biblią na wydziałach świeckich, jak filologia i historia. Wnoszą one nieco inną metodę i punkt widzenia, a prowadzący je zwykle są chrześcijanami.
Czy mogę prosić o refleksję - jak przekładają się efekty studiów biblijnych na życie Kościoła w Polsce, na przykład na kształt liturgii, przekaz katechetyczny, na standardy homiletyczne?
- Myślę, że to jest proces długofalowy, który dzieje się na naszych oczach i nie jest pozbawiony trudności… Zdarza się, że bibliści tworzą dobry materiał dla wykorzystania katechetycznego i homiletycznego, ale praktyka ukazuje potem ogromną skłonność do trwania przy poprzednich, starszych wzorach, nawykach, schematach (np. bardziej osadzonych w teologii moralnej lub dogmatycznej niż w biblijnym sposobie myślenia, albo po prostu czerpiących z dawnej, uproszczonej katechezy). Pozostaję optymistą – ufam, że lektury, wykłady i inne materiały z dziedziny biblijnej pomagają współczesnemu księdzu i katechecie ulepszać własny przekaz. O książkach i artykułach docierających wprost do świeckich już mówiliśmy.
Niedawno miałem przyjemność przeprowadzić dłuższą rozmowę – wywiad z J.E. Arcybiskupem Damianem Zimoniem. Zadałem wtedy podobne pytanie o transpozycję dorobku naukowego biblistyki na praktykę życia chrześcijańskiego. Ekscelencja udzielił niezwykle ciekawej i przenikliwej odpowiedzi, wskazując na dzieło Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, który w charyzmat Ruchu „Światło – Życie” immanentnie wpisał podstawę biblijną, jako drogę do zanurzenia w Chrystusie. Wychował w tym duchu kilka pokoleń śląskiej – i nie tylko śląskiej – młodzieży. To jest niesłychanie namacalne, realne sprzężenie zwrotne między studium Słowa a codziennością. Czyż to nie znakomita egzemplifikacja tego zagadnienia?
- Owszem, ponieważ wydaje mi się, że to „ubiblijnienie” postępuje różnymi drogami, a zasługi Księdza Blachnickiego są tu niewątpliwe. Wyszliśmy jednak od biblistyki – dlatego też pozwolę sobie jeszcze raz podkreślić moje przeświadczenie o wadze odpowiedniej rangi merytorycznej lektur z zakresu nauk biblijnych oraz ich dostępności dla środowiska duchownych. Owoce tego procesu będą coraz bardziej widoczne, choć niewątpliwie trzeba czasu…