Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.
Oj, chciałbym na Jezusa przerzucić moje życiowe ciężary! Albo zażądać, by niósł je razem ze mną. Ale wiem, że nie o to tu chodzi. Znam kontekst, wiem że chodzi o ciężar religii Izraela, judaizmu. Ciężar, bo żeby być uznanym za porządnego Izraelitę, człowiek tamtego czasu musiał zachowywać wiele drobiazgowych przepisów. A Jezus to wszystko upraszcza: mówi, że ważna jest miłość. I konsekwentnie tę zasadę stosując unieważnia przepisy, które z miłością nic nie mają wspólnego...
Ale choć wiem, że z życiowymi ciężarami mimo wszystko będę musiał się zmagać, to dla mnie wielka ulga. To przecież dla mnie, skłonnego ulegać skrupułom, ważne potwierdzenie, że Bóg nie jest złośliwym w swojej drobiazgowości urzędnikiem od sprawdzania naszej wiary. On wie, że nie zawsze potrafię zrobić jak, jak być może zrobiłby na moim miejscu Jezus. Po prostu nie ogarniam wszystkiego tak dobrze jak On. A jemu wystarczy moja wiara i moja miłość. No i że cieszę się płynącą z nich nadzieją :)
Dodaj swój komentarz »