Czytam dzisiejszy temat. Mój wzrok natychmiast wychwytuje zdanie; " Jesteśmy niewidomi a jednak codziennie podprowadzamy się nawzajem" (dodałabym i liczę, że w ewangelicznej prawdzie ). Odnajduję w nim siebie lub konkretniej, teraźniejszość oraz zdarzenia, które miały miejsce w ostatnich, prawie dwóch latach mojego życia. Szukając odpowiedzi na moje pytania trafiam w pewnym momencie na link rozważań portalu " wiara.pl ". Tu właśnie odnajduję poprzez wypowiedzi respondentów, cząstkę poszukiwanej przez siebie, wewnętrznej prawdy. " Nie stoję w miejscu" - a wolałabym. Wolałabym aby bynajmniej sfera moich uczuć i wiary stała się niezmienną, zdolną do przenoszenia gór i pokonującą śmierć. Czy dobiegnę w tym przeświadczeniu do końca, do ostatniej sekundy, do mety... Odpowiedź zna jedynie Bóg a mi przyjdzie się przekonać, słuchając podczas dzielącego dystansu, podszeptów innych " piszących ". Pozostając wdzięczna, serdecznie Was pozdrawiam.
" Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam."
"Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich. Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego."
Dojść do wolności takiej, by stać się dobrym narzędziem w ręku Boga. Najpierw pokonujemy swoją ślepotę , by nasze przejrzenie, stało się udziałem wyzwolenia dla innych.
No cóż, ślepi przewodnicy? Trzeba powrócić do swojego sumienia, odczuwania, by ślepy nami nie plątał. Proste, mamy pomoc w Duchu Świętym i cichej rozmowie sam na sam. Potem już tylko życie będzie naszym najlepszym kierownikiem duchowym.
Bóg nie znosi nudy, a mnie bezczynność rozleniwia. Dlatego codziennie muszę szukać Go od nowa, każdego dnia z innej strony nadstawiać ucha na Jego szept. Każdy dzień jest inny, codzień poznajemy się na nowo. I taka chyba jest po prostu miłość! I oby tak już zawsze...
"Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich.
Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego."
Dojść do wolności takiej, by stać się dobrym narzędziem w ręku Boga. Najpierw pokonujemy swoją ślepotę , by nasze przejrzenie, stało się udziałem wyzwolenia dla innych.
No cóż, ślepi przewodnicy? Trzeba powrócić do swojego sumienia, odczuwania, by ślepy nami nie plątał.
Proste, mamy pomoc w Duchu Świętym i cichej rozmowie sam na sam. Potem już tylko życie będzie naszym najlepszym kierownikiem duchowym.
I taka chyba jest po prostu miłość!
I oby tak już zawsze...