Całe życie, cały wysiłek – i jeden cel. Bezsprzecznie wielkie dzieło, ale żadnych zasług, które by cokolwiek gwarantowały. Nawet zbawienie. I mówi to... święty Paweł!
Nic nie jest osiągnięte trwale. Nie ma poziomów wiary, klas i promocji. Każdy kamyk w mojej relacji z Bogiem wymaga pielęgnacji i umacniania. I tak będzie do końca.
Nie stoję w miejscu. Zmieniam się ja i moja postawa, moje patrzenie na świat. Czasem lepiej niż ja widzą to inni… A jednocześnie mam świadomość, że póki żyję nic nie jest na zawsze. Będę biec do ostatniej sekundy.
Nie na oślep. Mam Przewodnika. Nie sama. Z tymi, których mam wokół. Daję i biorę. Czasem wskazuję drogę, a czasem z bólem i wstydem myślę, że nie potrafię tak kochać…
Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Jesteśmy niewidomi, a jednak codziennie podprowadzamy się nawzajem. Raz jeden, raz drugi trzyma za rękę Przewodnika. Byle tylko nie wyrwać Mu swojej dłoni i nie próbować iść po swojemu.
Ja wpadnę w dół, ale i inni się poobijają…
Przeczytaj komentarze | 3 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
I taka chyba jest po prostu miłość!
I oby tak już zawsze...
"Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich.
Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego."
Dojść do wolności takiej, by stać się dobrym narzędziem w ręku Boga. Najpierw pokonujemy swoją ślepotę , by nasze przejrzenie, stało się udziałem wyzwolenia dla innych.
No cóż, ślepi przewodnicy? Trzeba powrócić do swojego sumienia, odczuwania, by ślepy nami nie plątał.
Proste, mamy pomoc w Duchu Świętym i cichej rozmowie sam na sam. Potem już tylko życie będzie naszym najlepszym kierownikiem duchowym.
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.