"Kiedy JA domagam się sprawiedliwości, kiedy JA chcę dostać to, co mi się słusznie należy, wówczas odwracam się od mojego brata. Wówczas zaczynam gromadzić skarby dla siebie."
Zastanawiam się, kto ma wreszcie rację: pani Krzewińska czy zaprzyjaźniony kapłan, który zasugerował, by sprawy majątkowe uregulować, dokończyć i nie rezygnować !!! I wcale nie uważam, że "odwracam się od brata" który nagminnie robi mnie w "jajo". Katolicyzm, chrześcijaństwo to nie jest jednoznaczne i nie równa się naiwności, niezaradności. Domaganie się sprawiedliwości nie jest przewinieniem. Pani Krzewińska za bardzo upraszcza postępowanie ludzkie do słów: "Wówczas zaczynam gromadzić skarby dla siebie". Nikt z nas jakiegokolwiek "majątku" nie weźmie na plecy na drugi świat. Równie dobrze mając cokolwiek można obdarować kogoś, wywołać uśmiech, pozwolić mu związać koniec z końcem. Chyba bardziej należałoby skupić się na ludzkiej skłonności do posiadania czegokolwiek niż na tym, że " JA domagam się sprawiedliwości" i "wówczas odwracam się od mojego brata".
A ja myślę, że w przypadkach szczegółowych może być różnie. A pytanie jest - jak napisano - o miłość, nie przede wszystkim o sprawiedliwość.
Z miłości można żądać wypełnienia tego co dobre i sprawiedliwe i z miłości i dla miłości można rezygnować.
Ale tu podkreślę: jeśli chce się rezygnować ze sprawiedliwości to z miłości i dla miłości. Nie z przymusu, nie ze strachu, nie dla otoczenia, nie z poprawności - nie ważne politycznej czy "katolickiej". Inaczej rezygnacja jest aktem przemocy dokonanym na samym sobie. I nie służy dobru - ani mojemu ani drugiej osoby, a zatem nie służy miłości.
A że sprawiedliwość nie jest absolutem, absolutem jest miłość, to wielka prawda... :-)
Hmm, chyba tak po prostu Jezus mówi o marności ziemskich bogactw. No cóż ale współcześnie lepiej poszukać "głębszych" znaczeń jeszcze by sie okazało, że coś w moim życiu nie tak DDD
głębsze znaczenia podpowiada Duch Święty :-) jak napisałam wyżej - to, co piszę, znajduje odzwierciedlenie w moim życiu - tak przeżywam i tego doświadczam lub doświadczyłam osobiście
proszę mi wierzyć, nie silę się na szukanie "głębszych" znaczeń - one naprawdę istnieją :-)
co nie wyklucza tego, co Pan napisał - ziemskie bogactwa są marnością... tylko czemu tak skłócają rodziny?
Nie tylko skłócają rodziny ,ale także ludzi Kościoła. Czy skłócają niepelnosprawnych? Wątpię , w końcu jadą na tym samym wózku i wiedzą,że jedynie czego im potrzeba do szczescia, oprocz Boga, to minimum egzystencjalne i poprawa ich zdrowia- mają uzasadnione wydatki i stąd moze wynika ich pokora? Kto potrzebuje tak naprawdę owej majętnosci i czemu ona tak naprawde ma sluzyc?
Zastanawiam się, kto ma wreszcie rację: pani Krzewińska czy zaprzyjaźniony kapłan, który zasugerował, by sprawy majątkowe uregulować, dokończyć i nie rezygnować !!!
Zgadzam się z tym, zeby nie rezygnowac , zeby sprawy majątkowe uregulowac- ale niech to się nie odbywa kosztem najslabszej grupy spolecznej jaką są niepelnosprawni- te osoby potrzebują ogromnego wspracia materialnego o ile nie najwiekszego na konkretne leczenie, rehabilitację- nie pakują kasy w limuzyny, luksusowe i "zasluzone" urlopy,podroze, ekskluzywne produkty. Pytanie tylko, gdzie Jezusowi jest bardziej po drodze
słowem wyjaśnienia - moje rozważania są zapisem to, jak ja osobiście odczytuję dane Słowo i co Ono mówi tu i teraz o moim życiu, niczyim więcej - dlatego piszę w osobie pierwszej liczby pojedynczej
nigdzie nie napisałam, że domaganie się sprawiedliwości jest przewinieniem - ale, jak napisała to jo_tka, chodzi mi o miłość
i zapraszam do pisania swoich rozważań, Jodo :-) ubogacą one nasz odbiór Słowa Bożego :-)
Ciekawe, że w całej dyskusji nie padło ani razu słowo miłosierdzie, w rozważaniach związku sprawiedliwości i miłości tak ważne. Miłosierdzie to - jak pisał JP2 - doskonalsze wcielenie sprawiedliwości. „Miłość niejako warunkuje sprawiedliwość a sprawiedliwość ostatecznie służy miłości. Ów prymat, pierwszeństwa miłości do sprawiedliwości ujawnia się właśnie poprzez miłosierdzie. Miłosierdzie różni się od sprawiedliwości, a jednak jej się nie sprzeciwia (...). Do natury zaś miłości należy, to że nie może ona nienawidzić i pragnąć zła tego, kogo raz sobą obdarzyła.”' „świat z którego wyeliminujemy przebaczenie, może być tylko światem zimnej, bezwzględnej sprawiedliwości”. To wielka różnica - bo przecież i poganie mogą przestrzegać litery prawa, my mamy też modlić się za nieprzyjaciół i szukać pojednania.
Dziękuję za dzisiejszą ciekawą dyskusję, dawno nie była tak rozbudowana:)
Zastanawiam się, co tak prawdziwie się tu ocenia? Piszącego rozważanie czy treść rozważania? Piszącego komentarz (z sympatią lub wręcz z wrogością) czy treść dodanego komentarza? Nikomu nie można zarzucić kłamstwa, a oceny dalece skrajne. Oczywiście wszystko w duchu "miłosierdzia", daleko posuniętej "miłości bliźniego", "pokory" i "katolicyzmu". Gratuluję Wam i życzę powodzenia.
... i stąd zamęt w głowie (mojej!)... :( Ale cały czas bombardują mnie słowa Jezusa z przypowieści o winnicy... i.. wniosek (dla mnie) bym w sprawiedliwości nie była bezduszna, i że miłość nie czyni krzywdy :-)
Zastanawiam się, kto ma wreszcie rację: pani Krzewińska czy zaprzyjaźniony kapłan, który zasugerował, by sprawy majątkowe uregulować, dokończyć i nie rezygnować !!!
I wcale nie uważam, że "odwracam się od brata" który nagminnie robi mnie w "jajo". Katolicyzm, chrześcijaństwo to nie jest jednoznaczne i nie równa się naiwności, niezaradności. Domaganie się sprawiedliwości nie jest przewinieniem.
Pani Krzewińska za bardzo upraszcza postępowanie ludzkie do słów: "Wówczas zaczynam gromadzić skarby dla siebie". Nikt z nas jakiegokolwiek "majątku" nie weźmie na plecy na drugi świat. Równie dobrze mając cokolwiek można obdarować kogoś, wywołać uśmiech, pozwolić mu związać koniec z końcem.
Chyba bardziej należałoby skupić się na ludzkiej skłonności do posiadania czegokolwiek niż na tym, że " JA domagam się sprawiedliwości" i "wówczas odwracam się od mojego brata".
Z miłości można żądać wypełnienia tego co dobre i sprawiedliwe i z miłości i dla miłości można rezygnować.
Ale tu podkreślę: jeśli chce się rezygnować ze sprawiedliwości to z miłości i dla miłości. Nie z przymusu, nie ze strachu, nie dla otoczenia, nie z poprawności - nie ważne politycznej czy "katolickiej". Inaczej rezygnacja jest aktem przemocy dokonanym na samym sobie. I nie służy dobru - ani mojemu ani drugiej osoby, a zatem nie służy miłości.
A że sprawiedliwość nie jest absolutem, absolutem jest miłość, to wielka prawda... :-)
jak napisałam wyżej - to, co piszę, znajduje odzwierciedlenie w moim życiu - tak przeżywam i tego doświadczam lub doświadczyłam osobiście
proszę mi wierzyć, nie silę się na szukanie "głębszych" znaczeń - one naprawdę istnieją :-)
co nie wyklucza tego, co Pan napisał - ziemskie bogactwa są marnością... tylko czemu tak skłócają rodziny?
serdecznie pozdrawiam :)
Zgadzam się z tym, zeby nie rezygnowac , zeby sprawy majątkowe uregulowac- ale niech to się nie odbywa kosztem najslabszej grupy spolecznej jaką są niepelnosprawni- te osoby potrzebują ogromnego wspracia materialnego o ile nie najwiekszego na konkretne leczenie, rehabilitację- nie pakują kasy w limuzyny, luksusowe i "zasluzone" urlopy,podroze, ekskluzywne produkty. Pytanie tylko, gdzie Jezusowi jest bardziej po drodze
nigdzie nie napisałam, że domaganie się sprawiedliwości jest przewinieniem - ale, jak napisała to jo_tka, chodzi mi o miłość
i zapraszam do pisania swoich rozważań, Jodo :-) ubogacą one nasz odbiór Słowa Bożego :-)
serdecznie pozdrawiam :)
służyć mu będziemy bez trwogi,
w pobożności i sprawiedliwości przed Nim
po wszystkie dni nasze.
Radością napełnia mnie dzisiejszy psalm.
W Panu cała nadzieja.
Dziękuję za dzisiejszą ciekawą dyskusję, dawno nie była tak rozbudowana:)
Z Panem Bogiem!
Piszącego komentarz (z sympatią lub wręcz z wrogością) czy treść dodanego komentarza?
Nikomu nie można zarzucić kłamstwa, a oceny dalece skrajne.
Oczywiście wszystko w duchu "miłosierdzia", daleko posuniętej "miłości bliźniego", "pokory" i "katolicyzmu".
Gratuluję Wam i życzę powodzenia.
Ale cały czas bombardują mnie słowa Jezusa z przypowieści o winnicy... i.. wniosek (dla mnie) bym w sprawiedliwości nie była bezduszna, i że miłość nie czyni krzywdy :-)
"Co oznacza chrześcijański paradoks ubóstwa?"
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/lyk-teologii/art,67,co-oznacza-chrzescijanski-paradoks-ubostwa,strona,2.html