Podobno w III stuleciu na górze Tabor stały trzy kościoły, na pamiątkę trzech namiotów, które chciał wybudować Piotr dla Jezusa, Mojżesza i Eliasza.
Rozciąga się ona na północny-wschód od Jerozolimy w kierunku Morza Martwego. Poszarpany kamienisty krajobraz, strome urwiska, dziwacznie skręcone wąwozy, żółtoszare barwy podłoża mieszające się z błękitną stalą nieba były świadkami wielu wydarzeń z życia Jezusa.
Droga szabatowa w tradycji żydowskiej to około 1800 m. Właśnie w takiej odległości od murów starej części Jerozolimy, na stokach Góry Oliwnej, położony jest meczet upamiętniający wniebowstąpienie Chrystusa.
Świątynia była dla Żydów ostoją wolności religijnej. Tam trzy razy w roku udawali się na święta pielgrzymie.
W „Talmudzie” mówi się, że kto nie widział Jeziora Galilejskiego, nie widział w życiu niczego pięknego. Cicha muzyka trzcin poruszanych przez wiatr doskonale oddaje nazwę zbiornika.
Miejsce, w którym stanęła islamska bożnica, nie jest przypadkowe. Zawierać ma przesłanie, iż judaizm i chrześcijaństwo to dwie niedoskonałe poprzedniczki religijne islamu.
Jest w Jerozolimie miejsce zupełnie niezwykłe, wyjęte jakby z innego świata. To Mea Szearim - dzielnica Stu Bram, zamieszkiwana przez ortodoksyjnych żydów.
Żydowski historyk - a zarazem jeden z dowódców oddziałów powstańczych, które w 66 r. wszczęły rozruchy przeciw Rzymowi - Józef Flawiusz wybrał sobie Kafarnaum na miejsce, w którym leczył ranę zadaną podczas jednej z bitew.
Wieczernik znany był od wczesnych wieków chrześcijaństwa jako „górny kościół apostołów”. Była to przecież katedra św. Jakuba, pierwszego biskupa Jerozolimy.
Betfage to inaczej „dom zielonych fig”. Fig oczywiście w miasteczku nie brakuje, ale tak jest przecież w wielu miejscach Ziemi Świętej.