Krzyż kontemplacji sensu ofiary Jezusa
Krzyż kontemplacji sensu ofiary Jezusa
Jezus zło już pokonał. Choć w tym świecie ciągle go sporo, nie będzie jednak miało ostatniego słowa. To ja, chrześcijanin, jestem po stronie tego, który przez swoją śmierć zwyciężył
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość

Z tym, który zwyciężył świat

Brak komentarzy: 0

Andrzej Macura

publikacja 11.11.2023 07:00

Jestem po stronie Zwycięzcy. Nie mam się czego przed światem wstydzić.

Z cyklu "W górę serca! Bóg z nami!"

Gdzieś w Tatrach, w końcówce lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Leżące wyżej mgły mocno ograniczały widoczność. Nie znaleźliśmy w tej mgle właściwej ścieżki i zeszliśmy za nisko. Wracać? Jak nie znaleźliśmy wtedy, możemy nie znaleźć i teraz. Poszliśmy inaczej, w górę „na czuja”, bez żadnej ścieżki. Trzeba było, bo znaleźliśmy się w kraju naszych południowych sąsiadów, a nie uśmiechało się nam się wracać w eskorcie mundurowych.  Najpierw więc łatwo, po piargach, potem niewielki i nietrudny skalny próg. Z tą ciągłą obawę: znajdziemy właściwą drogę czy nie? Pojawiła się jakaś ścieżka. Kolega chciał odpocząć. Mnie nosiło żeby jak najszybciej sprawdzić: da się wydostać nią na przełęcz czy nie? W tej mgle niczego nie można było być pewnym. Zostawiłem go na paręnaście minut, poszedłem, sprawdziłem. Tak, było przejście. Wróciłem do niego uskrzydlony. Nie przeszkadzała mgła, zimno, nie w głowie mi było nawet poczęstowanie się ostatnim batonikiem: było przejście na przełęcz, była jasna perspektywa tego, że unikniemy kłopotów i i za parę godzin będziemy u siebie.

Wspomnienie przywołała dalsza lektura mowy Jezusa z Wieczernika.

Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie (...) Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać.

Teraz będzie trudno, bardzo trudno; postawią mnie przed sądem, zostanę ukrzyżowany. Ale zmartwychwstanę i znów się z wami spotkam – mówi swoim uczniom Jezus. Niektórzy komentatorzy widzą też tu coś więcej: zapowiedź losów chrześcijan, którzy w tym świecie będą prześladowani, ale w końcu zobaczą Jezusa twarzą w twarz i osiągną niebo. Tak czy siak to zapowiedź, że ból i smutek – czy to apostołów czy wszystkich chrześcijan – nie będą trwały wiecznie. Że nie tylko znajdzie się, ale już znalazło się wyjście. Śmierć jest bramą do nowego życia. Wszystko dobrze się skończy.

A potem Jezus po raz kolejny mówi apostołom, że nadchodzi dzień, w którym będą prosić Ojca w Jego imię i otrzymają. Kiedy? Przywołać tu trzeba obrazy z Dziejów Apostolskich, gdy, począwszy od dnia Pięćdziesiątnicy, przez ręce uczniów Jezusa działy się wielkie znaki i cuda. Nic nie było niemożliwe, na co dzień doświadczali Jego mocy. Czy gdy chodziło o uwolnienie z więzienia, nawrócenie prześladowców, uzdrowienie czy nawet wskrzeszenie. Oni nie mogli już zwątpić, nie mogli uznać, że lata spędzone u boku Jezusa to tylko historia, a zmartwychwstanie to efekt zbiorowych urojeń. Doświadczali Jego mocy. Choć nie uchroniło ich to przed wszelakimi  przeciwieństwami, nawet zdradami we własnych szeregach, to przecież wszystko zmierzało w dobrym kierunku: Kościół się rozwijał, a oni dzień po dniu byli bliżej domu Ojca i powtórnego spotkania ze swoim Przyjacielem, z Jezusem. I także dziś, choć cudów mniej – tak narzekam, ale wiem, że ciągle ich wiele – przecież nieraz doświadczyliśmy Jego mocy albo przynajmniej o doświadczeniach innych ludzi słyszeliśmy. I dziś też wszystko zmierza w dobrym kierunku. Nawet jeśli wydaje nam się, że świat ogarnia szaleństwo zła. Jest już z tej matni wyjście, to tylko ostatnie podrygi tego, który już został pokonany. Za czas jakiś wszyscy się o tym przekonamy.

Jest wyjście. Dla Apostołów. I dla nas, ich uczniów, też. A Jezus, zbliżając się już do końca swojej mowy mówi coś… No, tak trzeba powiedzieć: coś, co jednych z wdzięczności powali na kolana, innych skłoni do podskakiwania z radości, ale wszystkim, którzy mają wątpliwości, czy Bóg może kochać taką lichość, jaką sobą prezentują, daje wielką  otuchę:

Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga.

Za parę godzin Apostołowie nie będą wiedzieli jak się zachować. Zapowiada Jezus – „rozproszycie się – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego”. Ale to nie cofnie miłości Boga. On kocha ich, bo oni umiłowali Jezusa i uwierzyli w Niego. My podobnie. Uwierzyliśmy Jezusowi, uwierzyliśmy w Jezusa. I umiłowali, choć miłością ułomną, słabą, nieraz ustępującą egoizmom, ale jednak. Nasza słabość, nasza ułomność, nawet nasze pójście nieraz jakąś swoją drogą, nie zmienią Jego do nas nastawienia. Bo uwierzyliśmy, bo umiłowaliśmy. I w tej wierze i miłości, mimo upadków, trwamy.

A dalej? Za chwilę Jezus zacznie się modlić. Głośno, tak by uczniowie słyszeli. Ale zanim to nastąpi, kończąc swoje skierowane do uczniów  „kazanie” mówi im:

To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat.

Jego uczniowie – także więc i my – są Jego przyjaciółmi. Z tej racji są też kochani przez Ojca. Mogą liczyć na wsparcie wszystko mogącego Ducha Świętego, mają pewność, że po śmierci czeka na nich przygotowane w niebie mieszkanie. Tak, chrześcijanie, Bóg jest z nami. Co by się nie działo, jakich byśmy ze strony tego świata nie doznawali ucisków. Gdy ma się świadomość kim dla Boga jesteśmy, świadomość tego, że czeka nas wspaniała przyszłość, łatwiej w obliczu różnorakich przeciwności zachować pokój serca. I łatwiej być odważnie wobec tego świata otwartym: znaczy wiedząc kim jestem i dokąd zmierzam nie bać się różnorakich szykan ze strony świata, a odważnie być sobą i żyć, jak Chrystus nakazał, dając w ten sposób świadectwo swojej wierze, swojej nadziei i swojej do Boga miłością.  Przecież Jezus zło już pokonał. Choć w tym świecie ciągle go sporo, nie będzie jednak  miało ostatniego słowa. To ja, chrześcijanin, jestem po stronie tego, który przez swoją śmierć zwyciężył.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..