Dla wiernych Bogu jest niebo
Dla wiernych Bogu jest niebo
Dzień Bożego sądu nie musi budzić przerażenia. Przecież to też czas odpłaty za wierność Chrystusowi
Andrzej Macura CC-SA 4.0

Apokalipsa dziś. Nadchodzi dzień odpłaty

Brak komentarzy: 0

Andrzej Macura

publikacja 17.11.2025 09:48

Jak to napisał wieki przed powstaniem Apokalipsy prorok Malachiasz? „Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a krzywdzicielem, między tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy”.

A kara jaka czeka czcicieli Bestii? To pewnie dla większości czytających jasne, ale dla porządku napiszmy. Najpierw znajdujemy tu obraz picia wina. Sens? Wyjaśnienie padnie w dalszej części tego rozdziału Apokalipsy. Ale tu uprzedźmy: by otrzymać wino trzeba najpierw wytłoczyć sok z winogron. Jako że owoce te mają twardszą niż środek skórkę, podczas tłoczenia sok nieraz mocno tryska, co może przypominać rozbryzganą krew. A że to dość makabryczne skojarzenie, zastępuje się ów obraz obrazem picia wina. Znajdujemy coś takiego też w modlitwie Jezusa w Ogrójcu, gdy mówiąc o czekającej Go męce wyraża to zwrotem o „piciu kielicha”, czyli wina oczywiście...

Czemu owo wino „w kielichu Bożego gniewu” będzie „przygotowane i nierozcieńczone”? Pierwsze wskazuje chyba na wymierzenie sprawiedliwości; to coś, co się należy za czczenie Bestii; wiadomo, że się należy.  Drugie wskazuje na surowość tej kary. Wino normalnie się rozcieńczało wodą. Można było więcej go wypić, by się zwyczajnie napić,  tak jak my pijemy wodę czy inne napoje. Nierozcieńczone wino pite w takich ilościach prowadziło do przykrych konsekwencji, do upicia się...

Czemu dalej mowa o ogniu i siarce? To najpewniej nawiązanie do kary, jaka spotkała Sodomę i Gomorę, częściej zresztą wracające w zapowiedziach kary na kartach Biblii; to kolejne podkreślenie surowości owej kary. Czemu zaś czciciele Bestii katowani mają być „wobec świętych aniołów i wobec Baranka”? Chodzi najpewniej o publiczny wymiar tej kary. To dodatkowa boleść: prawi widzą, że nieprawość została ukarana, niepokorni i niegdyś dumni z siebie pyszałkowie zostają upokorzeni. 

A ten brak odpoczynku od męki i wiecznie wznoszący się dym katuszy? To obraz tego, co nazywamy piekłem. Podobnie mówił zresztą o nim Jezus (Mk 9, 48):

Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie, chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie.

To o czym pisze Jan wskazuje na ciągłość piekielnej męki i jej wieczność. Nie znaczy to oczywiście, że w piekle jest ogień i siarka: znaczy, że cierpienia piekielne są naprawdę wielkie. Teologowie w tym kontekście mówią o cierpieniu spowodowanym niemożnością oglądania Boga. Czy to także cierpienie wywołane niemożnością kontynuowania tego, co się kochało, czyli dawnego życia w nieprawości? Obyśmy się tego nigdy nie dowiedzieli. 

Korekta potrzebna od zaraz

Nie straszyć, nie mówić o piekle... Tak, być może kiedyś mówiono o nim za wiele. Nie na strachu powinna być oparta nasza wiara w Jezusa. Raczej na miłości do tego, co dobre i nadziei lepszego, wiecznego życia. Życia w doskonałej wspólnocie z Bogiem i wszystkimi, także niekanonizowanymi świętymi. Być może się mylę, ale myślę, że współczesny człowiek potrzebuje jednak jakiegoś wstrząsu. Dla swojego dobra. Musi do niego dotrzeć, że jego życiowe wybory będą miały też konsekwencje dla jego wieczności. Inaczej czemu miałby porzucić swoje grzeszne przyzwyczajenia i całą miłość do tego, co złe?

Także ci, którzy starają się być wierni Chrystusowi, muszą wiedzieć po co. Tymczasem w ostatnich latach często słyszeli, że w drodze do królestwa wyprzedzają ich celnicy i nierządnice. To po co się starać? Powtarzali więc, jak współcześni prorokowi Malachiaszowi (Ml 3)

Daremny to trud służyć Bogu! Bo jakiż pożytek mieliśmy z tego, żeśmy wykonywali polecenia Jego i chodzili smutni w pokucie przed Panem Zastępów? A teraz raczej zuchwałych nazywajmy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni. 

Odpowiedź Boga w Księdze Malachiasza? Podobna jak w Apokalipsie. 

(...) Oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach. 

Tak, prawda wiary o tym, że Chrystus przyjdzie sądzić żywych i umarłych nie zdezaktualizowała się. 


Szczęśliwi już dziś

Wracając do Apokalipsy.... Kończy Jan opis tej swojej wizji częściowo dość zagadkowymi słowami:

Tu się okazuje wytrwałość świętych,
tych, którzy strzegą przykazań Boga i wiary Jezusa.
I usłyszałem głos, który z nieba mówił:
„Napisz:
Błogosławieni, którzy w Panu umierają - już teraz.
Zaiste, mówi Duch, niech odpoczną od swoich mozołów,
bo idą wraz z nimi ich czyny”. 

Zagadkowo brzmi oczywiście owo pierwsze zdanie. Zajrzenie do greckiego oryginału i innych tłumaczeń wiele nie rozjaśnia. Najpewniej chodzi o to, że kara wymierzona czcicielom Bestii pokazuje sens trwania mimo przeciwności przy Baranku. Dokładniej, jak czytamy, wytrwania, zachowywania przykazań Boga i wiary Jezusa. Nie w Jezusa: wiary Jezusa. Czyli chodzi o wierne trwanie w wierności Bogu, na wzór Jezusa, który pozostał posłusznym Bogu aż do śmierci (zob. Flp 2).  

Reszta jest już znacznie jaśniejsza. Głos z nieba to najpewniej głos tego anioła, który w imieniu Jezusa objawia Janowi „co jest i co musi się stać”. To zaś, co każe napisać, jest drugim z siedmiu błogosławieństw Apokalipsy (pierwsze zawarte w 1,3, reszta później). Zwróćmy uwagę: głos nazywa błogosławionymi, szczęśliwymi tych, którzy umierają w Panu. Czyli tych, którzy złączeni z Nim przez wiarę i chrzest, wiernie Go naśladowali w jego oddaniu Bogu. To zarówno ci, którzy zostali męczennikami, jak i ci, których dziś nazwalibyśmy wyznawcami: oddali za Jezusa swoje życie kropla po kropli. 

Czemu błogosławieni, szczęśliwi? Duch, który to objaśnia, to najpewniej, jak w Listach do Siedmiu Kościołów, Duch Święty. Owi umierający w Panu mogą odpocząć od swoich trudów – mówi. Czyli w chwili śmierci skończył się już dla nich czas próby; już nie muszą znosić dla Chrystusa żadnych przeciwności, za wierność Mu już nie muszą płacić marginalizowaniem, wykluczeniem czy prześladowaniami. Parafrazując słowa Jezusa z Ewangelii już nie muszą naśladując Go zapierać się samych siebie i brać krzyż (Mk 8,34). Związany ze świętym życiem trud już się dla nich skończył. Ale nie zostanie zapomniany: za te ich czyny czeka ich nagroda. Kiedy? Nie dopiero kiedyś, w odległej przyszłości. Teraz już są błogosławieni, teraz szczęśliwi – mówi głos. 

Dobro zwycięży

Wezwanie do nawrócenia, zapowiedź upadku Babilonu, zapowiedź surowego sądu dla czcicieli Bestii i nagrody dla tych, którzy „w Panu umierają”. Ta wizja to promień nadziei dla wszystkich przytłoczonych dziś ogromem podłości i głupoty opanowującej ten świat. To przypomnienie, że wierne trwanie w Jezusie, naśladowanie Go, jednak ma sens. Gdy Bestie i „wielkie Babilony” zdają się triumfować to przypomnienie, że życie tu na ziemi jest tylko czasem próby; jest wędrówką przez pustynię tego świata do nowej Ziemi Obiecanej, do nieba. 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..