Obraz tak codzienny, że zdaje się być wręcz nie do przyjęcia.
Stałość klimatu – tego nie można powiedzieć o naszym pogodowym dziś. Ale inaczej wygląda to w świecie Biblii.
Pogląd, że nie ma żadnego Boga i nie istnieje świat nadprzyrodzony, jest totalnie obcy Biblii. Co więcej, taki światopogląd był zupełnie obcy tamtym czasom i kulturom.
No właśnie, o co prosilibyśmy Boga, żeby to nam się spełniło? Przed takim dylematem trzy tysiące lat temu stanął syn króla Dawida, Salomon.
Fragment dzisiejszego pierwszego czytania wchodzi w ostatnią część orędzia tzw. Drugiego Izajasza, proroka, który wieścił swym rodakom kres niewoli babilońskiej, a przy tej okazji zostawił wiele obrazów czasów mesjańskich.
Biblijne epifanie, czyli objawienia się Boga, tchną potęgą. Towarzyszą im grzmoty i wicher, jak to było na przykład wtedy, gdy Mojżesz wstępował na górę, gdzie miał otrzymać tablice Dekalogu.
Dziś nie mamy co do tego wątpliwości: one nie istnieją. Każdy jest objęty Bożym wezwaniem, bez względu na narodowość, rasę czy język.
Owo uwiedzenie ma w sobie coś z doprowadzenia do stanu dziecka, które znajduje się u początku drogi ku mądrości.
W teologii dla opisania obecności Boga w relacji do stworzonego świata istnieją dwa techniczne terminy.
To Oczekiwany miał być Tym, który w pełni przyniesie spełnienie oczekiwań o wolności i wyzwoleniu dla każdego, kto w jakikolwiek sposób jest coś winien przed Bogiem.
Da się zamknąć Tego, który tchnie kędy chce, prowadzi do całej prawdy, mówi co usłyszy, w jakiejkolwiek liczbie skończonej?
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.