To błogosławieństwo wzbudza największy opór. Zupełnie niepotrzebnie. Możesz sobie być bogaty. Chodzi tylko o to, że ubóstwo może dawać szczęście. Ale jak nie chcesz, to nie :)
To błogosławieństwo zaskakuje. Rozumiem, kiedy do ubogich należy albo że smutni będą pocieszeni. Ale niby dlaczego posiąść mają cisi?
Jesteśmy nim nawet wtedy, gdy nie rozumiejąc błąkamy się po manowcach łatwych odpowiedzi.
Nie mogę u Boga niczego kupić. Mogę po prostu wziąć. Jest mi dane. Tyle, ile potrzebuję.
Jezus cichy i pokorny sercem pokazuje, że życie nie polega na rozpychaniu się łokciami i szukaniu dla siebie zaszczytów.
Ten, kto chce uwiarygodnić swoją wiarę, nie może pozostać na poziomie wiedzy czy słów.
Chrześcijanin jest tym, który doświadczył Bożego błogosławieństwa. Dlatego dzieli się nim z innymi.
Co wspólnego mają oczy z sercem? Lekarz powiedziałby pewnie, że nic. Ktoś, kto ma choćby niewielkie doświadczenie w sprawach duchowych wie, że serce to takie swoiste okulary. Od nich zależy jak postrzegamy świat.
Błogosławiony nie wycofuje się. Nie oddaje pola przeciwnikowi. Nie patrzy biernie na rozwój wydarzeń opłakując kolejną klęskę.
Deklaracje to jedno. Prawda wychodzi w konkretnych wyborach.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.