Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Klasyczna forma Studium Paschalnego, zakorzeniona w tradycji i praktyce Kościoła. Motywem wiodącym – podobnie jak w Medytacjach Wielkopostnych – będzie „Siedem Ostatnich Słów Jezusa na Krzyżu”.
Kazanie 5 - "Pragnę"
W ciągu kilkunastu bolesnych godzin Męki Pańskiej tylko jeden raz słyszymy z ust Jezusa skargę na dolegliwość fizyczną. Jest to tzw. ”piąte słowo” wypowiedziane na krzyżu, słowo "Pragnę". Skarga ta wyrażała ona przede wszystkim pragnienie człowieka, który po bezsennej nocy, spalony słońcem, krańcowo wyczerpany, udręczony pod ciężarem krzyża, upływu krwi i śmiertelnej gorączki - nie miał nic w ustach od wczorajszej ostatniej wieczerzy. Pragnienie odczuwane na krzyżu należało do najcięższych udręk. Historycy, autorzy klasyczni oraz naoczni świadkowie z owych czasów, opowiadają, że ukrzyżowani skazańcy już po krótkiej chwili uskarżali się żałośnie na okropne pragnienie; wszystkie inne katusze zdawały się być dla nich niewiele znaczące; zdawało się im wprost, że się palą. Rodzi się jednak pytanie - dlaczego Jezus, który dotychczas nie poskarżył się ani jednym słowem na doznane tortury - w tym ostatnim momencie żali się na pragnienie? Wyjaśnia to św. Jan Ewangelista słowami: "Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby wypełniło się Pismo, rzekł: >>Pragnę<<." Otóż właśnie słowa mesjańskiego psalmu 22 brzmią następująco:
"Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia.."
Także w Psalmie 69 czytamy:
"Gdy byłem spragniony, poili mnie octem.."
Wszyscy ewangeliści notują fakt, że ktoś napełnił gąbkę octem, zatknął na trzcinę i podał ukrzyżowanemu i podał ukrzyżowanemu do ust, Jezus zaś przyjął tę posługę i skosztował octu. Napojem tym był prawdopodobnie ocet winny, rozcieńczony wodą. Mieli zwykle ten napój przy sobie żołnierze rzymscy, odbywający służbę w południowych i wschodnich prowincjach. Był to zwykły napój orzeźwiający wśród ludzi Wschodu. Tak więc podanie octu nie było chęcią dokuczenia, lecz wyrazem litości. Spełnił tę przysługę najprawdopodobniej jeden z żołnierzy, gdyż tylko oni mieli swobodny dostęp do krzyża. I jest to już ostatni dobroczynny gest, który stawia nieznanego żołnierza obok miłosiernej Weroniki. Czy jednak udręka fizyczna była dla Jezusa była największa? Może być przecież inne pragnienie. Pragnienie duchowe - pragnienie odkupienia i zbawienia dusz ludzkich. Jedna dusza jest w oczach Boga więcej warta niż miliony światów. Dla zbawienia jednej duszy Syn Boży gotów był zstąpić na świat i podjąć śmierć odkupieńczą. Temu pragnieniu Pan Jezus niejednokrotnie dawał wyraz w ciągu swej wędrówki przez Palestynę. Wołał przecież: "Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!" Przyszedł rzucić ogień miłości i prawdy; ogień który miał ogarnąć ludzkie serca, oczyszczać je i spalać w służbie prawdy, dobra i sprawiedliwości. Ten zbawczy ogień, który zapala i oczyszcza serca miał zapłonąć właśnie na krzyżu. A gdy to się już stało - doszło do głosu owo na wskroś ludzkie pragnienie, aby Jego ofiara nie poszła na marne. Dodatkową zaś udręką musiała być świadomość, że wielu odkupionych nie skorzysta z tej ofiary.
"Pragnę" - powiedział Jezus i po krótkiej chwili umarł - z pragnieniem nie zaspokojonym w pełni. Czy na tym jednak koniec? Czy pozostało nam jedynie przychodzenie co roku na Gorzkie Żale i Drogi Krzyżowe, rozpamiętywanie ze wzruszeniem tamtych wydarzeń i słów, które wówczas zostały wypowiedziane? Tyle razy już słyszeliśmy, że męka i śmierć Chrystusa trwają nieustannie od 2 tys. lat. Ten dramat rozgrywa się każdego dnia wokół nas, na naszych oczach. Tak więc i dzisiaj Chrystus woła: pragnę! Wśród naszych kłótni, wyzwisk i nienawiści, obojętności i zapomnienia, nieuczciwości i zgorszenia.
To wołanie Chrystusa: "Pragnę" rozlega się w tylu ludziach żyjących obok nas - skrzywdzonych, nieszczęśliwych, zagubionych. W sercach rodziców, którzy po latach starań, trosk i wyrzeczeń zamiast szacunku i miłości dostają swój pokój, jedzenie i ubranie - jakby to było wszystko, czego im potrzeba. We współmałżonku, mijanym obojętnie i traktowanym jak przedmiot. W dziecku które, jak pisze pewien piętnastolatek:
pragnie rodziców, a dostaje zabawkę
pragnie rozmowy, a dostaje telewizor
zamiast wolności. otrzymuje samochód
a zamiast miłości - obojętność
pragnie sensu życia, a dostaje karierę
pragnie szczęścia, a dostaje pieniądze
Tak wiele z tych pragnień możemy zaspokoić. Zamiast więc siedzieć i rozczulać się nad Męką Chrystusa - otwórzmy oczy i zróbmy wszystko, co w naszej mocy, by była ona jak najmniejsza. I niech początkiem tej drogi, tego otwarcia się na potrzeby, na pragnienia ludzi żyjących wokół nas, będzie modlitwa-litania - napisana przed laty przez Juliana Tuwima:
Modlę się, Boże, żarliwie,
Modlę się, Boże, serdecznie:
Za krzywdę upokorzonych,
Za drżenie oczekujących,
Za wieczny niepowrót zmarłych,
Za konających bezsilność,
Za smutek niezrozumianych,
Za beznadziejnie proszących,
Za obrażonych, wyśmianych,
Za głupich, złych i maluczkich,
Za tych, co biegną zdyszani
Do najbliższego doktora,
Za tych, co z miasta wracają
Z bijącym sercem do domu,
Za potrąconych grubiańsko,
Za wygwizdanych w teatrze,
Za nudnych, brzydkich, niezdarnych,
Za słabych, bitych, gnębionych,
Za tych, co usnąć nie mogą,
Za tych, co śmierci się boją,
Za czekających w aptekach
I za spóźnionych na pociąg,
Za wszystkich mieszkańców świata,
Za ich kłopoty, frasunki,
Troski, przykrości, zmartwienia,
Za niepokoje i bóle,
Tęsknoty, niepowodzenia,
Za każde drgnienie najmniejsze,
Co nie jest szczęściem, radością,
Która niech ludziom tym wiecznie
Przyświeca jeno życzliwie
Modlę się Boże serdecznie,
Modlę się, Boże, żarliwie!
Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |