Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań na Niedzielę Świętej Rodziny roku B (nowy lekcjonarz) z cyklu „Biblijne konteksty”.
Wielkie Boże obietnice i proza życia. A może odwrotnie: proza życia i wielkie Boże obietnice? W każdym razie codzienność zazwyczaj jest dość odległą od tych wszystkich wielkich, Bożych spraw. Gdzie On jest? Czemu tak daleko? Czemu milczy? Czemu obietnice się nie spełniają? Spokojnie, Bóg się nie spieszy. Na pewno danych nam obietnic nie złamie. Chyba właśnie o tym są czytania tego święta.
No i małe wyjaśnienie. W 2015 roku nowy lekcjonarz wprowadził zmiany w czytaniach na to święto. W roku A, B i C różnią się już nie tylko Ewangelią, ale i pozostałymi czytaniami. Siłą rzeczy dwa pierwsze punkty przeznaczonych na ten dzień „Biblijnych kontekstów” trzeba było napisać na nowo. Trzeci i czwarty poddano jednak tylko kosmetycznym zmianom. Punkt piąty, „W praktyce”, też nie został napisany na nowo, a raczej tylko przepracowany tak, by odnosił się do nowego zestawu czytań.
1. Kontekst pierwszego czytania Rdz 15, 1-6; 21, 1-3
Rzut oka na sigla tego czytania wystarczy by zauważyć, że wzięto je z dwóch różnych fragmentów Księgi Rodzaju. Zrobiono to jednak wyjątkowo zgrabne. Łączy ze sobą scenę obietnicy dane przez Boga Abramowi z opowiadaniem (a właściwie jego początkiem) o chwili, kiedy się ona spełniła. Przytoczmy może tekst czytania zaznaczając jedynie wyraźnie moment jego „pęknięcia”.
Pan tak powiedział do Abrama podczas widzenia: „Nie obawiaj się, Abramie, bo Ja jestem twoim obrońcą; nagroda twoja będzie sowita”.
Abram rzekł: „O Panie, mój Boże, na cóż mi ona, skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer”. I mówił: „Ponieważ nie dałeś mi potomka, ten właśnie, zrodzony u mnie sługa mój, zostanie moim spadkobiercą”.
Ale oto usłyszał słowa: „Nie on będzie twoim spadkobiercą, lecz ten po tobie dziedziczyć będzie, który od ciebie będzie pochodził”.
I poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: „Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić”; potem dodał: „Tak liczne będzie twoje potomstwo”. Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę.
(...)
Pan okazał Sarze łaskawość, jak to obiecał, i uczynił jej to, co zapowiedział. Sara stała się brzemienną i urodziła sędziwemu Abrahamowi syna w tym właśnie czasie, jaki Bóg wyznaczył. Abraham dał swemu synowi, który mu się urodził, a którego mu zrodziła Sara, imię Izaak.
Który to już raz? Który raz Bóg obiecuje Abramowi, że będzie miał liczne potomstwo? Czwarty. Pierwszy raz, kiedy objawił mu się w Charanie i kazał iść do Kanaanu. Drugi, kiedy Abram przybył już do Kanaanu i złożył Bogu ofiarę pod dębem More. Trzeci, po rozstaniu Abrama z Lotem. We wszystkich tych trzech scenach Bóg wyraźnie też obiecywał, że Abram otrzyma na własność całą tę ziemię, w tych czasach zamieszkaną jeszcze przez Kannanejczyków i różne inne ludy. I co?
Czas mijał i nic. Kiedy Abram zdecydował się na podróż do Kanaanu miał 75 lat. Od tamtego czasu musiało już dobrych parę lat upłynąć. Zdążył Abram przewędrować całą tę ziemię, udać się z powodu głodu do Egiptu, wrócić z niego, stoczyć walkę z koalicją kananejskich władców... Czy może dziwić, że do kolejnej Bożej obietnicy Abram podchodzi dość sceptycznie? „Po co mi Twoja nagroda”, „ponieważ nie dałeś mi syna moim spadkobiercą jest mieszkający w Damaszku Eliezer”... Z całym szacunkiem wobec Boga, ale i z trzeźwym realizmem. „Zbliżam się już do kresu mego życia”.
Mimo to Abram znów uwierzył. Potem, po upływie kolejnych lat, dziewiećdziesięciodziewięcioletni już wtedy Abram usłyszy tę obietnicę raz jeszcze, a Bóg nazwie go Abrahamem. Ale upłynie jeszcze jakiś czas zanim obietnica się wypełni. I to nie do końca. Była wszak mowa o licznym potomstwie, czyż nie? I o tej ziemi na własność. A tu tylko jeden syn, Izaak. Bo Ismaela wraz z jego matką, niewolnicą Hagar Bóg nakazał oddalić. I małe skrawki ziemi wykupione od miejscowych....
Ale Abram ciągle wierzył. Nawet wtedy, gdy później Bóg nakazał mu złożyć Izaaka w ofierze. Tak, naprawdę był człowiekiem wielkiej i cierpliwej wiary. Cierpliwej, bo to wszystko było bardzo rozciągnięte w czasie. Między kolejnymi, ponawianymi przez Boga obietnicami była proza życia. A chwila spełnienia obietnicy odsuwała się w nieskończoność...
Abram – Abraham wierzył. I dlatego doczekał się... Może nie tyle nawet spełnienia całej obietnicy, ale przynajmniej tego, co było w perspektywie kończącego się życia najważniejsze: potomka, którego pojawienie się pozwalało odchodzić z tego świata z nadzieją. (Więcej na ten temat w tekstach naszego cyklu o Księdze Rodzaju, zwłaszcza w tym zatytułowanym „Niecierpliwość”). Bóg jest wierny. Skoro obiecał, to obietnicę wypełni. Nawet jeśli proza życia zda się krzyczeć, że trzeba dać sobie spokój z nadzieją, że jej spełnienie jest już niemożliwe...
A następujący po tym czytaniu psalm (105) każe nam wychwalać Boga pamiętającego o swoim przymierzu i swoich obietnicach...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |