Żmudna droga w kierunku światła

Droga ku Wielkanocy prowadzi przez pustynię. Jest to droga wyzwolenia, ale nie ułatwienia.

Walka

Tymczasem pustynia jest miejscem zażyłości, spotkania i roz­mowy z Bogiem.
Arabowie uważają, że „pustynia jest ogrodem Allacha. Pan wierzących usunął stąd każde zbyteczne zwierzę i istotę ludzką, aby było to miejsce, gdzie On mógłby przechadzać się w pokoju".
Wierzę, że Bóg stworzył pustynię, aby tam kogoś wezwać, aby móc spotkać tam nikomu „niepotrzebne" osoby, skłonne czekać, wypatrywać za Nim oczy, spoglądając ponad łańcuch piaskowych wydm.
Pustynia pozwala na podjęcie z Bogiem dialogu przerwa­nego w rajskim ogrodzie.
Bóg po odejściu Adama nigdy nie zgodził się być Bogiem tylko kwiatów, nieba i gwiazd.
On chce być Bogiem człowieka.
Jednak na pustyni człowiek nieuchronnie spotyka także Nieprzyjaciela.
Pustynia staje się wtedy miejscem pokusy i walki. Narzuca ascezę, która w dosłownym znaczeniu oznacza „ćwiczenie", a więc wysiłek, zasady i karność.
Chodzi o zapanowanie nad nieuporządkowanymi skłon­nościami, które tkwią w nas samych, aby dojść do równowagi we własnym życiu. Dzięki ascezie człowiek staje się „panem" we własnym domu. Asceza nie jest jedynie czymś nieprzyjem­nym. Nie chodzi bowiem tylko o tłumienie czy poskramianie, ale wychowanie, trzymanie w karności zbuntowanych sił na­szej natury, aby można użyć ich do harmonijnego i pełnego rozwoju własnej osoby.
Asceza pociąga za sobą trud, umartwienie, ofiary i nie­ustanny wysiłek.
Ojców Pustyni często nazywano „atletami" lub „bojowni­kami". Święty Paweł też mówi o biegach, zapasach i boksie:
„Czyż nie wiecie, że gdy zawodnicy biegną na stadionie, wszyscy wprawdzie biegną, lecz jeden tylko otrzymuje nagro­dę? Przeto tak biegnijcie, abyście ją otrzymali. Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia: oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś - nieprzemijającą. Ja przeto bie­gnę nie jakby na oślep; walczę (dosł.: boksuję) nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię..." (l Kor 9,24-26).
Pod koniec swego życia nakreśli takie oto podsumowanie: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem" (2 Tm 4,7).
Asceza nie jest jakąś „mozolną" pracą zarezerwowaną wy­łącznie dla mnichów.
Właśnie Ojcowie Pustyni przypominają nam, że nie ma doświadczenia chrześcijańskiego bez walki, ustawicznego zaangażowania i wysiłku.
Dziwne, jak wielu ludzi chce walczyć, dokonywać nieopi­sanych ofiar dla rozmaitych celów. Toczą zawzięte boje i nie żałują wysiłków i wyrzeczeń, aby zarabiać pieniądze, zrobić karierę, zdać egzamin, odnieść sukces w najrozmaitszych dziedzinach.
Tylko wtedy, gdy chodzi o „odniesienie sukcesu" jako chrze­ścijanie, łudzimy się, że jesteśmy zwolnieni z walki. Uważamy, że rzecz „rozumie się sama przez się".
Nie! Posłuszeństwo Ewangelii nie rozumie się samo przez się.
Nawrócenie nie jest bezbolesnym działaniem, lecz zakłada oderwanie się, rozdarcie i niedostatek.
Droga chrześcijanina nie jest spokojną wycieczką po reli­gijnym terenie.
Pokusy nie przezwycięża się bez nieustannego oporu.
Sił zła nie zwalcza się, zostawiając im wolne pole.
Droga ku Wielkanocy prowadzi przez pustynię. Jest to droga wyzwolenia, ale nie ułatwienia.
Szczególna praktyka wielkopostna „Via Crucis" jest raczej „trudnym" niż „pobożnym ćwiczeniem".

Tęcza albo klatka tygrysów

Także w dzisiejszej liturgii są dwa obrazy, które wyznaczają konkretne i powszechne zadanie (od którego nie mogą uchy­lić się ani wierzący, ani niewierzący): tęcza i Jezus pośród dzikich zwierząt w czasie pobytu na pustyni.
Chodzi tu o dwa symbole braterstwa ludzkości, która odrzuca każdą przemoc, żyje w harmonii ze wszystkim i ze wszystkimi. Świat bardziej ludzki, ziemia bardziej przyjazna. Pustynia, która na nowo zakwita i nie jest już polem dzikiej rywalizacji ani absurdalnego i ślepego wykorzystywania, ale miejscem pokoju, szacunku i twórczości.
Nadzieja musi przekładać się na zaangażowanie, które zapobiegnie płowieniu barw tęczy, by nie stały się szare, o ołowianym odcieniu będącym zapowiedzią groźnej bu­rzy. Potop będzie wtedy... z ognia, już nie wywołany przez
68
Boga, ale przez samego człowieka, który spuści z łańcucha tygrysy, otwierając na oścież klatki własnego, oszalałego serca.
Nie będzie już żadnej arki, żadnego atomowego schronie­nia, które uratują wybranych.
Wszyscy będą winni wygaśnięcia tęczy.
Te barwy to jedyna naprawdę skuteczna, „kosmiczna tar­cza" ochronna.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama