Bóg kryje się przed nami, byśmy odnaleźli go z tęsknoty.
Nowa Ewa i apostołka apostołów – między innymi w ten sposób, przed wiekami, nazywano Marię Magdalenę. Ale też często myloną ją z innymi biblijnymi Mariami. Mieszano wątki i opowieści o niej, okraszając je apokryficznymi dopowiedzeniami i legendarnymi zmyśleniami.
Fascynująca i zagadkowa to patronka. Jak wiemy z Pisma Świętego, miała być m.in. tą, którą "opuściło siedem złych duchów" i pierwszą osobą, która spotkała Chrystusa po zmartwychwstaniu.
Nie dziwi więc fakt, że pojawia się ona praktycznie w każdym filmie opowiadającym o życiu Jezusa, a w kilku biblijnych produkcjach jest nawet postacią pierwszoplanową. Tak jest np. w wyreżyserowanym przez Raffaele Mertesa filmie „Św. Maria Magdalena” z 2000 roku.
Ów spec od biblijnych ekranizacji (ma na koncie m.in. takie produkcje jak „Estera”, „Józef z Nazaretu”, czy „Apokalipsa św. Jana”) nie miał tym razem łatwego zadania. Wspólnie ze scenarzystami Garethem Jonesem, Gianmario Pagano musiał z dosłownie kilku biblijnych wzmianek stworzyć interesującą historię, którą mógłby zainteresować współczesnych widzów. I ta sztuka mu się udała.
Rzecz jasna mnóstwo tu fikcyjnych wątków i scen, których nie znajdziemy w Ewangeliach, a jednak, jak czytamy w „Światowej encyklopedii filmu religijnego”, film ten „ukazuje przekonująco zagrany portret spragnionej miłości kobiety przemienionej dzięki wierze”.
Spora w tym zasługa Marii Grazii Cucinotty, aktorki znanej chociażby z takich obrazów jak „Listonosz” w reżyserii Michael Radforda, czy „Świat to za mało” o przygodach Jamesa Bonda. W „Św. Marii Magdalenie” bryluje na ekranie, ukazując dramat kobiety odrzucanej i poniżanej przez kolejnych mężczyzn oraz manipulowanej i kuszonej przez Herodiadę, która próbuje wykorzystać ją w swoich pałacowych intrygach i gierkach.
Początkowo Maria Magdalena ulega namowom Herodiady. Pała żądzą zemsty na swych prześladowcach. Z czasem jednak – po kolejnych spotkaniach z Janem Chrzcicielem i Chrystusem - zrozumie, że nienawiść wyniszcza, wiara natomiast przynosi ocalenie. Że miłość Boga przynosi pokój.
W chwilach trudnych, pełnych smutku, czy zwątpienia, warto także pamiętać o padających w filmie słowach, w których Jan Chrzciciel (świetna kreacja Benjamina Sadlera) uświadamia tytułowej bohaterce, że „Bóg kryje się przed nami, byśmy odnaleźli go z tęsknoty”.
I takie perełki można odnaleźć w filmie Mertesa.
***
Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego