Błogosławieni, którzy się smucą!

Jesteś radosny? To fantastycznie. Nie jesteś jednak w oczach Boga gorszy, jeśli jesteś smutny. Jezus nie mówi, że radośni, ale że smutni są szczęśliwi. I doznają kiedyś pociechy.

Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni (Mt 5,4).

Smutek dający szczęście? Żart?

Siedziałem przy schronisku na Przełęczy Trzech Dolin. Pięknym słoneczny wieczór. Za mną kolejny dzień wędrówki.  Ale ja nie umiałem się cieszyć. Myślami byłem przy niedawnej telefonicznej rozmowie. Dzwoniła... powiedzmy Kasia. Ze szpitala. Mówiła o swojej chorobie. O malignie, w którą wprowadzają ją silne leki. Coś w stylu „ja już tego mam dość, ja już wolałabym umrzeć, oni mnie tu faszeruję nie wiadomo czym; obiecali że będę tu tylko parę dni, a tu proszę, jestem już chyba tydzień”. Tydzień? Oczy zrobiły mi się mokre. To prawdziwa miara tego, co się z nią wyprawiało, a czego nie mogły oddać słowa. Przecież wiedziałem, że tak naprawdę jest już w szpitalu dwa tygodnie....

Podobnie było, gdy ostatni raz rozmawiałem dłużej z umierającym przyjacielem. I podobnie jeszcze wiele razy w życiu, kiedy spotykałem się z cierpieniem, bezsilnością wobec krzywd czy gdy sromotnie zawodzili ci, których uważałem za przyjaciół. Tak, radość jest owocem działania Ducha. Choć nie zawsze gdzie radość, tam Duch Święty. Ale to tych, którzy się smucą Jezus nazywa błogosławionymi. I im obiecuje pocieszenie.

To nie jest tak, że chrześcijanin powinien wybierać drogę smutku. Szukać jakichś powodów marudzenia, pielęgnować zgorzknienie, a narzekanie na wszystko i wszystkich uważać za cnotę. Ale na nawet najradośniejszych przychodzą chwile trudne. Co wtedy robić? Chyba lepiej płakać z płaczącymi, a nie bezdusznie w ich towarzystwie szczerzyć zęby.  Z miłością wysłuchać chorych, skrzywdzonych przez ludzi i los, a nie uciekać od nich w weselsze towarzystwo. Błogosławieni, którzy się smucą. Błogosławieni, którym drugi człowiek nie jest obojętny. Błogosławieni, których uwierają krzywdy i niesprawiedliwość. Bo kiedyś zostaną pocieszeni. Bo kiedyś Bóg usunie cierpienie, a wszelką niesprawiedliwość naprawi.

Istotne więc jest z jakiego kto powodu się smuci i z jakiego cieszy. Przypomina się zaraz przypowieść o bogaczu i Łazarzu. I słowa Boga, który bogaczowi przypomina, że już na ziemi odebrał dobro, a Łazarz przeciwnie, cierpiał nędzę, więc teraz czas na nagrodę dla niego. Przypominają się też słowa z Łukaszowej wersji błogosławieństw, zawierające również „biada”. „Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”. Tak, łatwo być człowiekiem radosnym, gdy wszystko idzie po mojej myśli, gdy osiągam sukcesy, gdy inni mnie chwalą. Nawet jeśli jest się na bakier z Bogiem. Gdy klęska nadchodzi za klęską, a za progiem czeka kolejna....

Liczy się więc powód smutku? Tylko smutni z właściwych powodów są błogosławieni i doznają kiedyś pociechy? Sęk w tym, że Pan Jezus wcale tak nie powiedział. Widać i ci smutni z powodu doznawanych doświadczeń czy współczucia innym i ci, smutni z zazdrości, że innym powodzi się lepiej , błogosławieni są jednakowo. No, może drudzy pociechy doznają już nawet wcześniej. W chwili, gdy zmądrzeją i odkryją, że życiowe powodzenie to rzecz względna :)

Rewolucyjne, prawda? Jesteś smutny, więc tak naprawdę jesteś szczęśliwy. Bo masz sumienie. Bo nie grozi ci, że Bóg powie „biada ci za twoją bezduszną wesołkowatość”. Albo „wszelką zapłatę za uczynione dobro już otrzymałeś na ziemi”. Sprawiedliwość musi być. Doznasz kiedyś pociechy. Zło przeminie, smutek zamieni się w radość. Taka obietnica nawet w najsmutniejszym sercu musi malować delikatny uśmiech. I tak smutni już teraz doznają pocieszenia. Prawdziwie błogosławieni smutni :)

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg