„Prawo Pańskie jest doskonałe”.
Wiele wieków przed Chrystusem słowo „prawo” miało w narodzie Hebrajczyków konkretne znaczenie. Określało całokształt prawodawstwa Mojżeszowego, a zarazem pierwszych pięciu ksiąg Pisma Świętego. Wystarczało więc słowo „prawo” bez bliższego określenia. Mówiono „prawo Mojżeszowe” lub – jak w dzisiejszym psalmie – „prawo Pańskie”.
Rozbudowane było to prawo – od problemu „szczekliwego psa”, którego ma sąsiad, po nakaz „szema, Israel!” – „słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg twój jeden jest, będziesz Go miłował...”. A w centrum prawa zwięzły, w tej zwięzłości genialny kodeks już nie prawny czy obyczajowy, lecz moralny.
Słowa Dekalogu pokrzepiają duszę, uczą mądrości, radują serce, olśniewają człowieka. I o tym śpiewa psalmista. Ale śpiewa też o szczerej bojaźni wobec Boga, o sądach Pana.
Jasno jednak widać, że bojaźni się nie boi! Sądy nie są powodem obawy, przeciwnie – przynoszą słodycz słodszą od miodu i budzą radość.
Uczyć się nam od psalmisty tak szerokiego serca i takiego umiłowania prawa Bożego. Dzisiejszemu światu taka nauka zdawać się może głupstwem. A może to świat oszalał?
Rozważanie dotyczy psalmu 19 (18)