Garść uwag do czytań na Niedzielę Palmową Męki Pańskiej roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
- „Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: Witaj, królu żydowski! Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i, przyklękając, oddawali Mu hołd”. Przepraszam, ale po co to było? Jaki interes mieli żołnierze w tym, żeby tak z Jezusem postąpić? Ot, zabawa. Bolesna dla skazanego zabawa. Nie lepszy jest anonimowy tłum: „Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i ocal samego siebie”.
W ogóle gdy czytać opowiadanie o męce Jezusa wręcz przeraża, ile bezinteresownej złości skupił na sobie Jezus. Jeszcze podczas sądu przed Sanhedrynem gdy wydano wyrok skazujący, czytamy: „I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: Prorokuj. Także słudzy bili Go pięściami po twarzy”. Skazać to skazać. Ale dlaczego tłum tak bezinteresownie dodał Jezusowi cierpienia?
Podobnie bywa z chrześcijaninem idącym drogą Jezusa. Są atakowani nie tylko przez chcących coś ugrać wrogów. Także przez motłoch, który wyładowuje na nich swoje najgorsze instynkty. Tak, niestety, też bywa...
- „Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym”. W tej scenie głupiej, bezinteresownej przemocy wobec Jezusa jasny promień. Uznanie prawdy. I być może też dojście do wiary. Chrześcijanin idący konsekwentnie drogą Jezusa może liczyć i na to, że jego ofiara nie pozostanie bezowocna. Do kogoś przemówi...
- „Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy”. No i był Józef z Arymatei, który poprosił Piłata o ciało Jezusa... Może nie byli najbliższymi współpracownikami Jezusa. Ale w chwili próby zdali egzamin. Pozostali na drodze uczniów. Do końca...
Dziś chrześcijanin nie zawsze ma okazję robić rzeczy wielkie. Ale ta solidarność z wystawionymi na świecznik a cierpiącymi, ta odwaga przyznania się do sympatyzowania z Jezusem, też są bardzo ważne....
Tak z grubsza wygląda w opowiadaniu o męce Jezusa owa droga ucznia Chrystusa. Droga, na której narażony jest na wiele szykan i pokus, ale droga, na której – jak niewiasty, Józef, jak w końcu sam Jezus posłuszny Ojcu aż do śmierci – chrześcijanin powinien wytrwać....
Wydaje się, że warto jeszcze zwrócić uwagę na kluczowe momenty tej opowieści. Warto, bo przecież ta historia rzadko ma okazję być komentowana w homiliach....
- Ustanowienie Eucharystii. „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana”. Jezus ustanawia Eucharystię podczas wieczerzy paschalnej, która upamiętniała Stare Przymierze. To zawarte między Bogiem a Izraelem w krwi wołów i cielców na Synaju. Jezus mówi, że przez swoją śmierć na krzyżu zawrze zapowiadane przez proroków Nowe Przymierze. Przymierze między Bogiem a wszystkimi ludźmi, nie tylko Izraelem. Tym razem jako ofiara złożony zostanie On sam.. Dokładniej: przez swoje posłuszeństwo sam siebie złoży w zbawczej ofierze. Przez Niego wszyscy już będą mieli przystęp do Ojca, czego znakiem, w chwili śmierci Jezusa, będzie rozdzierająca się zasłona przybytku. Czyli zasłona oddzielająca od reszty świątyni najświętsze jej miejsce To w nim kiedyś stała Arka Przymierza (w poprzedniej świątyni), znak przebywania Boga wśród swojego ludu...
W samym tekście Ewangelii Marka tego już nie ma, ale poprzedzająca śmierć Jezusa Eucharystia będzie przez wieki uobecniającą pamiątką ofiary Jezusa.
- „Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty”. To, co wydarzy się z Jezusem to wyraz Jego posłuszeństwa wobec woli Ojca. To przez swoje posłuszeństwo Jezus nas zbawił, bo zniweczył nieposłuszeństwo Adama. Cierpienie o tyle dało nam zbawienie, ze było wyrazem bardzo trudnego posłuszeństwa Ojcu....
Czy to, ze Jezus umarł będąc posłuszny Ojcu znaczy, że Ojciec skazał Go na śmierć? Nie. Chodzi o posłuszeństwo rozumiane jako wierność Bogu. Jezus wiedział, ze jest Bożym Synem. I ani się tego nie dla ratowania swojego życia nie wyparł, ani przed tymi, którzy Go chcieli zabić nie uciekł. To posłuszeństwo to coś jak wyznanie wiary. Wierność Ojcu nawet za cenę strasznej męki...
Że nie są to tylko puste teologiczne rozważania pokazuje przede wszystkim scena przed sądem Sanhedrynu. „Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi». Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzeki: Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.
Proszę zwrócić uwagę: Sanhedryn chce zabić Jezusa i szuka powodu. Ale nie znajduje. Pretekstu do skazania – za bluźnierstwo – dostarcza sam Jezus, który mówi, że jest Synem, Następcą Tronu. Czyli kimś, kto jest w swojej godności równym Bogu Ojcu. Dla Żydów to było oczywiste bluźnierstwo i własnie jako bluźnierca Jezus został skazany. To, o co oskarżano potem Jezusa przed Piłatem, to była tylko polityczna rozgrywka. Ale – co te znamienne – Jezus i tam się nie broni. Chce żeby Go zabili. Bo wie, że tak zbawi świat. Swoją wiernością wobec Ojca....