Garść uwag do czytań na XXVI niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
4. Warte zauważenia
Droga ucznia... Jezus uzupełnia swoje nauczanie o kolejne elementy.
- Najpierw scena najmocniej kojarząca się z opowieścią pierwszego czytania: nie zabraniać działać temu, który działa w imię Jezusa, choć nie należy do grona uczniów.... Tu chyba chodzi o to, by nie strzec zazdrośnie swojej władzy, swoich prerogatyw. Każdy, kto włącza się w dzieło uczniów – czy to przez wyrzucanie złych duchów czy tylko przez podanie kubka wody – u Boga swojej nagrody nie straci. A pracy jest tyle, że każdy współpracownik się liczy... To chyba jakieś ostrzeżenie przed ekskluzywizmem; tak zazdrosnym koncentrowaniu się na strzeżeniu swojej pozycji, że traci się z oczu cel tego wszystkiego: działanie dla sprawy Jezusa.
- Nie być dla nikogo powodem do grzechu... Czyli nie zgorszyć, w sensie uczynienia człowieka gorszym oczywiście, nie w sensie wywołania oburzenia... Kim jest ten mały, który wierzy, a dla którego chrześcijanin nie ma być powodem do grzechu? Niekoniecznie chodzi o dzieci, choć one nie są z tego zakresu wykluczone. Raczej o chrześcijan słabiej wykształconych czy mniej inteligentnych, o ludzi w społeczeństwie bez większego znaczenia, prostych. Ogólnie tych, którzy uważani są za niżej stojących od tego, kto jest owym powodem do grzechu. To poważne ostrzeżenie dla wszystkich zwierzchników, ale i rodziców....
- Stanowczo odrzucać to, co do grzechu prowadzi... Oczywiście nie chodzi ani o odcięcie ręki czy nogi ani o wyłupienie oczu. To hiperbola mająca pokazać jak stanowczo powinien uczeń Jezusa odcinać się od wszystkiego, co go prowadzi do grzechu. Zaznaczmy: to co dla jednego jest okazją do grzechu wcale nie musi nią być dla drugiego. Nie chodzi o to, by teraz pouczać innych, ale by każdy spojrzał na siebie, by zobaczyć co właśnie mnie prowadzi do grzechu...
- Każdy ogniem będzie posolony... To zapowiedź sądu. Każdy będzie musiał zdać sprawę ze swojego postępowania. Jeśli nie wypadnie dobrze – piekło. Tak, to jeden z tych tekstów, w którym Jezus wyraźnie mówi, że człowiek może zostać potępiony; „być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”.
- Miejcie sól sobie... Czyli? Nie bądźcie mdli. Nie bądźcie chrześcijanami byle jakimi, mało wyrazistymi. Chrześcijanin nie może pertraktować ze złem, palić diabłu ogarki. Musi – jak to wyrażono w hiperboli o odcinaniu kończyn i wyłupianiu oczu – radykalnie unikać tego, co złe. I zachowywać pokój z braćmi...
5. W praktyce
Droga ucznia Jezusa polega na tym, by kierować się wskazaniami, które daje nam Chrystus. Między innymi tymi, o których mowa w Ewangelii tej niedzieli. Właściwie nie trzeba tu chyba dodatkowych wyjaśnień, ale może parę drobiazgów, pokazujących jak aktualne są poruszone przez Jezusa problemy i dziś...
- Chrześcijaninie w Kościele, nie strzeż zazdrośnie swoich prerogatyw... Proszę zwrócić uwagę, że mamy dziś w Kościele dziwną sytuację z głoszeniem Ewangelii. Żeby się ustrzec błędów przekazaliśmy tę sprawę specjalistom – biskupom, kapłanom, katechetom. I dobrze, mamy jaką taką pewność zachowania czystego przekazu wiary. Tym jednak sposobem ogromna rzesza chrześcijan czuje się zwolniona z obowiązku przekazywania Ewangelii. Nie z lenistwa nawet. Z przekonania, że inni, specjaliści zrobią to lepiej.... I mówią tak już nawet rodzice, którzy na innych przerzucają obowiązek nauczenia wiary swoich dzieci. Nie sądzę, by wiele dały apele do świeckich, by w to dzieło głoszenia Ewangelii się włączyli. Najpierw musi być zgoda. Zgoda na to, że faktycznie mogą to robić i nie są żadnymi uzurpatorami...
- Chrześcijaninie w Kościele, nie strzeż zazdrośnie swoich prerogatyw... To też chyba kwestia naszego spojrzenia na inne chrześcijańskie wyznania. Musimy chyba z pokorą przyznać, że ci, którzy nie idą z nami niekoniecznie są zaraz naszymi wrogami. Wśród nich też może działać Boża łaska. I jeśli z nimi w czymś współpracujemy, czegoś się od nich uczymy, to nie jest to zaraz zdrada Chrystusa i Kościoła...
- Stanowczo odrzucać to, co do grzechu prowadzi... Ciekawym byłoby, gdyby przeprowadzić badania co polscy katolicy uważają za grzech, a co nie. Tak, wiem, takie badania bywają przeprowadzane. Tylko że chyba ciągle obracamy się w kręgu jedynie części zła, części grzechów. Jest też zło, na które istnieje swoiste przyzwolenie. Np. tyrania szefów w pracy, złe odnoszenie się do tych, „którzy zasłużyli”, nieuczciwości związane ze sprzedażą samochodów... Przyzwolenie społeczne na pewne zachowania, nie traktowanie takich czynów w kategoriach grzechu powoduje, że wytwarzają się „struktury zła”; nawet ten, kto widzi owo zło nie jest w stanie sensownie się mu przeciwstawić, bo byłby dziwakiem skazanym na rolę popychadła. Może jednak, skoro te struktury są powodem do grzechu, powinniśmy starać się radykalnie je zmieniać? Nie godzić się, że jest jak jest i trzeba na to zło przymknąć oko, bo nie jest znowu aż tak wielkie? Pójść na przekór społecznym przyzwyczajeniom?
- Bądź chrześcijaninem wyrazistym... Ta wyrazistość to niekoniecznie tylko chodzenie do Kościoła, poszczenie w piątek i bogobojne życie z jedną żoną/mężem bez nadużyć w sferze seksualnej. Być chrześcijaninem wyrazistym, to kierowanie się w każdej sytuacji tym, co na moim miejscu zrobiłby Chrystus. Także w kwestii uchodźców, podejścia do wrogów Kościoła, także w kwestii korzystania z różnych społecznych przywilejów (to niesprawiedliwość), także w kwestii postępowania w miejscu pracy i – w przypadku różnych managerów – ustalania dla siebie wysokości pensji, w wykorzystywaniu ludzkiej naiwności w sprawach finansowych, stosunku do innych użytkowników drogi itd. itp.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»