Jednak i tam piekło oznacza prawie zawsze Gehennę - zupełnie konkretne miejsce. Ge-Hinnom, czyli Dolina Jęku była miejscem przeklętym, w którym kiedyś składano ofiary Baalowi, niewykluczone, że także ludzkie ofiary. Od czasu powrotu Żydów z Wygnania było to ogromne śmietnisko, gdzie stale płonęły ścierwa zwierząt i najróżniejsze nieczystości - stale gorzał tam ogień i występowało robactwo. To przeniesiono później do wyobrażeń o rzekomym piekle. Czytamy więc u Marka: "...lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie". (9:45-46).
Odpowiedź:
Bardzo istotny moment. Zwróćmy uwagę na to, że Agnosiewicz jest w tym miejscu zmuszony przyznać, że najstarsza Ewangelia Marka jednoznacznie uczy o piekle. Warto to zestawić z faktem, że nawet jeden z niewierzących religioznawców musiał przyznać[9], iż nikt z badaczy (zatem wszystko jedno, czy katolickich, czy niewierzących) nie spiera się z faktem, że Ewangelia Marka powstała nie później niż w roku 75, co w tym wypadku oznacza, że już tak wcześnie nauka o piekle była wyznawana przez chrześcijan
Ogień i robactwo Gehenny stały się odtąd stałymi elementami chrześcijańskiego piekła. Wiele pisze o tym Mateusz. Aż sześć razy powtarza, iż "tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Mówi ponadto o ciemnościach i o wiecznym ogniu. Najwięcej ognia wytworzył Jan w swojej Apokalipsie, najpóźniejszej części Nowego Testamentu. Czytamy tam m.in.: "...będzie katowany ogniem i siarką wobec świętych aniołów i wobec Baranka. A dym ich katuszy na wieki wieków się wznosi i nie mają spoczynku we dnie i w nocy..". (14:10-11). To od niego pochodzi "ogniste jezioro, gorejące siarką".
Kk. - Jak więc widzisz, sam dowiodłeś, że piekło jest ideą biblijną.
Odpowiedź:
Otóż to!
P. - Niczego takiego nie dowiodłem, proszę księdza. Dowiodłem za to czegoś przeciwnego. Mianowicie, że nauka o piekle, ta gigantyczna budowla strachu, ma nad wyraz wątłe podstawy w Biblii i na pewno nie umożliwia budowania żadnych dogmatów.
Odpowiedź:
Czy w ogóle jest cokolwiek, co może przekonać Agnosiewicza? Wyżej przytaczał on mówiące ewidentnie o piekle fragmenty z Ewangelii Marka, aby tu stwierdzić, że idea piekła „ma nad wyraz wątłe podstawy w Biblii”.
Najpierw zupełny brak, później narastanie i wreszcie kulminacja Janowa, takie stopniowe kręcenie bicza strachu, rozwinięte jednak dopiero w całej pełni w II wieku.
Odpowiedź:
A z którego argumentu Agnosiewicza to wynika?
"Że szatan tkwi we łbach teologów, temu nie przeczę. Ja jednak jestem od tego opętania wolny." - jak powiem za Wolterem. Można wprawdzie wierzyć, że Bóg kiedyś rozliczy złe uczynki, ale przypuszczać, że zgotuje on taką niewyobrażalną kaźnię dla grzeszników jest w najwyższym stopniu niemoralne.
Odpowiedź:
„Moralne” – wedle jakiego kodeksu? No bo przecież nie wedle chrześcijańskiego. A może wedle kodeksu Woltera? A może wedle kodeksu Agnosiewicza? Wedle jakich kryteriów go ustalili?
A jak się mówi - grzeszność to cecha głęboko ludzka. Jak słusznie powiedział jeden z sceptycznych teologów: "Jedyną rzeczą gorszą od potępienia jest być w niebie z Bogiem, który stworzył takie piekło."
Odpowiedź:
Ciekawe, czy ów teolog chciałby być w niebie z Bogiem, który zabrałby mu wolność w zakresie możliwości niekochania Boga.
Ale kto dziś jeszcze wierzy w piekło... To było dobre dla ciemnych wieków, kiedy kler miał wyłączność na oświatę. Odkąd ludzkość zaczęła się samouświadamiać i podnosić z ciemnoty, straszenie piekłem może tylko bawić, jak choćby Machiavellego, który na łożu śmierci miał powiedzieć: "Chcę iść do piekła nie do nieba. W piekle cieszyć się będę towarzystwem papieży, królów i książąt, a w niebie są sami żebracy, mnisi, pustelnicy i apostołowie". Pozostaje ono zaszłością sprzed wieków i ponurym reliktem dogmatycznym, w który mało kto naprawdę wierzy. A ci co wierzą, też nie zawsze w zgodzie z Kościołem, jak dawniej nasz wielki Mikołaj Rej: "Wierz mi, że tam niemało rozmaitych stanów: królów, książąt rozlicznych, najwięcej kapłanów."
Odpowiedź:
Błyskotliwe te wszystkie wywody, ale w takim razie nie wiem, po co one w ogóle wszystkie są Agnosiewiczowi potrzebne, wraz z całą jego powyższą próbą negowania idei piekła, skoro w niebie są tylko papieże, królowie i książęta, zaś reszta „samouświadomionej” ludzkości, zdaniem Agnosiewicza i jego mistrzów, w piekło już nie wierzy. Czyż to nie na swój sposób paradoksalne? Nie pierwszy raz i nie ostatni.
Jan Lewandowski
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |