Skoro wedle tego tekstu Jezus był przez ten okres mniejszy od aniołów, to nic dziwnego zatem, że Jezus był w tym czasie tym bardziej mniejszy również od Boga Ojca. J 14,28 wykazuje więc tylko tyle, że Jezus, będąc na ziemi, mówi właśnie o tym swym „umniejszeniu”. Nie przeczy ten wers zatem w żadnym wypadku nauce o Trójcy. Wers ten jest zresztą po raz kolejny już wyrwany przez Agnosiewicza z kontekstu. Jego sens jest o wiele głębszy, wręcz odwrotny, niż sugeruje to Agnosiewicz, gdy tylko przeczyta się ten wers w całości, i oczywiście Agnosiewiczowi nawet nie chciało się tego sensu poszukać (strzela on tylko na oślep jakimiś strzępkami tekstów, bez próby znalezienia właściwego i pełnego sensu tych tekstów).
Popatrzmy więc przez chwilę, jak zdanie Jezusa z J 14,28 wygląda w całości, bez cenzorskiego szatkowania w wykonaniu Agnosiewicza, które to szatkowanie, jak wiadomo, często może po prostu odwrócić zupełnie znaczenie tekstu (tak jest, niestety, tym razem). A wygląda to zdanie w całości tak:
„Gdybyście mnie miłowali, to byście się radowali, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest niż Ja”.
Dlaczego Jezus powiązał radość uczniów z tym, że odchodzi, i z tym, że Ojciec jest większy od Niego? To oczywiste, Jezus mówi w tym tekście, że uczniowie powinni się radować z tego, że On idzie do Ojca, skoro teraz jest mniejszy od Niego. Ale jak już Syn do Ojca pójdzie, wtedy przestanie być mniejszy od Ojca, i to właśnie powinno być przyczyną radości uczniów. Takie znaczenie tego wersu jest oczywiste, inaczej trudno byłoby o logiczne wytłumaczenie, dlaczego uczniowie Jezusa mieliby cieszyć się z tego, że Jezus odejdzie do Ojca. Nie byłoby też jasne, co ma wspólnego ta radość uczniów i ten powrót do Ojca z tym, że Jezus jest od Niego mniejszy. Sprawa wyjaśnia się dopiero wtedy, gdy przyjmiemy, że ten powrót Jezusa do Ojca powinien napawać uczniów radością, bo wtedy Jezus już nie będzie mniejszy od Ojca, zostanie ponownie wywyższony (por. J 8,28; Dz 5,31; Hbr 7,26). Wynikający z faktu wcielenia kontrast istniejący pomiędzy uniżeniem i wywyższeniem Syna jest opisany w Flp 2,8-9. To wyjaśnienie zgadza się z tym, co napisałem wyżej zgodnie z Hbr 2,7.9, gdzie czytamy, że na czas wcielenia Jezus był mniejszy nawet aniołów (tym bardziej musiał być więc mniejszy od Ojca). Jak widać, po przeczytaniu zdania Jezusa z J 14,28 w całości okazuje się, że ma ono zupełnie przeciwne znaczenie niż to, jakie wyciąga z niego Agnosiewicz na podstawie tylko drugiego fragmentu tego zdania. Komentując owo fragmentaryczne odczytanie wyszarpanych z kontekstu słów z J 14,28, trudno takiego odczytania nie odbierać jako manipulację.
W Starym Testamencie nie ma nawet wzmianki, że Bóg jest jakąś triadą!
Odpowiedź:
W ST nie ma wielu nauk, o jakich mówi NT. Gdyby wystarczyło samo ST, nie trzeba by było pisać NT. Ten argument jest zatem obliczony na naiwność czytelników Agnosiewicza.
Gdyby Bóg był troisty to wyraziłby to bardziej jasno (jak inne mniej ważne dogmaty), a przecież chyba nie były Jego celem niepewności i rozłamy.
Odpowiedź:
Ten argument jest bezzasadny. Rozłamy powstawały w chrześcijaństwie na tle chyba wszystkich nauk, nawet tych najmocniej wyrażonych w Piśmie. To tak jakby twierdzić, że skoro ktoś w trakcie swej lektury Biblii zwątpił w to, że Bóg Biblii istnieje, i potem wywołał rozłam, i odpadł od Kościoła, to ma to być niby dowodem na to, że Biblia nie uczy w sposób jasny o tym, że Bóg istnieje. Rozłamy nie są więc dowodem na to, że Biblia o czymś nie uczy, tylko są one dowodem na słabość wiary jej niektórych czytelników.
Gdyby rzeczywiście było to prawdą, zostałoby wyraźniej zaznaczone, a nie poprzez jakieś niejasne wzmianki. Jest to z b y t w a ż n e dla istoty wiary, by na podstawie niejednoznacznych słów wywodzić to z Biblii. Poza tym ludzie w początkach chrześcijaństwa p i s a l i b y o tym, natomiast pisarze Chrześcijańskich Pism Greckich, którzy żyli w pierwszych wiekach naszej ery, n i e m ó w i ą o t y m n i c.
Odpowiedź:
Ten argument jest również naciągany. Biblia to nie tekst pełen pustych formułek, lecz przesłanie oparte na opisie żywych wydarzeń. Nawet zresztą gdyby był taki fragment z jakąś wyraźną definicją Trójcy dla odpornych na wyciąganie prostych wniosków z jasnego tekstu, to jak sądzę, Agnosiewicz i tak by zaraz taki fragment okrzyknął mianem „późniejszego dopisku”, czyniąc to tylko dlatego, że by mu ten tekst nie pasował do jego walki z najbardziej fundamentalnymi prawdami chrześcijaństwa.
Tylko dla kogoś, kto się zaprze rękami i nogami, nauka o trzech Osobach Boskich nie wynika z Biblii. Na ten temat można napisać całą rozprawę składającą się z kilku rozdziałów tekstu, na co tutaj niestety nie pozwala mi już miejsce, więc odsyłam do pewnego obszernego opracowania w tej kwestii[6], zamieszczonego również w całości w Internecie[7].
W II wieku myśliciele chrześcijańscy nie uznawali, że Chrystus jest współistotny Bogu Ojcu, lecz przyznawali mu 'drugie miejsce po niezmiennym i wiecznym Bogu, Stwórcy świata' (1 apologia św. Justyna, 13). Podobnie uważał Ojciec Kościoła Ireneusz (Adversus haereses 2, 28, 8) oraz największy teolog kościelny pierwszych wieków chrześcijaństwa - Orygenes, który pisał o Chrystusie: 'nie jest potężniejszy niż Ojciec, lecz posiada mniej władzy. Tego nauczamy, bo dajemy wiarę jego własnym słowom, gdy mówi, że Ojciec, który go posłał, 'większy jest ode Mnie'' (Contra Celsum 8, 15).
Odpowiedź:
Tutaj Agnosiewicz, niestety, przemilcza, jak w pełni przedstawiało się nauczanie wspomnianych pisarzy o Jezusie, a przez to fałszuje ich nauki. To, że Justyn i Ireneusz nie uczyli o współistotności Syna z Ojcem, zaś Orygenes przyznawał Synowi mniejszą władzę od Ojca (tzw. subordynacjonizm), nie rozstrzyga jeszcze o tym, że nie uważali Jezusa za Boga (wręcz przeciwnie, jak zaraz ukażę). Taki wniosek jest równie absurdalny jak twierdzenie, że skoro sprzątaczka w banku ma mniejszą władzę od szefa banku, to już nie może mieć takiej samej natury jak jej szef, tzn. natury ludzkiej. Tym samym fakt, że Jezus miał zdaniem tych pisarzy umniejszoną rolę względem Boga Ojca, nie znaczy jeszcze, że stał niżej od Niego na ontologicznej drabinie bytowej, nie będąc już Bogiem. Nierówność pomiędzy dwoma osobami w zakresie sprawowanych funkcji nie wyklucza jeszcze ich tożsamości ontologicznej. Dla Ireneusza Jezus był najprawdziwszym Bogiem Jahwe, i tak samo dla Orygenesa. Można to wykazać kilkoma sposobami, odwołując się do pism wspomnianych autorów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |