Zwiastowanie narodzenia Jana Chrzciciela (Łk 1,5-25)

Jest to jeden z rozdziałów drugiego tomu książki Adama Ligęzy i Michała Wilka "I dadzą Mu imię Emmanuel" - rozmowy o Księdze Izajasza i Ewangelii Łukasza na czas adwentu. Publikujemy go za zgodą Wydawnictwa eSPe :.

Mnie idea ewangelicznej sprawiedliwości najbardziej kojarzy się z jednym z błogosławieństw. „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,10).

Racja, to błogosławieństwo przypomina nam, że ludzie sprawiedliwi niekiedy wiele cierpieli. Byli prześladowani przez tych, którzy nie mogli znieść ich doskonałości. To jest zasada stara jak świat: decydujesz się iść drogą prawdy, możesz być pewien, że prędzej czy później staniesz się celem ataków niedowiarków. Chrystus w ostatniej godzinie życia słyszał obelgi i znieważanie: Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli (Mk 15,32). Hiob był tak bardzo sprawiedliwy przed Bogiem, że sam Szatan, nie mogąc znieść takiego stanu rzeczy, postanowił wypróbować autentyczność wiary tego człowieka. Oskarżycielami Hioba – jak już wspomniałem – stali się jego najbliżsi przyjaciele. Kiedy go zobaczyli, pytali z ironią: Czy to możliwe żeby on był aż tak doskonały? Można by powiedzieć: samo życie… Z tym, że musimy pamiętać o jednej istotnej sprawie: ludzie sprawiedliwi są błogosławieni nie dlatego że cierpią, lecz dlatego, że – cierpiąc – świadczą o tym, co jest prawdą…

A co jest największym cierpieniem Zachariasza i Elżbiety?

To, że nie mają potomstwa.

No dobrze... Szczerze mówiąc, myślałem że to prześladowanie sprawiedliwych pochodzi przede wszystkim od innych ludzi. A tutaj… Elżbieta jest bezpłodna, to fakt, ale przecież nie jest to ani jej winą, ani nikogo z jej bliskich. Stało się tak, gdyż najwyraźniej Bóg tak chciał.

Zatem mamy drobny wyjątek od reguły? Masz rację, to jest dość dziwna sytuacja. Tym bardziej, że – zwróć uwagę –w Księdze Przysłów napisano: Sprawiedliwy w prawości swej żyje, szczęśliwe po nim są dzieci(Prz 20,7). Potomstwo w Biblii jest znakiem błogosławieństwa. Przypomnij sobie, nagrodą za sprawiedliwość Abrahama był jego syn Izaak. Tymczasem św. Łukasz pisze o naszych bohaterach: byli oni sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich (1,6), a zaraz w następnym wersecie dodaje: Elżbieta była niepłodna (1,7).

Trochę jakby wbrew logice samej Biblii…

Dokładnie. W uszach Hebrajczyków był to tak olbrzymi zgrzyt wyartykułowany na samym początku Ewangelii Łukasza, że uważny czytelnik mógł pomyśleć: ta sytuacja jest zupełnie dziwna, tutaj za chwilę stanie się coś nieoczekiwanego. Pierwsze wersety Ewangelii tworzą ogromne napięcie…

Elżbieta – czytamy w dwudziestym piątym wersecie – sama określiła swoją bezpłodność jako hańbę. Czy mamy zatem rozumieć, że w narodzie izraelskim brak potomstwa był powodem wstydu?

Tak, niepłodność w Izraelu oznacza ogromny wstyd przed ludźmi. U ludzi tamtej kultury funkcjonowało takie myślenie: jeśli Bóg nie pobłogosławił komuś potomstwem, to znaczy, że ten ktoś dopuścił się strasznych grzechów. To jest tzw. teoria retrybucji, która ocenia cały świat według zasady: kto jest dobry, temu dobrze się dzieje, a kto jest zły, temu dzieje się źle. Jasne, że takie myślenie jest dość naiwne, niemniej przez długi czas dawało człowiekowi satysfakcjonującą odpowiedź na pytanie o przyczyny zła. Co prawda w Starym Testamencie, około III wieku przed Chrystusem, taki sposób myślenia został poddany poważnej krytyce. Jednak echa tej mentalności brzmią jeszcze w czasach Jezusa. Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice? – spontanicznie zapytają Jezusa nie obcy ludzie, ale sami Jego uczniowie, kiedy zobaczą niewidomego człowieka (por. J 9,2). Ja sądzę, że ten schemat myślowy –Bóg karci za zło a wynagradza za dobro – był i chyba po dziś dzień jest uproszczoną, ale dość spontaniczną reakcją naszego umysłu na zło, którego doświadczamy.

Bo pewnie trudno jest żyć bez odpowiedzi na tak istotne pytanie. Rozumiem więc, że z punktu widzenia sąsiadki Elżbiety, w życiu naszych bohaterów coś nie grało… Coś było podejrzane, choć za bardzo nikt nie potrafił wytłumaczyć co. Gdzieś musiał być ukryty jakiś straszny grzech. W każdym razie na pewno nie sprawiali wrażenia ludzi uczciwych…

Tak. To my wiemy, że byli sprawiedliwi, ale sąsiadce Elżbiety nikt jeszcze tego nie powiedział. Jest też inny powód, przez który niepłodność była uważana za największą klęskę i tragedię, jaka mogła się przydarzyć kobiecie. Ma to związek z pewnym szczególnym sposobem myślenia o śmierci. Pamiętaj, mówimy o osobach, które jeszcze nie usłyszały Dobrej Nowiny o zmartwychwstaniu. Ludzie Starego Testamentu wierzyli, że po śmierci dusza trafia do Otchłani, do Szeolu. Czym jest taka otchłań? Jest to podziemna przestrzeń, w której nie ma ani czynności, ani rozumienia, ani poznania, ani mądrości (Koh 9,10). Zmarli zachowują tam jakąś świadomość, ale przebywają w ciemności, bez światła nadziei, na wpół żywi… Co charakterystyczne, do Szeolu po śmierci trafiają wszyscy: tak sprawiedliwi jak i bezbożnicy. I tu pojawia się egzystencjalny problem…

…pytanie o nieśmiertelność?

Właśnie tak. Czy człowiek w tak tragicznej wizji przyszłości może w jakiś sposób myśleć o nieśmiertelności? Czy jest sposób na zapewnienie sobie jakiejś formy przetrwania po śmierci, skoro i tak wszyscy ostatecznie trafią do Szeolu? Jednym ze sposobów odnalezienia się w trudnej sytuacji było przekonanie, że człowiek po śmierci istnieje w pamięci swoich dzieci. Potomstwo było sensem życia dla matki i ojca nie tylko dlatego, że rodzina jest przestrzenią miłości, ale również dlatego, że dzieci są jakby przedłużeniem egzystencji rodziców, a kolejne pokolenia są wiecznością tych, którzy żyli wcześniej. Ta idea jest dość mocno podkreślona w Ps 90,1-2: Panie, Ty dla nas byłeś ucieczką z pokolenia na pokolenie. Zanim góry narodziły się w bólach, nim ziemia i świat powstały, od wieku po wiek Ty jesteś Bogiem. Bóg jest Tym, który zamieszkuje wieczność: nie ma ani początku ani kresu, istnieje od wieków po wiek. Człowiek – przeciwnie – może mówić o swym istnieniu na zawsze tylko w bardzo szczególnym sensie: jest to istnienie wieczne ale z pokolenia na pokolenia, czyli istnienie zachowane w pamięci swych dzieci.

A jeśli nie ma dzieci, to życie zdąża ku beznadziei…

Urywa się. Jeśli nie ma dzieci, w takiej sytuacji życie, choćby było sprawiedliwe, dobre, a nawet pełne miłości, jest zakwestionowanym istnieniem. Staje się absurdem, bo dąży do punktu zero. W takim przypadku śmierć wkracza w życie takiego człowieka znacznie wcześniej, już w starości: jest nią poczucie niespełnienia, braku jakiegokolwiek sensu. W takiej sytuacji znajdowali się Elżbieta i Zachariasz. Niepłodność była naprawdę ich przekleństwem.

I nagle pojawia się archanioł.

Nieoczekiwanie zjawia się wiadomość: będziecie mieć syna. W tym kontekście imiona naszych bohaterów brzmią z całą właściwą im mocą. Teraz rozumiemy, że ktoś, kto otrzymuje dziecko w podeszłym wieku, otrzymuje nadzieję na lepsze jutro. Życie, choć zapada zmierzch istnienia, dopiero teraz rzeczywiście staje się życiem. Tyle lat czekania, wydawało się, że wszystko jest już przegraną, a jednak Bóg w ostatnim momencie przypomniał sobie o swoich sprawiedliwych sługach (Zachariasz = Bóg pamięta). Tyle miłości, gorliwości w służbie Panu, tyle próśb i godzin wypełnionych modlitwą, a jednak dotąd brakowało tego, co najważniejsze. I oto właśnie teraz Bóg wkracza w życie tych dwojga jako dopełnienie ich istnienia (Elżbieta = Bóg mój jest pełnią). Rozumiesz, że ich syn dla nich samych jest niewypowiedzianą łaską. Dlatego otrzyma imię Jan, które – jak już wspomniałem – oznacza: Jahwe jest łaskawy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama