Pierwszy List św. Jana napisany został u końca I w. Bibliści czasowo łączą jego powstanie i z Janową Ewangelią, i z okresem drugiej fali prześladowań, jakie w tym czasie rozpętał rzymski cesarz Domicjan.
Ale nie prześladowanie, które przychodzi jakoś z zewnątrz, jest istotnym problemem. Jest nim to, co rodzi się wewnątrz wspólnoty, a tym jest gnoza, czyli prąd myślowy, który wówczas wieścił, że człowiek może się zbawić sam, bez pomocy Zbawiciela.
Jezus, Mesjasz – w tym nurcie – nie ma większego znaczenia. Nie liczy się także to, czego dokonał. Znaczenie ma tajemna wiedza, która w efekcie niesie wyzwolenie.
To myślenie przyniesie – na obrzeżach wczesnego chrześcijaństwa – takie dzieła jak np. Ewangelia Tomasza czy Ewangelia Marii Magdaleny. To one, choć wówczas były pismami marginalnymi i bez żadnego znaczenia, ekscytują dziś sensatów, którzy próbują dowieść, że te dzieła tworzyły prawdziwe jądro chrześcijaństwa.
Pisma te w istocie są o wiek późniejsze niż to, o czym pisał autor 1 Listu św. Jana. Nawiązywał on nie do jakichś abstrakcyjnych dywagacji, ale do realnego i dla niego prawdziwego wydarzenia, do narodzin Mesjasza, który „z Boga się narodził”.
Przyjęcie tego historycznego faktu jest możliwe dzięki działaniu w nas Ducha Świętego. Uznanie Jego działalności prowadzi do chrztu, a ten dokonuje się w obrzędzie, w którym uczeń Chrystusa zanurza się w wodach chrzcielnych i obmyty jest nie wodą, ale zbawczą krwią Zbawiciela.
„Jezus Chrystus jest tym, który przyszedł przez wodę i krew, i Ducha” – pisze autor listu. Pan Jezus przeszedł przez wodę w chwili swego chrztu. Przeszedł „przez krew” w czasie swej męki. A przejście przez Ducha umożliwiło wierzącym otwarcie się na korzystanie z owoców zbawczej męki, śmierci i zmartwychwstania.
Gnoza we wczesnym Kościele pomijała zasługi zbawczego dzieła Chrystusa, akcentując własną aktywność. Ta pokusa dziś jakoś wraca i jest jakoś obecna. Ona w efekcie niszczy pamięć o tym, czego dokonał Pan Jezus. Ale skutkiem nie jest wypełnienie tej próżni jakąś wartością, lecz bezbrzeżna pustka. Gnoza, która śmiertelnie zagrażała pierwotnemu Kościołowi, i dziś niesie podobne niebezpieczeństwo.