- Jak ona mogła to zrobić? Przecież planowaliśmy wspólną przyszłość, wszystko było już ustalone, a tymczasem Maryja mnie zdradziła – zastanawiał się Józef drżąc na całym ciele.
Odwrócił głowę, bo miał nadzieję, że jeśli nie będzie patrzył na Maryję, uda mu się zebrać myśli i znaleźć rozwiązanie sytuacji, w której się znalazł.
Maryja czekając na decyzję Józefa zachowywała spokój. Wiedziała, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, mimo iż człowiekowi trudno jest pojąć umysłem decyzję Pana (por. Łk 1,37).
- Józefie – zwróciła się do mężczyzny – wiem, że trudno jest Ci uwierzyć w to, co powiedziałam, ale Bóg nie myśli i nie działa tak, jak człowiek, dlatego tak trudno jest nam Go zrozumieć. Jednak Bogu przede wszystkim chodzi o to, czy Mu ufamy i pozwolimy, aby to On był Panem naszego życia (por. Iz 25).
- Maryjo, muszę pomyśleć, ale w samotności. Tutaj nie potrafię zebrać myśli – odpowiedział Józef opuszczając dom. Szedł szybko, zwiększając odległość i jednocześnie mając nadzieję, że uda mu się zwiększyć dystans do tego, co przed chwilą usłyszał.
- Przecież to niedorzeczne. Żaden mężczyzna przy zdrowych zmysłach nie uwierzy w tą historię! – myślał Józef – ale co czeka Maryję, kiedy przełożony synagogi dowie się o grzechu jaki popełniła? Mężczyzna zatrzymał się, wzniósł oczy do nieba i wyszeptał: - czeka ją śmierć – poczuł na twarzy wilgoć i zorientował się, że płacze (por. Kpł 20,10-21). – Panie, Boże Izraela co powinienem zrobić? Pomóż mi podjąć właściwą decyzję!
Powoli zaczynało się ściemniać i Józef postanowił wrócić do miasta. Szedł ze spuszczoną głową przez puste ulice. – Zabij dziewczynę! Zabij ją i dziecko! – usłyszał nagle. Rozejrzał się, ale nie zobaczył nikogo, kto mógłby wypowiedzieć te słowa. – Ona cię zdradziła! Wiesz, co powinieneś zrobić! Zabij ją i dziecko, które w sobie nosi! – ten sam głos znowu dobiegł do jego uszu i mężczyzna przyśpieszył kroku, aby jak najszybciej dotrzeć do swego domu.
Kiedy ułożył się na posłaniu myśli nadal kłębiły się w jego głowie i w dalszym ciągu nie wiedział, jak powinien zachować się wobec Maryi. Prawo było jasne, ale serce mężczyzny dalekie było od jego akceptacji. Józef miał nadzieję, że po przespanej nocy podejmie właściwą decyzję i zapadł w sen (por. Mt 1,19).
Jednak spokój, którego Józef tak bardzo oczekiwał nie nadchodził, wprost przeciwnie chwilę po tym, jak mężczyznę zmorzył sen dopadły go koszmary. Niespokojnie przewracał się z boku na bok, a wydarzenia mijającego dnia wściekle go atakowały.
- Józefie, synu Dawida – łagodny, lecz stanowczy głos przerwał koszmarny sen – nie lękaj się poślubić Maryi. Ojcem dziecka, które nosi pod sercem jest Bóg, a nie człowiek. Kiedy Maryja urodzi Syna, ty nadasz Mu imię Jezus, czyli Bóg zbawia, ponieważ jest On Mesjaszem, obiecanym przez Pana (por. Mt 1,20-23).
Mężczyzna otworzył oczy i rozejrzał się dookoła.
- Co jest prawdą? – zapytał samego siebie. I wtedy przypomniał sobie, że niemal od dzieciństwa słyszał, jak ludzie opowiadali o Bożej obietnicy, której wypełnienia oczekiwał Naród Wybrany. Kolejne pokolenia przekazywały obietnicę o Mesjaszu, który będzie panował nad całą ziemią. I teraz właśnie jest ten czas. Bóg posyła swego Pomazańca, którego on będzie chronił jak własnego Syna (por. Mt 1,25).
- Tak, teraz mam już pewność, co jest prawdą i wiem, jak powinienem postąpić wobec Maryi! (por. Mt 1,24-25).