Kościół jest często nazywany matką.
„Raduje się matka Kościół” – mówił na rozpoczęcie soboru wzruszony papież Jan XXIII, z pewnością nawiązując do słynnej frazy św. Cypriana z Kartaginy, że „nikt nie może mieć Boga za Ojca, kto nie traktuje Kościoła jako matki”. Matka nie tylko rodzi dzieci, ale i bierze na siebie trud ich wychowania. W tym właśnie przejawia się macierzyństwo Kościoła. „Wychowanie – mówił św. Jan Paweł II – jest duchowym wymiarem rodzicielstwa”. Nowi uczniowie Chrystusa są „noszeni i formowani, jak w matczynym łonie, przez bardziej doskonałych, aby byli poczęci i zrodzeni dla wielkości i piękna cnót”.
Apostołowie są wciąż w drodze, by umacniać uczniów, zachęcać ich do wytrwania w wierze i przygotować do przyjmowania przeciwności, „bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego”. Sposób przyjmowania niesprawiedliwości i upokorzeń zawsze był uznawany za miarę dojrzałości osiągniętej w Chrystusie. „Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach” – chwalił Jezus swych uczniów podczas ostatniej wieczerzy (Łk 22,28), a chwilę później, w Ogrodzie Oliwnym, wyrzucał im: „Nawet jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” (Mt 26,40). „Gdy chcesz wzmocnić owcę – mówił św. Augustyn do pasterzy – przygotuj ją na przeciwności”. W momentach krzywd i niesprawiedliwości przychodzi pokusa zniechęcenia. Upokorzenia rodzą bunt i chęć odwetu. Potrzebna jest wówczas miłość Jezusa, skłaniająca do wytrwałości i umożliwiająca przebaczenie. Ilu osobom pomógł przetrwać w obozie koncentracyjnym ktoś taki jak o. Maksymilian Kolbe czy bp Michał Kozal? „Jak on mi pomaga” – mówili mi przykuci do łóżka chorzy w mej parafii, widząc zmagającego się z udrękami ciała Jana Pawła II. Słowo Boga budzi w nas życie nadprzyrodzone i chroni je, by przeciwności i upokorzenia nie zdusiły go w nas.
W kontekście „niewypowiedzianej tajemnicy Chrystusa” widać, jak wielkie znaczenie odgrywa cierpienie chrześcijanina i całej wspólnoty w dziele głoszenia Ewangelii i przekazywania wiary. W jej świetle staje się zrozumiałe, dlaczego wytrwałość w ucisku stanowi, obok gorliwości i przejawów męstwa, jedno z najważniejszych kryteriów, po których można rozpoznać Jezusa żyjącego w chrześcijaninie. Dzięki temu św. Teresa z Lisieux nigdy nie opuściła murów Karmelu mimo bólu fizycznego i duchowego; Matka Teresa z Kalkuty nie wycofała się ze służby wśród umierających biedaków Indii pomimo zmagań z duchową pustką w sobie, a Jan Paweł II nie bał się ani nie wstydził się nieść swego cierpienia na oczach całego świata mimo krytyki. Byli oni dla nas bezcenną nowiną o zwycięskiej mocy krzyża Chrystusowego.