Więźniowie często stają pod ścianą – chcą coś zmienić, ale nie wiedzą jak. Wtedy „spadają im z nieba” ludzie z Dobrą Nowiną.
Posługa ta nie jest jednak usłana różami. Trudne jest samo przekroczenie bramy więzienia. – Pragnienie odwiedzania więźniów poczułam w 1980 roku – wspomina jedna z ewangelizatorek. – Przez wiele lat byłam jednak odsyłana z kwitkiem. W końcu się udało. A muszę powiedzieć, że przynoszenie więźniom Dobrej Nowiny dodaje mi sił. Śmieję się, że tak często i z taką chęcią tutaj bywam, jakbym dostała dożywocie – śmieje się kobieta.
Wstrząsające otwarcie
Podstawą ewangelizacji są spotkania w małych grupach. Poukładane są one według różnych tematów. Są grupy modlitewne, przygotowujące do przyjęcia sakramentów. – Najważniejsze jest nasze świadectwo, choć i my uczymy się tutaj pokory. Musimy się na siebie otwierać. A wiadomo, to nie jest łatwe dla nas, a co dopiero dla osadzonych – nie ukrywa Joanna Ożarska-Sroczyńska.
Takie nietypowe i – co tu ukrywać – wstrząsające otwarcie przeżyła Grażyna Horodowicz-Grochowicz. – Mam dwójkę dzieci. Zawsze powtarzałam, że gdyby się zdarzyło, że zostaną skrzywdzone, np. przez pedofila, to go własnymi zębami zagryzę – mówi kobieta. – Na spotkaniu jeden więzień unikał odpowiedzi, za co siedzi. W końcu rzucił paragraf, lecz to nam nie wystarczyło. W pewnym momencie powiedział, że właśnie za pedofilię. W pierwszej chwili myślałam, że nie wytrzymam. Jednak, kiedy się otworzył, zaczął opowiadać, jak to się u niego zaczęło, po chwili płakaliśmy wszyscy jak bobry. Teraz wiem, że czyn to czyn, a osoba to osoba. Jezus zawsze dawał szansę każdemu człowiekowi – zaznacza Grażyna.
Z mocą Ducha
W czasie sprawowanej w jeleniogórskim areszcie Eucharystii bp Stefan Cichy wręczył legitymacje i pobłogosławił sześciu nowym członkom Bractwa Więziennego. – Cieszę się, że jako członkowie Bractwa będziecie wspierać kapelana. To bardzo potrzebna i wymagająca posługa – mówił.
Osoby, które odebrały legitymacje, doskonale wiedzą, na co się porywają. Od kilku lat regularnie przychodzą do aresztu i spędzają czas z więźniami. Od teraz będą to robiły niejako z pełnymi prawami, jako członkowie Bractwa. – Wierzymy w moc Ducha Świętego i Jego natchnienia – mówi Jan Sroczyński z Jeleniej Góry-Sobieszowa. – Wierzymy, że nie ma przypadku w tym, że nagle zaczęliśmy interesować się odwiedzaniem więźniów i pomaganiem kapelanowi – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |