Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Skąd pomysł, by małżeństwo traktować jako specjalne powołanie od Boga?
Czy miałoby to oznaczać, że Bóg arbitralnie jednej osobie przypisuje drugą, zadaniem zaś człowieka jest odszukać tę drugą „połowę siebie samego” w wielomilionowym tłumie atrakcyjnych mężczyzn i kobiet? To niezmiernie ryzykowna filozofia.
Małżeństwo to surowa, a zarazem wspaniała lekcja życia. Nie da się zakamuflować czegokolwiek na dłuższą metę. Kochać można tylko w prawdzie, a na prawdę trzeba się zgodzić. Droga do uczynienia z własnego życia daru dla drugiego wiedzie przez przebaczenie. Przebaczenie – jak zalecał Jezus Chrystus – domaga się nieraz „siedemdziesięciosiedmiokrotnego” zastosowania. Ponadto nie można go milcząco zakładać, a raczej o nie co jakiś czas pokornie poprosić. Bez przebaczenia małżeńska jedność przerodzi się w styl życia nie ze sobą, ale „obok siebie”, skazując męża i żonę na powolne obojętnienie względem siebie.
Warto zauważyć, że św. Paweł domaga się od kobiety uległości względem męża „jak Panu”, a nie jak władcy, który cieszyć miałby się w związku przywilejem dominacji. Chodzi o to, że kobieta w swej relacji do Chrystusa może odnaleźć powód, dla którego będzie kochała swego męża. Sprawa zresztą nie wyczerpuje się na obowiązkach żony, bowiem św. Paweł dodaje: „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25), a także: „…i nie bądźcie dla nich przykrymi” (Kol 3,19). Miłość zaś Chrystusa w stosunku do Kościoła skonkretyzowała się jako całkowity dar z siebie aż do zgody na ukrzyżowanie.
Wskazania św. Pawła nabierają innego zabarwienia, gdy są odczytywane zgodnie z intencją apostoła, który swą katechezę małżeńską rozpoczynał od wezwania: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej!” (Ef 5,21). Motyw do wzajemnego podporządkowania się drugiej osobie wiąże się z miłością, która jednoczy i wyraża prawdę o sensie całkowitego daru z siebie drugiemu.
„Poddany” może oznaczać – jak mówił Jan Paweł II – „w pełni oddany”. „Miłość wyklucza wszelki rodzaj poddaństwa – precyzował – przez który żona stawałaby się sługą czy niewolnicą męża, przedmiotem jednostronnej zależności. Miłość sprawia, że także i mąż jest poddany żonie: poddany w ten sposób samemu Panu – podobnie jak żona mężowi”.
Oto krzyż, który muszą każdego dnia dźwigać małżonkowie: rezygnować z własnej woli ze względu na wolę drugiej osoby.