Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Bóg jest daleko? On żyje w nas. Dzięki Niemu żyjemy. Dzięki Niemu owocujemy.
Z cyklu "W górę serca! Bóg z nami!"
„Moja krew” – mówi czasem dumny ojciec o swoim synu. „Kto oddaje krew ratuje życie” – ktoś inny w innych okolicznościach. Dwa różne stwierdzenia, o dwóch różnych sprawach. Oba łączy jedno: jakaś więź, więź zrodzona z krwi. Ojca z synem; tego, który krew przyjął z tym, kto choć anonimowy, krew oddał. Coś podobnego znajdujemy w alegorii o winnym krzewie, będącej częścią długiej mowy Jezusa z Wieczernika. Tyle że chodzi nie o krew, a soki krążące w winnym krzewie.
Bóg daleki? Bóg bliski? Kiedy przychodzą problemy przytłoczony nimi chrześcijanin może pomyśleć, że Bóg jest bardzo daleko. Że jest gdzieś tam, w zaświatach, i ludzki los w ogóle Go nie interesuje. Albo że z jakiegoś powodu gniewa się na niego i postanowił go ukarać. Ale to nie tak: Jezus jest zawsze blisko tych, którzy w Nim trwają; którzy w Nim złożyli swoje nadzieje.
Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie.
Piękny obraz. Obraz – wezwanie. Ale zanim zastanowimy się nad wezwaniem trzeba zauważyć, że to przede wszystkim obraz tego, jak bliski jest Jezus swoim uczniom. Są jak części winnego krzewu – On samym krzewem, jego uczniowie latoroślami. Czyli młodymi pędami, na których rodzą się owoce. On niejako żyje w nich, dostarcza im życiodajnych soków. I – trochę zaskakujące – dzięki Nim owocuje... Przez nich pojawiają się na zewnątrz Jego owoce.
Soki czyli co? Wszystko, co w tradycyjnej teologii nazwalibyśmy łaską. I tą, którą są wrodzone nam zdolności i tą, która jest związana z jakąś nadzwyczajną Boża interwencją. To Jezus daje swoim uczniom życie. Bez Niego nie tylko nie wydaliby żadnego owocu, ale uschliby; zostaliby odcięci i wyrzuceni w ogień. A owoce? To chyba wszelkie dobro, które może wydać ożywiony łaską uczeń Jezusa. Dobro, którym jest wiara w Zbawiciela Jezusa Chrystusa, dobro, jakim jest pokładana w Nim nadzieja, ale i to wszelkie dobro, które jest miłością – do Boga, bliźniego, samego siebie.
Tak, piękny obraz. Obraz Jezusa - Boga, który daje (prawdziwe) życie, Boga dzięki któremu Jego uczniowie mogą żyć i owocować. I jeśli owocują, to tylko dzięki tym ożywczym sokom, których im dostarcza. Ważne przypomnienie: jeśli wspólnota ludu Bożego, Kościół, chce wydawać owoce wiary, nadziei i miłości, musi trwać w Chrystusie. Nie da rady rozwijać się i żyć, jeśli od tych życiodajnych soków się odetnie. I nie da rady przynosić żadnego dobrego owocu. Ale w kontekście głównego tematu naszych rozważań najważniejsze: jeśli jestem chrześcijaninem, jeśli mi na tym zależy, znaczy jestem zaszczepiony w Chrystusa. A to znaczy, że On, Jego łaska, jest i działa we mnie. Może nie zawsze tak jakbym tego się spodziewał i oczekiwał, ale jednak.
Zastanawia w tej alegorii jeszcze jedno: Ojciec, który uprawia. Który oczyszcza winny krzew odcinając te latorośle, które nie przynoszą owoców. Owoców wiary, nadziei i miłości.... Odcina te nieowocujące, żeby inne owocować mogły lepiej, dorodniej. Bo skoro nie wydają owoców nie ma sensu, by wyczerpywały zasoby krzewu... Obraz idący trochę na przekór temu, jak często myśli się dziś o duszpasterstwie: zachować w Kościele jak najwięcej, choćby tylko formalnych chrześcijan, bo może kiedyś Boża łaska.... Jakby łaska Boża na tych, którzy także formalnie do Kościoła już nie należą nie mogła działać... I tak masa nieowocujących lub wręcz uschłych utrudnia owocowanie innym... Czy żyjemy właśnie w czasach, w których Bóg wziął do ręki ogrodowe nożyce? I odcina te gałązki, które nie owocowały? Biadolimy, że takie przerzedzenie, że tyle na spalenie, ale On może uważa, że skoro nie ma owoców... Nie wiemy jak na nasze dziś patrzy Bóg. Widzimy, jak ci, którzy – po ludzku sądząc – nie owocowali, którzy już dawno swoje życie kształtowali tak, jakby Bóg nie istniał, obrażają się na Kościół i odchodzą...
A dalej? Jezus znów powtarza obietnicę: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni”. Wszystko o co poprosimy? Jak to było już wcześniej, wszystko, o co poprosimy trwając w Jezusie; czyli żyjąc tak jak On, żyjąc, by pełnić nie swoją wolę, ale wolę Ojca. Wtedy – jak mówi dalej Jezus - „Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.
Staniecie się uczniami? Czas przyszły? Inni tłumaczą to zdanie chyba zręczniej. W Biblii Poznańskiej: „To, że przynosicie wiele owocu i jesteście moimi uczniami, szerzy chwałę mojego Ojca”. Tak, to że jestem uczniem Syna, jest oddaniem czci Ojcu.
I jeszcze dalej mówi Jezus, powtarzając znów, jak ważne jest trwanie w Nim, jak ważne jest trwanie w Jego miłości, w zachowywani Jego przykazań:
Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości
Zdumiewające. Chrześcijaninie, jeśli jesteś jak Apostołowie w Wieczerniku, jeśli przychodzisz na Eucharystię, znaczy że jesteś Jego uczniem (oby nie Judaszem). A to znaczy, że Jezus kocha Cię tak mocno, jak kocha Go Ojciec. To kolejne przypomnienie, że dla Jezusa nie jesteśmy byle kim. Jesteśmy dla Niego naprawdę bardzo ważni. I teraz chodzi tylko o to, by w tej wyrażającej się w zachowywaniu Jego przykazań miłości do Niego wytrwać. By tak jak On zachował wolę Ojca, zachować Jego wole, Jego przykazania. Upadki? Jesteśmy ludźmi mogą się zdarzyć. „Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył mamy rzecznika wobec Ojca” napisze w jednym ze swoich listów św. Jan. Ale chodzi o to, by chcieć, by jego przykazania traktować na serio...
I dodaje jeszcze Jezus:
To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.
Chwilę wcześniej mówił o pokoju. Że zostawia swój pokój uczniom i daje go im. Teraz o radości; że mówi o tej wielkiej miłości do nich, żeby mogli się cieszyć. Jeśli żyjesz, uczniu Jezusa, pogrążony w niepokoju i smutku, bo choć starałeś się wszystko poszło nie tak, bo pustoszeją kościoły, bo nawet twoje dzieci zdają się o Bogu zapominać, to podnieś głowę: Bóg cię nie opuścił, Bóg Cię o nic nie oskarża. Chrystus, twój Zbawiciel kocha Cię, jak kocha Go Jego Ojciec. Ta miłość niekoniecznie uratuje cię przed krzyżem. Ale ta miłość sprawi, że trzeciego dnia zmartwychwstaniesz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |