Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »Czytając Ewangelie, niemal zawsze myśli się, że ten kilka razy zapowiedziany „znak", który dostarczyłby dowodu prawdy mesjanicznego roszczenia Jezusa, został ogłoszony przez zjawienia się po Zmartwychwstaniu.
Przestudiujmy więc po porządku schemat pierwszej części tego dwudziestego ósmego rozdziału Mateusza, który jest także ostatnim jego Ewangelii. O świcie „przyszła Maria Magdalena i inna Maria obejrzeć grób". Już doszły do niego, kiedy nastąpiły niezwykłe wydarzenia: „wielkie trzęsienie ziemi", „Anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim". Tekst natychmiast kontynuuje: „Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli".
I oto, gdy ci żołnierze zostaj pozostawieni na boku, w oczekiwaniu aż przyjdą do siebie z omdlenia, Mateusz tak pisze bezpośrednio dalej: „Anioł zaś przemówił do niewiast" (na potwierdzenie faktu, że one już tam były): „Wy się nie bójcie!" - przy czym to „wy" nie jest wymagane przez składnię grecką; jest zrozumiałe tylko wtedy, gdy anioł zamierza zwrócić się do kobiet, aby właśnie je uspokoić, chcąc przez to wyraźnie powiedzieć, że tym „innym", żołnierzom, dobrze zrobi doznanie nieco zbawiennego strachu. Anioł mówi dalej: „Wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział". Potem następują inne słowa, również często mało zauważane, a jednak bardzo ważne (nieprzypadkowo powrócimy do nich nieco dalej w niniejszym rozdziale): „Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał".
W tym momencie trzeba koniecznie pomyśleć o przerwie, chociaż mowa, którą Mateusz przypisuje aniołowi, trwa bez przerwy, w obrębie tego samego cudzysłowu. Nie można bowiem przypuszczać, że na zaproszenie nadzwyczajnej niebiańskiej istoty nie następuje konkretne jego spełnienie - wejście obydwu do grobu, aby zobaczyć „miejsce, gdzie leżał". Kobiety więc wchodzą. Po skończonych krótkich oględzinach otrzymują wezwanie, misję, opartą właśnie na tym, co widziały w grobie: „Idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałem". Następuje bieg do miasta, przerwany spotkaniem z samym Jezusem: Chairete, Witajcie, shalom!
I oto, w tym momencie, zoom ewangelisty, który na nowo powraca do włączenia grupy żołnierzy. Wszyscy oni byli jeszcze na miejscu; także ci, którzy później poszli, nie uczynili tego natychmiast, jak to daje do zrozumienia Mateusz informacją czasową, inaczej niezrozumiałą lub, przynajmniej, całkowicie zbyteczną: „Gdy one (kobiety) były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta...".
Droga od grobu do domu, gdzie schronili się uczniowie Ukrzyżowanego, musiała być dosyć długa, prawdopodobnie trzeba było przejść całe miasto, jeżeli - jak zdaje się to wynikać z Dziejów Apostolskich - dom był tym samym, na Syjonie, w którym spożywano Ostatnią Wieczerzę. Otóż: Golgota znajduje się na północ od Jerozolimy, podczas gdy Syjon jest na południu, po przeciwnej stronie. Poza tym czas przedłużył się z powodu spotkania po drodze Nauczyciela. Żołnierze mieli o wiele krótszą drogę do przebycia: z ogrodu Józefa z Arymatei w pobliże świątyni, na przełaj przez bramę Efraima - gdzie o tej godzinie byli na pewno zebrani „najwyżsi kapłani" i wszyscy inni notable religijno-polityczni na porannej liturgii.
Mateusz więc zdaje się chcieć, abyśmy zrozumieli - abyśmy czytali z uwagą - że po odejściu kobiet i zniknięciu anioła wystarczająca była ilość czasu także dla tych żołnierzy, którzy potem pobiegli do miasta, dla zaspokojenia ich niespokojnej ciekawości, przeto także oni weszli do grobu, aby zobaczyć „miejsce, gdzie leżał".
Weszli i ujrzeli to, co wkrótce ujrzą Piotr i Jan powiadomieni przez kobiety. Stwierdzili więc to „coś", czego ustaleniu poświęciliśmy dwa poprzedzające niniejszy rozdziały. Zobaczyli zatem, w tłumaczeniu Antonia Persilego, „rozpostarte opaski i chustę, która była na Jego głowie, nie rozpostartą z opaskami, ale przeciwnie owiniętą w jedynej pozycji”. Jednym słowem to „coś", co ujrzawszy uczeń, którego Jezus miłował, „uwierzył".
Czy więc tam, w grocie, znajdował się „dowód" zmartwychwstania, „znak Jonasza", jedyny obiecany przez Jezusa temu, kto wątpiłby w cudowne wydarzenie, wbrew niepodważalnemu faktowi? W istocie, wyłącznie tajemnicze przejście ciała Ukrzyżowanego z historii do wieczności, przekroczeniem wszelkich praw fizycznych, mogło wyjaśnić pozycję tych płócien, gdzie całun i opaski tylko się „rozpłaszczyły", jak gdyby ciało zostało z nich wyciągnięte bez naruszenia czegokolwiek, gdzie chustka na twarzy, chusta, pozostała uniesiona, nakrochmalona, z zachowanymi jeszcze śladami twarzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |