Czytając Ewangelie, niemal zawsze myśli się, że ten kilka razy zapowiedziany „znak", który dostarczyłby dowodu prawdy mesjanicznego roszczenia Jezusa, został ogłoszony przez zjawienia się po Zmartwychwstaniu.
Nie należy zapominać, że także w Ewangelii Marka „młodzieniec siedzący po prawej stronie, ubrany w białą szatę", mówi do kobiet: „Powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli" (Mk 16,5 n.). To samo więc wezwanie do stwierdzenia owych „śladów", owych „znaków", owych „bezspornych oznak" skierowane przez anioła Mateusza.
Jakie znaczenie miałoby takie wezwanie w tak bardzo uroczystym momencie, w którym wszystko wykonuje się w pośpiechu, gdyby to, co pozostało w grobie, nie miało rozstrzygającej ważności, gdyby nie było bezpośrednim i oczywistym dowodem Zmartwychwstania? Jakie znaczenie mogłoby przybrać wejście do pustego grobu lub gdzie znajdowałyby się tylko rekwizyty pogrzebowe w przypadkowym i niejasnym położeniu, nie takim w każdym razie, aby pozwalał wyciągnąć bezpośredni wniosek, że dopiero co miało tutaj miejsce wielkie Misterium?
Na płaszczyźnie, która nas interesuje (to znaczy wiarygodności Ewangelii), możemy snuć pewne rozważania, które wydają się nam ważne. Przede wszystkim odkrywa się głęboką zgodność (chociaż ukrytą, jak to widzieliśmy wiele razy i jak to jest w stylu Nowego Testamentu) między czwartą Ewangelią, z jej „ujrzał i uwierzył", i tradycją, która się odzywa u Synoptyków, z potwierdzeniem dawanym przez niebiańskich posłańców, że w grobie było wystarczająco wiele, aby „uwierzyć".
Radykalni krytycy, badając opowiadania o Zmartwychwstaniu, wiele, może zbyt wiele, razy odkrywali w nich niezgodności, sprzeczności, prawdziwe i domniemane. Warto więc uwypuklić przypadek - który na pewno nie jest jedyny - zgodności między różnymi tradycjami, jak tradycja synoptyczna i tradycja Janowa. Przypadek tym bardziej godny uwagi, że niewidoczny na pierwszy rzut oka, do tego stopnia, że - jak przynajmniej nam się wydaje - bardzo niewielu komentatorów go zauważyło.
I trzeba będzie zauważyć, między innymi, także u Synoptyków znak „rzeczy widzianej", zapis, który może pochodzić tylko z opowiadania bezpośredniego świadka, na równi ze „schyliwszy się, ujrzał...", co podkreśliliśmy u Jana (20,5), a co odpowiada temu, co również potwierdziła nam archeologia: rzeczywiście trzeba było „się schylać", aby wejść lub zaglądnąć do wnętrza żydowskiego grobu. Zatem w tymże grobie, według Marka, tajemniczy „młodzieniec" „siedział po prawej stronie” -, dlaczego to en tôs dexiôs, jeżeli nie było w tym echa opowiadania - kto wie ile razy powtarzanego - przez same kobiety? Dlaczego, jeżeli nie było to szczegółem niezapomnianego widzenia?
Ale może jest tutaj jeszcze inny zagadkowy sygnał zgodności między Markiem i tym, co opowiada czwarta Ewangelia. Według niej, Jan, „kiedy się nachylił, zobaczył rozpostarte opaski, jednakże nie wszedł do środka". Z zewnątrz zobaczył „opaski" i tylko je (a dopiero po wejściu spostrzegł także „chustę, która była na Jego głowie"), co jest oczywiste, ponieważ ciało Jezusa znajdowało się na specjalnej poziomej półce, z nogami skierowanymi do wejścia. Na tej marmurowej lub skalnej płycie zwłoki zostały umieszczone na lewo od patrzącego, a więc wolna od płócien pozostawała tylko prawa strona: właśnie ta, gdzie, według Ewangelii Marka, siedział tajemniczy młodzieniec! Jest to któryś z kolei przykład bogactw prawdopodobnie jeszcze ukrytych za ewangelicznymi szczegółami, z pozoru przypadkowych lub pleonastycznych.
Aby powrócić do rdzenia naszej dyskusji: w odróżnieniu od wielu, którzy w zbytnim pośpiechu załatwiają sprawę Janowego „ujrzał i uwierzył" lub „znaku Jonasza", który dla Mateusza i Marka niemal na pewno wyobraża to, co pozostało w grobie razem z niewytłumaczalnym usytuowaniem płócien (żołnierze także o tym „znaku" musieli mówić do żydowskich przywódców, nie tylko o trzęsieniu ziemi, o obalonym kamieniu, o aniołach), w odróżnieniu więc od wielu, poświęciliśmy temu tematowi miejsce i uwagę. Ale uczyniliśmy to także dla wymogów, które dzisiaj są w szczególny sposób aktualne. Dzisiaj mianowicie, kiedy wielu biblistów i teologów - najpierw protestanckich, a potem także katolickich - obstaje przy przedstawianiu Zmartwychwstania wyłącznie jako „tajemnicy wiary", kiedy wielu ekspertów mówi, że w tym, co wydarzyło się, począwszy od świtu niedzieli, całkowicie jesteśmy poza historią; i że zatem nie tylko jest niemożliwe „udowodnienie" historyczności tego, ale także chęć rozpatrywania tych opowiadań jako zawierających echa prawdziwej kroniki byłaby sprzeczna z intencjami samej Ewangelii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |