… lecz współweseli się z prawdą. W dobie mieszania pojęć warto powiedzieć: sprawdzam.
Z cyklu „Największa jest miłość”
na podstawie Pawłowego Hymnu o miłości
Kocham ludzi, kocham wolność, kocham demokrację. Nienawidzę zaś tyranów, którzy chcieliby innych niewolić. Uważam, że są niebezpieczni. Że wszelkimi metodami trzeba ich zwalczać. Oszczerstwem? Fałszywym oskarżeniem? Przecież wcale tak niewinni nie są. Przecież im się należy… Często dziś tak właśnie stawia się sprawy. W toczonych w naszych społeczeństwach sporach wszyscy twierdzą, że chodzi im o dobro ludzi. Nawet jeśli drogą do jego realizacji jest zadbanie najpierw o dobrostan krów, ryb i traszek. Niestety, kochając ludzi często traci się z oczu człowieka. Tego konkretnego. Tego, który w imię szczytnych idei jest oczerniany, spychany na margines albo i tego, który jest zabijany...
Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą – czytamy w Biblii Tysiąclecia. W innych tłumaczeniach zamiast „cieszy” czy „współweseli” bywa „raduje”. Za to zamiast „niesprawiedliwość” ktoś napisał „nieprawość”. Trochę więc szerzej. Wszyscy natomiast, tak samo jak tłumacz Biblii Tysiąclecia, piszą o prawdzie. Jeden precyzując, że miłość cieszy się z triumfu prawdy...
No bo kto kocha, nie cieszy się, gdy przeciwnika. albo i wroga, spotyka krzywda. Nie tędy droga. Sprawiedliwość – owszem. Ale nie krzywda. Źle się dzieje – uważa człowiek który naprawdę kocha – gdy zamiast triumfu sprawiedliwości, przychodzi kolejne zwycięstwo nieprawości. Nieważne że spotkało kogoś, kto sam wcześniej nieprawości się dopuszczał. Może czasem i zaspokaja to mało szlachetne ludzkie pragnienie zemsty, jednak świat wcale przez to nie staje się lepszy. Przeciwnie: to zwycięstwo Złego, który jednakowo nienawidzi i dobrych i nieprawych, a całą ludzkość chciałby pogrążyć w otchłani zła. Cieszyć się, że wroga spotkała niesprawiedliwość, że wróg na własnej skórze doświadczył nieprawości, to stanąć po stronie diabła…
Kto kocha cieszy się, gdy triumfuje prawda. Czyli gdy zwycięża niewinność niewinnego. Albo, gdy chodzi o winnego, gdy zwycięża sprawiedliwość, a nie kolejna nieprawość. To jednak ważne, by winny odpowiadał za to co faktycznie zrobił i proporcjonalnie do tego, co zrobił, a nie by cierpiał z powodu niepopełnionego zła. Bo to świata lepszym nie czyni. Rodzi tylko gorycz. I najczęściej, w poczuciu krzywdy, nakręca spiralę pragnienia odwetu…
Zawsze sprawiedliwie, zawsze w prawdzie. Tak kocha Bóg. Taki był wobec ludzi Jezus. Sprawiedliwie i zgodnie z prawdą dla bliskich i dla wrogów. Dla świętych i dla grzeszników. „Nie grzesz więcej” powiedziane jawnogrzesznicy jest aktem miłosierdzia, owszem, ale jednak widzącym mało chwalebny fakt. Ojciec strofujący starszego brata syna marnotrawnego nie twierdzi, że teraz trzeba będzie na nowo podzielić na obu jego majątek. Mówi – zgodni ze sprawiedliwością – „wszystko moje do ciebie należy”. Ale – zachęca go – ciesz się, bo odzyskałeś brata. Marnotrawnego syna zaś nie pociesza twierdząc, że nic się nie stało. Bo stało się. Bo postąpił niemądrze, bo był hulaką, bo roztrwonił połowę majątku ojca. Tyle że ojciec mimo wszystko przyjmuje go z powrotem. I wkładając na jego palec pierścień, przywraca mu godność syna.
Miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale zawsze raduje ją prawda.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |