Apokalipsa dziś: Chrystus osądza i osądzi

Bóg nie karze? No... Do Kościoła w Tiatyrze Chrystus mówi co innego.

Stop! Zatrzymajmy się. Miłość, wiara, posługa, wytrwałość, jakieś dobre czyny, liczniejsze nawet niż dawniej. Co się za tymi lakonicznymi słowami kryje? Spróbujmy to sobie wyobrazić. Jak pisałem, być chrześcijaninem w pogańskich miastach tego czasu oznaczało być poddanym silnej presji. Zwłaszcza jeśli miało się jakąś lepszą pozycję, parało się jakimś lukratywnym zajęciem Nie trzymasz się tradycji – brzmiał przekaz, jaki mogli otrzymywać i często otrzymywali chrześcijanie od członków zawodowych stowarzyszeń – nie chcesz uczestniczyć w naszych ceremoniach religijnych, narażasz nas przez to na gniew bogów, nie chcemy z kimś takim współpracować, wykluczamy cię ze stowarzyszenia... Kupców, złotników, wytwórców sukna, farbiarzy. I ile ich tam jeszcze być mogło. Wykluczamy, a więc nie będziemy z tobą współpracować, nie będziesz miał zleceń, w końcu pewnie będziesz musiał zamknąć swój interes i zająć się czymś innym.

Być chrześcijaninem w Tiatyrze na przełomie I i II w. po Chrystusie znaczyło ryzykować swoim spokojnym, zasobnym życiem. Znaczyło poważnie narazić się na ubóstwo. Jeśli Chrystus mówi „znam twoje czyny, miłość, wiarę, posługę i twoją wytrwałość”  to chodzi mu najpewniej o to, że faktycznie, wielu chrześcijan z powodu wiary w Niego zubożało, ale wspólnota nie zostawiła ich w kłopocie samymi; przyszła im z pomocą. Chrześcijanie w Tiatyrze mimo problemów, na jakie się narażali, wiernie trwali przy Chrystusie i jak mogli nawzajem się wspierali. I z czasem nie tylko w tym wspieraniu się nie osłabli, ale ich czyny stały się „liczniejsze od pierwszych”, czyli zintensyfikowali jeszcze swoją posługę na rzecz ubogich. Tak, to obraz Kościoła wytrwale trwającego w wierze i miłości. Wielka pochwała. I na tle tej wielkiej, choć lakonicznie wyrażonej pochwały, pojawia się dopiero nagana.

... ale mam przeciw tobie to,
że pozwalasz działać niewieście Jezabel,
która nazywa siebie prorokinią,
a naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę
i spożywali ofiary składane bożkom.

Jeden właściwie tyko zarzut „że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi”. Chrystus gani brak reakcji na działania owej Jezabel. Brak reakcji na poważne zło. Coś, co dziś w oczach wielu byłoby pewnie... tolerancją. Na pewno w wielu sprawach potrzebną, wypływającą przecież z przykazania miłości bliźniego. Tyle że nie można się nią zasłaniać, gdy chodzi o pryncypia: o prawdę wiary czy o moralność. Bo nie jest miłością pozwalanie na to, by ktoś zwodził uczniów Chrystusa i takimi błędnymi naukami sprowadzał ich na manowce. Nie jest, bo w grę wchodzi tu – o czym za chwilę szerzej – życie wieczne. Tak jak nie jest miłością bliźniego tolerowanie rozbojów, lekceważenie zasad bezpieczeństwa albo brak reakcji, gdy ktoś jest oczerniany, tak nie jest nią tolerowanie fałszywych nauk. Zbyt wielką szkodę mogą wyrządzić.

Nie iść drogą Jezabel

Kim była owa samozwańcza prorokini Jezabel i czego uczyła? To nie jej prawdziwe imię, ale imię symboliczne, wskazujące na jej prawdziwą naturę. Nawiązuje do postaci biblijnej, Jezabel, żony króla Achaba. Była on czcicielką pogańskich bóstw, Baala i Asztarte. I do ich czczenia nawoływała także Izraela, zwalczając kult Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. To ta, która przysięgła zemstę Eliaszowi, gdy po słynnej próbie na Górze Karmel pozabijał proroków tych bóstw. To ta, która nie zważając na przyzwoitość spowodowała śmierć Nabota po to tylko, by zagarnąć jego winnicę. I ta, która zginęła później, wyrzucona z okna swojego pałacu, a jej ciało zjedzone zostało przez zwierzęta. Nazywając ową prorokinię „Jezabel” Chrystus niekoniecznie przypisuje jej wszystkie wady żony Achaba. Jedno jednak na pewno: zwodzenie, skłanianie „Jego sług” do oddawani czci bożkom.

A konkretnie? „Naucza i zwodzi moje sługi, by uprawiali rozpustę i spożywali ofiary składane bożkom”. Wzmianka o rozpuście sugeruje, że chodzi o udział w ucztach ku czci bożków, których rytualna rozpusta była częścią. Jak tą swoją naukę „Jezabel” motywowała? Znajdująca się nieco dalej wzmianka o „poznaniu głębin szatana” może być odczytywana dwojako. Możliwe, że to ironia: że prorokini twierdzi, iż jej nauka pozwala chrześcijanom poznać głębię, sedno chrześcijaństwa; ale ta głębia jest tak naprawdę pseudogłębią, jest – właśnie – „głębią szatana”, pójściem za jego podszeptem. Możliwe też, że ona sama nazywała tak swoją naukę. Chodziło o to  – pokrętne to myślenie – by poznać,  jak wstrętny jest pogański kult, doświadczyć jego okropności, by wzbudzić  odrazę. Tak  czy inaczej swoją nauką „Jezabel” sprowadzała „sługi Chrystusa” na manowce fałszu. I choć dla uszu dzisiejszych chrześcijan nauka ta wydaje się (coraz mniej, niestety) dziwaczną, to w pierwszych wiekach chrześcijaństwa takie pomysły nie były czymś wyjątkowym. Wszystko przez tzw. gnozę, gnostycyzm.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama